Strzały na granicy i rykoszety. Mgła wojny hybrydowej zasnuła Polskę na ostatniej prostej kampanii
Prokurator mówi o przekroczeniu uprawnień i strzelaniu do migrantów. Premier domaga się decyzji kadrowych w prokuraturze. Minister obrony oskarża podległą mu żandarmerię o nadgorliwość. Po raz kolejny wojna hybrydowa wypowiedziana Polsce i Zachodowi przez Łukaszenkę i Putina podsyca wojnę polityczną, trwającą u nas niezmiennie za sprawą niekończących się kampanii wyborczych.
W przeddzień kolejnej ciszy przed głosowaniem wybucha „skandal” wokół incydentu, o którym opinia publiczna mogła dowiedzieć się wcześniej i na spokojnie go przetrawić. Krótko po tym, jak polski żołnierz został na granicy groźnie zraniony (dziś nadeszła informacja o jego śmierci), okazało się że przed tym zdarzeniem miało miejsce coś, co być może zaciążyło na zachowaniu patrolujących granicę. Bo obawy o to, że wcześniej czy później na granicy może dojść do nieszczęśliwego zdarzenia, albo komuś „puszczą nerwy” i zacznie strzelać, albo nawet regulaminowe użycie broni wywoła negatywne konsekwencje prawne, wyrażane były od wielu miesięcy. Przybrały na sile po tym jak fale migrantów z rosyjskimi wizami zaczęły trafiać na polską granicę w lutym i marcu – już widać było, że ataki są bardziej agresywne i że głównie mają na celu destabilizację pogranicza Unii Europejskiej. Statystyka zadziałała bezwzględnie i szybko. „Pod koniec marca” zdarzył się właśnie taki incydent ujawniony publicznie dopiero w czwartkowym tekście Onetu.
Według relacji portalu, patrolujący najbardziej narażony na ataki odcinek granicy pod Dubiczami Cerkiewnymi żołnierze oddali strzały ostrzegawcze w powietrze widząc grupę nacierających na graniczny płot migrantów.