Daleki spacer – zagadnąłem sąsiadkę stojącą na moście.
– Przyszłam zobaczyć, o co robicie tyle hałasu z tą Rawą – odparła, nie odwracając spojrzenia od wody.
– Chcemy rzeki w mieście i tyle – odparłem. – Choć ściśle biorąc, to nie rzeka, ale ciek wodny.
– Po prawdzie, nie ciek, ale ściek – popatrzyła na mnie smutno.
– Może czas wreszcie zmądrzeć, w końcu sami jej to zrobiliśmy – przyłączyłem się do jej tonu.
– Mądrość jest zawsze spóźniona, ale pomarzyć z wami fajnie – to mówiąc, wróciła wzrokiem do ciemnego nurtu w betonowym korycie.
Dzieci bywają głupie, dzięki czemu zdarza im się mówić porażająco mądrze. Jak słusznie twierdził Jerzy Pilch – trzeba zgłupieć, żeby zmądrzeć. Głupota dzieci polega między innymi na tym, że kiedy są szczęśliwe, to nic o tym nie wiedzą. A kiedy się tego dowiadują, są już dorosłe. To dlatego wspomnienia o szczęśliwym dzieciństwie są niewiarygodne, gdyż tworzy je świadomość nostalgiczna. A nostalgia to wspomnienia, z których zniknął ból.
Kiedyś jeszcze do tego wrócę, tymczasem wyznaję, że szczęśliwą głupotą dzieciństwa głupi bywałem na pewno. Pozostał mi z tego czasu swoisty atawizm, który objawia się ekscytacją na widok płynącej naturalnie wody – rzeki, strumienia, potoku, a nawet rowu wypełnionego deszczówką. Ogarnia mnie wówczas nieodparte pragnienie wstąpienia w ich nurt. Spełnione, daje przyjemność, którą prawdopodobnie moje ciało pamięta z dzieciństwa, gdyż znaczna jego część upłynęła nad strumieniami i rzekami.
Najbliżej był Wysoki Potok wijący się kilka kilometrów zadrzewionymi brzegami. Wpadał do Szerokiego i razem do Jasionki, nad którą z kumplami spędzaliśmy latem niemal każdą wolną chwilę.