Coraz bardziej epicka sprawa Ziobry i funduszu. Tak się teraz tłumaczą hojnie obdarowani
Związany z PiS dziennikarz Michał Karnowski na swoim portalu wPolityce.pl dał wykładnię, jak politycy i dziennikarze prawicy mają odnosić się do zeznań Tomasza Mraza przed parlamentarnym zespołem ds. rozliczenia rządów PiS. Instrukcja Karnowskiego zaczyna się od tytułu jego artykułu, gdzie oświadcza, iż właśnie trwa nagonka mająca na celu (sic!) zabicie „Zbigniewa Ziobro”.
Tymczasem, jak dowiadujemy się z rozpisanego na sześć punktów (po pierwsze, po drugie…) tekstu, ręcznie sterując wydatkami z Funduszu Sprawiedliwości (FS), ustawiając konkursy pod określone podmioty, które miały dostać dofinansowanie itp., Ziobro przejawiał słuszną gospodarską troskę o publiczny grosz i jak najbardziej efektywne jego wydawanie.
Panie Karnowski, proszę nie robić z nas idiotów! Zarzuty dotyczą finansowania działalności politycznej poprzez manipulacyjne i nieuczciwe gospodarowanie publicznym funduszem. A co do gospodarskiego oka ministra, to ma być ono zamknięte na czas przygotowywania i trwania transparentnych i obiektywnych konkursów grantowych. Cat-Mackiewicz o takich ekwilibrystach jak pan mówił, że odwracają kota ogonem – i to do góry. Zaś co do zarzutu planowania zabójstwa, to powinien mieć pan za to proces, tylko że nikomu pewnie nie zechce się go wytoczyć. Ale (excusez le mot) do rzeczy.
Czytaj też: Afera Funduszu Sprawiedliwości i służby w domu Ziobry. Na końcu i tak jest sąd
Sprawa Ziobry. Jedna z wielu
Sprawa Funduszu Sprawiedliwości w Prokuraturze Krajowej, śledztwa dziennikarskie i badania prowadzone przez parlamentarny zespół ds. rozliczenia rządów PiS rozwijają się w tempie iście serialowym. Co dzień nowy odcinek i nowe sensacje. I jak to dziś bywa w życiu publicznym – wątki tragiczne przeplatają się z komicznymi. Tak już zapewne będzie do końca, a koniec nastąpi nieprędko. Bo praca posłów i dziennikarzy to jedno, a postępowania prokuratorskie i procesy przed sądem to drugie. I to drugie ciągnie się w Polsce nawet latami.
Tragiczne w sprawie Ziobry jest to, że skala zarzucanych mu nadużyć (bynajmniej nie tylko tych związanych z Funduszem Sprawiedliwości) w miarę ujawniania nowych faktów okazuje się coraz większa, a tymczasem winowajca, jak sam informuje, znajduje się w coraz gorszym stanie zdrowia. Roman Giertych powiedział, że nie da się zaszantażować chorobą Ziobry, bo to prawo stanowi, co jest, a co nie jest dopuszczalne z takiej sytuacji. Nie zmienia to faktu, że trwa publiczny proces ujawniania szczegółów niegodziwej działalności człowieka, któremu jednocześnie przecież współczujemy. Chorując tak ciężko, powinien mieć spokój, a jednak tak pokierował swoim życiem i postępowaniem, że teraz, w ciężkich chwilach, tego spokoju nie ma. Doprawdy nie wiadomo już, za co się chwycić, próbując ogarnąć aktualny stan tej jednej tylko „sprawy Ziobry”.
Opus Dei i Roksana Węgiel
Nagrania skruszonego dyrektora Departamentu Funduszu Sprawiedliwości w Ministerstwie Sprawiedliwości Tomasza Mraza, od kilku tygodni zeznającego przed powołanymi przez ministra Bodnara prokuratorami Prokuratury Krajowej zajmującymi się aferą FS, dopiero zaczynają być ujawniane. A jest tego ok. 50 godzin z dwóch lat.
Wiemy już, jak wiceminister Marcin Romanowski konsultował z prokuratorem Jakubem Romelczykiem (właśnie zawieszonym za te nielegalne konszachty na pół roku) niewszczynanie postępowania w sprawie nieprawidłowości w FS zgłaszanych przez posła Witolda Zembaczyńskiego (chodziło o domniemane nieprawidłowe rozliczenia z fundacją Ex Bono). To sprawa o znacznym ciężarze gatunkowym.
Natomiast ostatnia rewelacja jest z gatunku tych komicznych. Oto zastępca i „kadrowy” Ziobry Marcin Romanowski z Opus Dei razem z wysłannikiem stałego beneficjenta Ziobry Tadeusza Rydzyka zastanawiają się, jak ukręcić łeb pomysłowi swoich pryncypałów zorganizowania, w wyniku „konkursu”, koncertu deklarującej swą intensywną pobożność młodej gwiazdy estrady Roksany Węgiel. Gdyby kogoś zainteresowało, ile sobie winszuje „ogarniająca tematykę religijną” p. Węgiel, to jak wynika z ministerialnych niedyskrecji – 30 tys. zł. Nie mnie oceniać, czy to dużo, czy mało.
Czytaj też: Przelewy zatrzymane, prokuratorzy na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę
Ziobro, główny decydent
Bo z korupcją, także tą polityczną, tak już jest, że w ferworze dokazywania i w poczuciu zupełnej bezkarności chwilami przekracza się granice śmieszności. Wtedy można się pośmiać, chociaż należy pamiętać, że każdy milion, ba, każda złotówka sprzeniewierzona z Funduszu Sprawiedliwości to krzywda którejś z ofiar przestępstwa albo opuszczającego bez środków do życia zakład karny byłego więźnia – bo oni tych pieniędzy nie dostaną.
Mraz powiedział to jasno w trakcie swoich zeznań przed zespołem parlamentarnym, potwierdzając coś, co wszyscy i tak od dawna wiedzą, mianowicie że konkursy związane z wydatkowaniem środków z FS były w większości nierzetelne. I był w swoich zeznaniach godnych świadka koronnego (o status tzw. małego świadka koronnego się ubiega), a co najmniej świadka „skruszonego”, chwilami bardzo konkretny.
Warto zacytować fragment mówiący o nielegalnym finansowaniu działalności Solidarnej (potem Suwerennej) Polski w oparciu o FS: „Właściwie każdy okręg wyborczy i pełnomocnik danego okręgu wyborczego posiadali swój limit. To była jedna z najpilniej strzeżonych tajemnic związanych z Funduszem”. Na tajnej liście polityków mających korzystać z dofinansowań obok nazwisk wymienione były kwoty – od 700 tys. zł do miliona. Jak zeznał Mraz, politycy Suwerennej Polski kupowali za te pieniądze głosy i poparcie. Jednocześnie Mraz odrzuca (bardzo mało wiarygodne, trzeba przyznać) tłumaczenia Ziobry, że nie zajmował się wprost dysponowaniem środkami z FS. To Ziobro był „głównym decydentem” i doprawdy trudno wyobrazić sobie, aby było inaczej, choćby w świetle nielicznych jak dotąd ujawnionych nagrań.
Tak się mnożą patologie i nadużycia
Zrzucanie winy na współpracowników i umywanie rąk przez Ziobrę nie spotkało się z dobrym przyjęciem tych ostatnich, czemu też trudno się dziwić. Podwładni wolą brnąć w przewrotny dyskurs Karnowskiego, czyli idą w „dobrego gospodarza”. A dobry gospodarz sam prowadzi krówkę do byka. Jak zeznał Mraz: „Wiele razy minister Zbigniew Ziobro, minister Marcin Romanowski informowali podmioty przez siebie preferowane o tym, że konkurs zostanie ogłoszony, jakie będą jego warunki, jeszcze przed oficjalnym ogłoszeniem go. Podmioty, na których zależało ministrowi Ziobrze i ministrowi Romanowskiemu, otrzymywały pomoc w przygotowywaniu oferty”.
Romanowski tłumaczy się z tego w swoim oświadczeniu, pisząc, że przecież minister ma właściwie arbitralną władzę w sprawach dysponowania środkami FS. No właśnie. Ma, bo sobie taką za pomocą zmiany rozporządzenia w 2022 r. zapewnił, a jeśli dodamy do tego jak najgorsze praktyki urzędnicze, polegające na „dyskrecjonalnym” (czyli wedle osobistego uznania) podejmowaniu decyzji i sterowaniu konkursami (co czyni z nich fikcję), to patologia i nadużycia mogą plenić się bez przeszkód.
Czytaj też: NIK obnaża Ziobrę. Szokujące wyniki kontroli w Funduszu Sprawiedliwości
Grupa przestępcza z Ziobrą na czele
Panu Romanowskiemu i jego obrońcom na prawicy i w prawicowej prasie wydaje się, że skoro na wszystko są „kwity” i „podkładki”, to nikogo nie można już o nic oskarżyć. Otóż nie. Zabezpieczanie się papierkami, czyli zmowa w celu wytworzenia biurokratycznej fikcji kryjącej nadużycia, np. nielegalne finansowanie działalności politycznej, przestaje być skuteczne, gdy za pomocą dowodów i świadectw taką zmowę się przed sądem udowodni. A nagrania – legalne, wbrew temu, co twierdzą niektórzy politycy i dziennikarze – takich dowodów w sprawie FS dostarczają.
Wszystkim, którzy chwytają się dziś tanich argumentów o politycznej nagonce, o Mrazie jako agencie PO w resorcie sprawiedliwości, o osobistej zemście Giertycha, któremu groził za czasów PiS proces sądowy, polecam wsłuchanie się w głos Donalda Tuska, który całej sprawie nadaje stosowne, bardzo niekorzystne dla Ziobry i „ziobrystów” proporcje. Premier powiedział w wywiadzie z Justyną Dobrosz-Oracz: „Jeśli dzisiaj i sąd, i prokuratura uznają, że zeznania i materiały, jakie dostarczył sygnalista, czyli dyrektor Mraz, który sypie (przepraszam za to sformułowanie) swoich byłych kolegów z MS; jeśli oni uważają (a to powiedzieli publicznie), że jego zeznania są wiarygodne, to mamy do czynienia de facto z zorganizowaną grupą przestępczą, na czele której stał prokurator generalny”. I to jest, owszem, tragiczne.