Kraj

W cyrku Daniela Obajtka. To nie święta krowa, tylko zwykły obywatel. I tak ma być traktowany

Daniel Obajtek, prezes Orlenu za rządów PiS i Suwerennej Polski, nie stawił się na wezwania prokuratury. Daniel Obajtek, prezes Orlenu za rządów PiS i Suwerennej Polski, nie stawił się na wezwania prokuratury. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.pl
Autorytet i uczciwość państwa zobowiązanego do równego traktowania wszystkich obywateli z całą pewnością są ważniejsze niż przepychanki z Danielem „nie kłaniam się” Obajtkiem. Inaczej to, czy i komu się ten pan kłania, zamiast być jego prywatną sprawą, stanie się państwowym problemem.

Obywatel Daniel Obajtek nie stawił się na wezwanie prokuratury, podobnie jak tydzień wcześniej na wezwanie komisji śledczej do spraw afery wizowej. „Nie kłaniałem się elitom z Warszawy, nie będę brać udziału w cyrku Koalicji Obywatelskiej. Elitom z Brukseli, jeśli tak wyborcy zdecydują, też kłaniać się nie będę” – napisał m.in. na platformie X.

Czytaj też: Wszystkie afery Daniela Obajtka

Obajtek: I co mi zrobicie?

Daniel Obajtek rzuca wyzwanie już nie tylko Polsce, ale i Unii Europejskiej. „Imponujące” – myśli pewnie, patrząc na siebie z dumą w lustro. Proszę bardzo: nie uznaje organów państwa i jest z tego dumny. Prokuratura z jego wpisu to chyba te „elity z Warszawy” (czyli gdyby rządził „plebs z Pcimia”, toby się na wezwanie prokuratury stawił?). Komisja śledcza – to chyba ma być ten „cyrk Koalicji Europejskiej”. Ale co ma znaczyć „niekłanianie się elitom z Brukseli?”? Że jako europoseł będzie bojkotował posiedzenia Parlamentu Europejskiego? Ale kasy to im chyba nie podaruje i będzie brał diety?

No i co mi zrobicie? – prowokuje Obajtek.

No właśnie? Każdy inny obywatel zostałby o szóstej rano (po incydencie z komisją śledczą można było przypuszczać, że nie stawi się dobrowolnie) nawiedzony w miejscu przebywania przez policję i pod przymusem dowieziony do prokuratury.

Skoro to się nie stało, już dziś powinien zostać wydany nakaz aresztowania w celu doprowadzenia na następne przesłuchanie.

Reklama