Kraj

GRU nie śpi

Grupa dywersyjna pracująca dla Rosjan miała m.in. przeprowadzać ataki na infrastrukturę kolejową. Grupa dywersyjna pracująca dla Rosjan miała m.in. przeprowadzać ataki na infrastrukturę kolejową. Wojciech Stróżyk / Reporter
Pierwsze zatrzymania pracujących dla Rosjan dywersantów: Białorusinów, Ukraińców i Rosjan, łącznie co najmniej 16 osób, miały miejsce w sierpniu 2023 r.

Serhija S. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymała we Wrocławiu 31 stycznia, ale dopiero w połowie maja premier Donald Tusk ujawnił, że Ukrainiec zwerbowany przez Rosjan miał podpalić konkretne obiekty w tym mieście.

Po zatrzymaniu Serhija S. ABW informowała, że znaleziono przy nim dowody mające świadczyć o planowanych działaniach dywersyjnych. Dzisiaj wiadomo nie tylko, że przedmiotem tych działań miała być infrastruktura krytyczna. Donald Tusk zdradził, że Serhij S. miał za zadanie podpalić we Wrocławiu fabrykę farb. Jedyna działająca w tym mieście zlokalizowana jest na peryferyjnych Kowalach, należy do amerykańskiego koncernu znajdującego się na liście 500 największych firm pod względem przychodu. Mowa o 3M. Razem z działającą obok fabryką biopaliw, dysponującą magazynami z metanolem, jest na liście dziewięciu wrocławskich zakładów przemysłowych, które straż pożarna zakwalifikowała jako obiekty wysokiego ryzyka co do zagrożenia poważną awarią niosącą za sobą groźne skutki dla środowiska i ludzi.

Pierwsze zatrzymania pracujących dla Rosjan dywersantów: Białorusinów, Ukraińców i Rosjan, łącznie co najmniej 16 osób, miały miejsce w sierpniu 2023 r. Informował o nich m.in. „Washington Post”. Grupa miała monitorować transporty z pomocą dla Ukrainy, przeprowadzać ataki na infrastrukturę kolejową, w planach były także napady i podpalenia oraz akcje propagandowe mające konfliktować Polaków i Ukraińców.

Po zatrzymaniu Serhija S. polskim dziennikarzom udało się ustalić, że we wspomnianej grupie był także Michaił A., którego zatrzymano w Złotoryi na Dolnym Śląsku. GRU zwerbowało go, podobnie jak pozostałych członków grupy dywersyjnej, poprzez ogłoszenia na portalu społecznościowym Telegram. Początkowo rosyjscy szpiedzy mieli za niewielką opłatę kolportować ulotki z rosyjską propagandą, ale z informacji ujawnionych jeszcze w zeszłym roku przez „Washington Post” wynika, że kolejne zlecenia były znacznie poważniejsze – mieli przeszukiwać polskie porty morskie, wzdłuż torów kolejowych umieszczać kamery oraz ukrywać urządzenia śledzące w ładunkach wojskowych kierowanych na Ukrainę.

Polityka 23.2024 (3466) z dnia 28.05.2024; Ludzie i wydarzenia. Kraj; s. 8
Reklama