Kraj

„Do Europy wrócimy, tylko zwyciężymy”. Wiec Donalda Tuska w Warszawie

Donald Tusk na czele marszu 4 czerwca 2023 r. Donald Tusk na czele marszu 4 czerwca 2023 r. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl
„Do diabła, czy my mamy się wstydzić za naszych reprezentantów?” – grzmiał w Warszawie Donald Tusk, odnosząc się do europosłów PiS. Jak dodał, listy Jarosława Kaczyńskiego do PE bardziej przypominają listy gończe.

Nie w samo południe, ale po 18 rozpoczął się wiec premiera Donalda Tuska. Plac Zamkowy w Warszawie wypełnił się ludźmi. Powiewały biało-czerwone, tęczowe i unijne flagi, ale i banery kandydatów Koalicji Obywatelskiej – m.in. Michała Szczerby i Krzysztofa Brejzy – a także Zielonych i ich kandydatki Joanny Kamińskiej. Widać było transparenty przyjezdnych z Giżycka, Podkarpacia, Przemyśla, Rozkoszówki i oczywiście Pułtuska. „Do Europy wrócimy, tylko zwyciężymy. A to ważna gra” – brzmiał jeden z banerów.

Wyjechaliśmy o godz. 13, żeby te 300 km tu przejechać – mówi „Polityce” jeden uczestników ze Świętokrzyskiego. – Ja jestem optymistą. Poprzednia władza pluła tyle lat, a teraz euro nie śmierdzi.

Na scenę wszedł Donald Tusk. Tłum zareagował entuzjastycznie i równie żywiołowo skandował, żeby rozpoczął przemawiać. „Nie wiem, który to już raz powtórzę te słowa w ostatnich kilkunastu miesiącach: że mi mowę odjęło. Tylu malkontentów i naszych konkurentów mówiło: »nie przyjdą, zmęczyli się«. A wy przyszliście. Polska nie zmęczyła się wolnością” – zaczął.

Ochrona wynosi z tłumu grupę ludzi krzyczącą hasła wsparcia dla Palestyny i o migracji. „Ludzie prawie ich zlinczowali” – mówił jeden z ochroniarzy po wyprowadzeniu zakłócających przemówienie Tuska.

Czytaj też: Walka o pole position. Co mówią sondaże, kto z kim naprawdę walczy

Tusk: Nie ma mowy o kapitulacji

„Sytuacja jest bardzo poważna. Ta historia z 1989 r. to było wypędzanie sowieckiego systemu z naszej ojczyzny. Dzisiaj jesteśmy po to, aby tamten ład nie wrócił tutaj” – kontynuował Tusk. Podkreślił, że „nic nie jest dane raz na zawsze”. „Nie możemy zasnąć, nie możemy odpocząć” – zaznaczył.

I dodał, że zjednoczona Europa to jedyny sposób na uniknięcie wojny w Polsce. „Te wybory 9 czerwca będą tak samo ważne jak te 4 czerwca 1989 r. Wiem, że to bardzo trudno dociera do nas. Uwierzcie, że tam – na Kremlu – ewentualne polityczne zdobycie Brukseli byłoby ważniejsze niż zdobycie Charkowa”.

„Po 15 października cały świat otworzył szeroko oczy i mówił, że w Polsce jest nadzieja” – powiedział premier. „Usłyszałem od Joe Bidena, że to, co wydarzyło się w Polsce, pomaga wierzyć, że sprostamy złu. Nie ma mowy o kapitulacji. Jeśli macie serca otwarte, to nie jesteśmy skazani na żadne fatum. To wszystko w waszych rękach i waszych długopisach. 9 czerwca będzie siła i moc, która pozwoli znowu uwierzyć, że tutaj ludzie nie kapitulują przed złem”. Tłum skandował: „Zwyciężymy!”.

„Do diabła, czy my mamy się wstydzić za naszych reprezentantów?” – grzmiał Tusk, odnosząc się do europosłów PiS. „Czy chcemy wysłać delegacje złodziei, łajdaków i ludzi bez sumienia, którzy okradali Polskę przez tyle lat? To nie są gołe słowa”. Jak dodał, listy PiS do europarlamentu bardziej przypominają listy gończe.

Pod sceną kręcili się czołowi politycy KO. Kandydujący Borys Budka oraz Marcin Kierwiński, ale również posłowie Jacek Karnowski i Marcin Józefaciuk.

„Jak nie pójdziemy na wybory 9 czerwca, to nikomu nie będzie do śmiechu” – mobilizował lider KO. Przekonywał, że „czasami trudno pogodzić wartości”. „Bezpieczeństwo granicy jest dla nas priorytetem. Równocześnie wszyscy tutaj są przeciwko przemocy. Nasze serca są przepełnione miłością do wszystkich ludzi, bez wyjątku. Czasem musimy dokonywać trudnych wyborów” – odniósł się do sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. Odgłosy wuwuzeli wskazywały, że tłum zgodził się ze słowami premiera.

W pierwszych rzędach widać było transparenty: „Rozliczyć PiS bez tego cackania”. Tłum gwizdał, kiedy premier mówił o Funduszu Sprawiedliwości. „Tak!” – krzyczano, kiedy Tusk zapytał, czy „chcecie szybszych rozliczeń?”.

„Chcę was błagać, abyście nie zwątpili. Macie pełne prawo narzekać, że nie wszystko idzie tak sprawnie, jakbyście chcieli. Żałuję, że posiedzenia rządu nie są jawne. Gdybyście słyszeli, co mówię do ministrów, to uszy by zwiędły. Jestem w takiej sytuacji jak wy. Każdego dnia zaciskam zęby i pięści i myślę, że musi być sprawniej i szybciej. Proszę was o zrozumienie, bądźcie wobec nas twardzi” – apelował premier.

Od lat chodzę na marsze – mówi „Polityce” uczestnik wiecu z Warszawy. – Premier ma rację. Ja jestem cierpliwy, ale moi znajomi chcą działania władzy i rozliczeń. Nie chodzi o gilotynę, ale o skuteczność – wyjaśnił.

Czytaj też: Tusk mocno zaostrza kurs przed wyborami do PE. „Kierownik nogi z drzwi nie wyjmie”

Lech Wałęsa: Szanujcie Tuska

Na pl. Zamkowym przemawiał też Lech Wałęsa. „Jak wiecie, skończyłem 80 lat. Mój okręt życia dobija do mety przeznaczenia” – zaczął, a zebrani odśpiewali mu „Sto lat”. „Zostało mi 19 [lat]” – zażartował były prezydent.

„Sukces premiera Tuska zatwierdzi sukces mojego pokolenia i mój osobisty” – stwierdził. „Jeśli odniesiecie klęskę, będą przeklinać nas i Lecha Wałęsę. Będą robić z nas agentów” – dodał.

Prosił też zebranych, żeby „dali szansę Tuskowi”. Żeby pozwolili mu rządzić osiem lat. „Mnie nie daliście tej szansy. Mnie daliście tylko pięć lat. A wiedziałem, co robić, żeby Kaczyńscy nie doszli do władzy” – przekonywał.

Apelował: „Szanujcie Tuska, bo mnie próbowali zrobić agentem, żebyście odeszli ode mnie. Osłabili mnie maksymalnie. To samo próbowano zrobić z Tuskiem. To wrogowie tak postępują”. Po czym stwierdził: „Los dał Polsce wielkiego polityka, który dociągnie Polskę do Europy. Honorujcie jego drużynę, pomagajcie im. Tusk naprawdę wie, co robi. Wspierajcie go, pomagajcie mu przez osiem lat. On zdąży zrobić porządek w Polsce”.

Trzaskowski: Potrzebujemy prezydenta, który słucha

„Próbowano nam zabrać dumę z 4 czerwca i wmówić nam zupełnie inną wersję historii. Na szczęście to wszystko się nie udało” – mówił z kolei prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. „Ta data zaczęła działać na nas jak symbol, krzyk i wezwanie, abyśmy byli razem. Tak stało się rok temu” – stwierdził.

Podkreślił, że Polska „znowu jest demokratyczna, silna i ma ambicje”. „Mamy coraz więcej do powiedzenia w Europie i na świecie. Wykonaliśmy pierwszy krok 15 października. Teraz znowu potrzebne jest to, abyśmy byli razem i przekonywali wszystkich, że musimy iść do wyborów europejskich. To ma nieprawdopodobnie wielkie znaczenie”.

„My umiemy bić się o swoje. Nie walimy tylko pięścią w stół, tak jak to robi PiS. My walczymy o nasz wspólny interes. Do tego potrzebujemy silnej ekipy, jaką ma Koalicja Obywatelska” – wyjaśnił Trzaskowski. Jak dodał, Polacy muszą „doprowadzić do tego, że będziemy mieli prezydenta kraju, który słucha, współpracuje i nie będzie wetował Ślązakom ich aspiracji”.

„Już nigdy nie damy sobie odebrać demokracji. Zapraszam na wybory” – zakończył.

Szczęśliwy 4 czerwca

Na ostatniej prostej kampanii przed wyborami do Parlamentu Europejskiego lider rządu sięgnął po sprawdzony sposób. 4 czerwca – rocznica wyborów 1989 r. – stał się tym razem pretekstem do mobilizacji w walce o to, by nie stracić „wolności i Zachodu”.

Data jest oczywiście nieprzypadkowa. Już raz liderowi KO przyniosła szczęście. Rok temu 4 czerwca Tusk zwołał marsz, w którym postawił pierwsze kroki do zwycięstwa 15 października (drugi, tzw. Marsz Miliona Serc, miał miejsce 1 października). Premier mówił wówczas: „Demokracja umiera w ciszy. Od dzisiaj nie będzie już ciszy”.

Rok temu na tym samym placu Tusk m.in. zapowiadał rozliczenia, pojednanie i wygraną ze złem. Złożył również ślubowanie: „Chcę tu przed wami dzisiaj złożyć naprawdę uroczyste, solenne ślubowanie. Idziemy do tych wyborów po to, by zwyciężyć. Po to, by rozliczyć, po to, by naprawić ludzkie krzywdy i po to, żeby w konsekwencji pojednać polskie rodziny. Ślubuję wam, możecie to nazwać ślubowaniem Tuska, jeśli wam się to ślubowanie podoba, zwycięstwo, rozliczenie zła, zadośćuczynienie krzywdom ludzkim i pojednanie pomiędzy Polakami. To jest nasza strategia”.

Przed rokiem w marszu wzięło udział 300–500 tys. ludzi. Teraz, na finiszu kampanii, wyborcy są zmęczeni, wybory do PE budzą o wiele mniejsze zainteresowanie i emocje, a dodatkowo nie pomaga pogoda, która ostatnimi dniami zaskakiwała warszawiaków gwałtownymi burzami. Słowem, nie uda się powtórzyć wyniku. Na pl. Zamkowym wystarczy zebrać kilka razy mniej ludzi, aby transmisje mediów i krążące w internecie obrazki pokazywały dużą mobilizację i zainteresowanie.

Kaczyński w Brukseli

W Brukseli wypowiedzi mediom udzielił prezes PiS Jarosław Kaczyński. Miał zabrać głos podczas protestu rolników po godz. 12, jednak nie pojawił się na scenie i z dziennikarzami spotkał się dopiero po 17. Mówił m.in. o „klimatycznym szaleństwie”.

„Szaleństwo to sprowadza się do tego, że mówi się, że mamy ogromne zagrożenie planety, że planeta płonie. Jeśli zna się historię Ziemi, to wie się, że w ciągu ostatniego tysiąclecia klimat zmieniał się bardzo wyraźnie. To były zmiany daleko idące, zmienia się także w tej chwili. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego” – stwierdził.

W Brukseli miał miejsce protest rolników, według polityków PiS „największy od lat”. Wbrew zapowiedziom frekwencja nie dopisała.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną