Prezydent jest dla wszystkich
Trzaskowski dla „Polityki” o wyborach prezydenckich: Jestem gotów podejmować ambitne wyzwania
MARIUSZ JANICKI, RAFAŁ KALUKIN: – Panie prezydencie, rozmawiamy kilka dni po wyborach europejskich, które zakończyły wyborczy „trójpak”. Po wakacjach ruszy już nieformalna kampania prezydencka. Pytamy zatem o ocenę punktu startu z perspektywy pana obozu politycznego.
RAFAŁ TRZASKOWSKI: – Podstawowa kwestia pozostaje bezsporna. Wygraliśmy wybory, pierwsze po 10 latach. W trudnej sytuacji udało się przekonać Polaków, że nasza oferta jest lepsza i mamy ekipę dobrze przygotowaną do tego, żeby bronić polskich interesów w Unii. Ucieczka do Brukseli odpowiedzialnych za przekręty czołowych polityków PiS na szczęście nie pomogła temu obozowi.
Ale pojawiły się zarazem sygnały, których nie wolno lekceważyć. Po pierwsze, relatywnie słabszy wynik naszych koalicjantów. Niepokojący, gdyż w wyborach prezydenckich liczyć się będzie łączny potencjał sił demokratycznych, który dziś przekracza co prawda poziom 50 proc., ale musimy sprawić, żeby był jeszcze wyższy. Co oczywiście nie znaczy, że w kolejnych wyborach nie powinniśmy się zwracać do tych wszystkich, którzy do dziś głosowali na PiS. Po drugie, znacznie osłabła mobilizacja. Jak więc tchnąć energię w obywateli, żeby następnym razem frekwencja powróciła do poziomu z 15 października? A po trzecie, niepokoi mnie wynik Konfederacji, która ma potencjał przyciągać głosy wyborców rozczarowanych, zmęczonych podziałem. Co prawda w liczbach bezwzględnych zwolenników Konfederacji nie przybyło, ale byli bardzo zmobilizowani. Co jednak najbardziej niebezpieczne, to fakt, że w kwestiach europejskich PiS pod wpływem Konfederacji jeszcze bardziej się radykalizuje, przechodząc na pozycje skrajnie antyeuropejskie.
Problem w tym, że połówka demokratyczna w ramach tego fifty-fifty trochę się zmniejszyła.