Kraj

Poleciała głowa prokuratora Janeczka. Prokurator generalny Tusk?

Premier Donald Tusk Premier Donald Tusk Krystian Maj / Kancelaria Prezesa RM
Dla sprawności prokuratury niewielka to strata, bo Janeczek pełnił w niej bardziej rolę politruka Zbigniewa Ziobry niż prokuratora. Ale pretekst do pozbycia się go jest raczej mało elegancki.

Premier zdymisjonował szefa Prokuratury Wojskowej za zatrzymanie żołnierzy, którzy strzelali na granicy do migrantów forsujących płot. I zagroził kolejnymi dymisjami tym, którzy „nie wyciągną z tego właściwych wniosków”. Właściwych, czyli takich, że „jeśli chodzi o atmosferę wokół działań polskich służb, które na granicy czasami z poświęceniem życia bronią Rzeczpospolitej, to sprawa, w której powinniśmy być jednoznaczni, zjednoczeni”.

A tak nie było w sprawie incydentu z przełomu marca i kwietnia, kiedy żołnierze strzelali w kierunku forsujących płot migrantów. Nagranie z monitoringu obrazujące to zdarzenie Straż Graniczna przesłała Żandarmerii Wojskowej, a ta zatrzymała trzech żołnierzy i w kajdankach doprowadziła ich do prokuratury. Najwyraźniej podzieliła opinię SG, że żołnierze użyli broni nadmiarowo, bo strzelanie ostrą amunicją jest ostatecznością, a takowej nie było. Teraz dwaj z nich mają zarzuty przekroczenia uprawnień przez nieuzasadnione użycie broni i narażenie zdrowia i życia człowieka.

Gdzie przekroczenie uprawnień?

Zdaniem premiera wobec żołnierzy „przekroczono zasady proporcjonalności”, stąd dymisja szefa Prokuratury Wojskowej. Cała sytuacja jest, jak na państwo prawa, bardzo dziwna. Bo na czym miałoby polegać przekroczenie proporcjonalności ze strony prokuratury? Na postawieniu zarzutów? Przecież jest od tego, żeby oceniać sytuację i w razie uzasadnionego podejrzenia przestępstwa wszczynać postępowanie i stawiać zarzuty. W trakcie postępowania trzeba zbadać, czy użycie ostrej amunicji było uzasadnione, czy odbyło się zgodnie z procedurami, czy – jak twierdzą niektórzy – żołnierze strzelali tylko na postrach w powietrze i ziemię, czy może także w ludzi. I w jakiej to było sytuacji: czy owi ludzie na nich nacierali, czy przeciwnie – uciekali. Nie byłby to pierwszy ujawniony przypadek: w listopadzie zeszłego roku do szpitala w Hajnówce trafił 20-letni Syryjczyk postrzelony w plecy po polskiej stronie granicy. Kilka dni później kilka strzałów oddano do Człowieka z Lasu– aktywisty, który niesie pomoc humanitarną migrantom – na szczęście niecelnych.

No więc prokuratura zrobiła to, do czego jest powołana: wszczęła postępowanie. W efekcie dwóch z trzech żołnierzy dostało zarzuty. Odpowiadają z wolnej stopy. Gdzie naruszenie proporcjonalności? Jeśli w zakuciu przy zatrzymaniu – to zgoda, chociaż dziś zakuwa się każdego, taka moda. I dobrze byłoby z nią skończyć. Ale zakuła nie prokuratura, tylko żandarmeria. A poleciała głowa zastępcy Prokuratora Krajowego.

Czytaj też: Gen. Różański o pięcie achillesowej polskiej armii i o tym, jak walczyć sprytnie

Premier stawia ministrów do pionu

Premier poinformował, że teraz śledztwo będzie osobiście nadzorował prokurator krajowy Dariusz Korneluk, a prokurator generalny Adam Bodnar „ma się w nią [sprawę] osobiście zaangażować”. Zaś szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz ma przygotować na poniedziałek przepisy odpowiednio regulujące użycie broni na granicy.

Czy można to było zrozumieć inaczej niż jako jasną wytyczną: tym strzelającym żołnierzom włos ma nie spaść z głowy? Premier Tusk zrobił to publicznie, w formie oficjalnie zapowiedzianego dzień wcześniej oświadczenia, stawiając ministrów Kosiniaka-Kamysza i Bodnara do pionu.

W przypadku Prokuratora Generalnego oznacza to publiczne przypomnienie, że prokuratura podlega rządowi i sprawy ważne politycznie dla rządu mają iść po jego myśli. W tej sytuacji deklaracje, że uwolnieniu prokuratury od politycznych wpływów na przeszkodzie stoi tylko prezydent Andrzej Duda, który nie podpisałby stosownej ustawy, nie brzmią wiarygodnie. Premier w szczególnie trudnej sytuacji postawił też Adama Bodnara i Dariusza Korneluka, którzy solennie obiecywali, że – niezależnie od zmian ustawowych – będą szanować zasadę niezależności prokuratora prowadzącego śledztwo. Dokonali nawet zmian organizacyjnych znoszących rozbudowany, kaskadowy nadzór nad każdym śledztwem wprowadzony za czasów Zbigniewa Ziobry, który chciał mieć kontrolę nad wszystkim i móc ręcznie sterować postępowaniami. Teraz premier domaga się, by omalże sami to śledztwo w sprawie strzałów na granicy prowadzili.

Czytaj także: Bodnar z licencją na odbicie wymiaru sprawiedliwości

Chyba się zaplątaliśmy

Poleciała głowa prokuratora Janeczka. Dla sprawności prokuratury niewielka to strata, bo pełnił w niej bardziej funkcję politruka Ziobry niż prokuratora. Ale pretekst do pozbycia się go jest raczej mało elegancki. Został zdymisjonowany za niewłaściwy nadzór nad śledztwem w sprawie strzałów na granicy, tymczasem po pierwsze, od miesięcy był izolowany i odsuwany od merytorycznych decyzji, a po drugie, nadzoru nad pojedynczymi śledztwami, i to na poziomie Prokuratury Krajowej, miało już nie być. Faktem jest, że podpisał dokument, że obejmuje to śledztwo nadzorem, ale właściwie czego nie dopilnował? Nie powinien był dopuścić do postawienia zarzutów? Skoro tak, to znaczy, że poleciał za niezrobienie (!) tego, co robił za Ziobry i co stanowiło wobec niego podstawowy zarzut.

Chyba się zaplątaliśmy. I chyba – przynajmniej jeśli chodzi o reformę prokuratury – nie zmierzamy w dobrym kierunku.

Podobnie jak z poprawą sytuacji na granicy, która przestaje być przez władzę widziana w kategoriach problemu humanitarnego i staje się wyłącznie linią frontu wojny hybrydowej z Rosją.

A wszystko to emocjonalnie „autoryzuje” śmierć żołnierza ugodzonego na granicy nożem. Tragedia, za którą oprócz osoby trzymającej nóż odpowiadają niedopatrzenia organizacyjne i szkoleniowe, skoro żołnierz znalazł się niezabezpieczony w zasięgu napastnika.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Siostrom tlen! Pielęgniarki mają dość. Dla niektórych wielka podwyżka okazała się obniżką

Nabite w butelkę przez poprzedni rząd PiS i Suwerennej Polski czują się nie tylko pielęgniarki, ale także dyrektorzy szpitali. System publicznej ochrony zdrowia wali się nie tylko z braku pieniędzy, ale także z braku odpowiedzialności i wyobraźni.

Joanna Solska
11.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną