Oferta na pierwszy rok:

4 zł/tydzień

SUBSKRYBUJ
Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 24,99 zł!

Subskrybuj
Kraj

Bomba w górę

Wyniki próby samorządowej i europejskiej pokazały, że znowu zmierzamy do sytuacji, w której zwolennicy liberalnej demokracji i jej kontestatorzy to niemal równe połowy całego polskiego elektoratu. Wybory prezydenckie będą kulminacją zmagań o to samo: Wschód czy Zachód? – co najlepiej rozumieją sami wyborcy.

Jeszcze dobrze nie wybrzmiały wybory europejskie, a już wszyscy gładko przeszli do prezydenckich. Wysyp sondaży i giełda nazwisk kandydatów pokazują, że przerwy w polskiej polityce nie będzie. Powody tego nagłego zainteresowania Pałacem przy Krakowskim Przedmieściu są co najmniej dwa. Po pierwsze, waga zbliżającej się prezydenckiej elekcji jest ogromna. Jej wynik pokaże, czy koalicja rządząca potwierdzi swoją przewagę i zdobędzie możliwość wprowadzania głębszych, ustawowych reform państwa, czy też nastąpi załamanie i otworzy się droga do powrotu PiS do władzy w 2027 r. Ale jest i druga przyczyna tego ożywienia: partia Jarosława Kaczyńskiego uwierzyła, że w wyborach prezydenckich nie stoi na straconej pozycji. Na fali entuzjazmu po 15 października pojawiło się wiele opinii, że wynik wyborów w 2025 r. jest przesądzony, a kandydat PiS może nawet nie wejść do drugiej tury. To było i tym bardziej jest teraz całkowicie mylne przekonanie. Wyniki próby samorządowej i europejskiej pokazały, że znowu zmierzamy do sytuacji, w której zwolennicy liberalnej demokracji i jej kontestatorzy to niemal równe połowy całego polskiego elektoratu. A wybory prezydenckie są szczególnego rodzaju: trzeba pozyskać wielkie rzesze zwolenników – nie 5, ale ponad 10 mln, zaś zwycięzca, nawet o włos, bierze wszystko.

Rafał Trzaskowski, jak dotąd główny kandydat KO, mówi w wywiadzie dla POLITYKI: „Od początku uważałem, że to będą wybory wyjątkowo ciężkie, a w drugiej turze zmierzą się kandydaci PiS i koalicji… najprawdopodobniej Koalicji Obywatelskiej”. Trzaskowski ma słuszną intuicję, że batalia o prezydenturę będzie jeszcze bardziej mordercza niż ta parlamentarna z zeszłego roku, a demokratyczny kandydat będzie musiał zdobyć poparcie bliskie temu, jakie łącznie osiągnęły wtedy formacje Tuska, Hołowni, Kosiniaka-Kamysza i Czarzastego.

Polityka 26.2024 (3469) z dnia 18.06.2024; Przypisy; s. 6
Reklama