Niespełna półtora roku po drakońskim podwyższeniu taryfikatora wysokie mandaty nie robią już na kierowcach wrażenia – przynajmniej nie na tyle, żeby jeździli wolniej, a tym samym rzadziej zabijali na drogach. Nadmierna prędkość jest ciągle główną przyczyną najgroźniejszych wypadków na polskich drogach.
Opublikowane niedawno statystyki policyjne za zeszły rok tchną optymizmem. Liczba wypadków spadła, zginęło mniej osób. Ale to tylko pozory, bo ubiegły rok wcale nie był udany. Skończyły się skokowe spadki liczby zabitych – w 2022 r. zginęło aż 349 mniej osób niż w roku 2021 r., ale w 2023 r. zaledwie trzy osoby mniej niż rok wcześniej. Również jeśli chodzi o wypadki, spadki w statystykach były raczej symboliczne. A wyniki z tego roku są już alarmujące. W ciągu pierwszych pięciu miesięcy 2024 r. na drogach zginęły 722 osoby. Aż 82 więcej niż w tych samych miesiącach rok wcześniej. Najgorsze jednak dopiero przed nami, bo tradycyjnie to czerwiec jest najtragiczniejszym miesiącem na polskich drogach.
Z wewnętrznych policyjnych analiz wynika, że na owe wzrosty przełożyło się m.in. zwiększenie ruchu na polskich drogach (niższe ceny paliw), ale też koniec efektu wow, jakim było wprowadzenie w styczniu 2023 r. nowego taryfikatora. Kolejne podwyższenie stawek raczej nie naprawi sytuacji. Dlatego policja sonduje nowe kierownictwo Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji w sprawie pozwolenia na zatrzymywanie prawa jazdy za przekroczenie prędkości o 50 km również poza terenem zabudowanym. Zdaniem policji tylko w ten sposób z polskich dróg można wyeliminować najgroźniejszych i najbardziej agresywnych kierowców. Politycy przed wyborami bali się podejmować kontrowersyjne decyzje, z drugiej strony presja statystyki robi swoje.
Niepokojące są również dane odnoszące się do rowerzystów, czyli najszybciej rozwijającej się grupy tzw.