Europejski Zielony Ład znalazł się pod ostrzałem. Atak na politykę klimatyczną jest głównym tematem prawicy w kampanii do Parlamentu Europejskiego. PiS zapowiada, że zablokuje Zielony Ład. Jak powiedział Jarosław Kaczyński, „Zielony Ład do kosza”, cokolwiek to oznacza. Z kolei Dobromir Sośnierz z Konfederacji wyraził stanowisko swojego środowiska w następującej zwięzłej formule: „Zielony Ład to obłąkany plan ekoterrorystów z Brukseli!”
Jednak program zielonej transformacji atakuje nie tylko prawica. Można wręcz odnieść wrażenie, że koalicja rządząca odpuściła temat i w dużej mierze ulega prawicowej narracji w tym obszarze. Co więcej, przerzuca odpowiedzialność na poprzedni rząd – i przypomina, że to „PiS zgodził się na Zielony Ład”; co jest zresztą prawdą. W konsekwencji nie ma obecnie nikogo, kto otwarcie broniłby kompleksowej i sprawiedliwej polityki klimatycznej – a nawet nie tylko bronił, co przedstawił własną atrakcyjną propozycję, która pokazywałaby, że mówimy o programie rozwoju polskiej gospodarki i poprawie jakości życia Polaków.
W krótkim terminie jest to zrozumiałe – trudno odpowiedzieć na dziko populistyczne hasła i wyjaśnić złożony proces zielonej transformacji w czasie kampanii wyborczej. Do tego kampanii wyborczej, która już mało kogo interesuje, skoro ludzie są zmęczeni dotychczasowymi. Ale w dłuższej perspektywie może to być problem – ponieważ niepostrzeżenie cała scena polityczna przesuwa się na prawo, a zielona polityka potrzebuje społecznej akceptacji, aby była możliwa.