Kraj

Lewica chce się odbudować w Europie. Będzie 8 proc. i co najmniej pięć mandatów?

Politycy Lewicy podczas sobotniej konwencji Politycy Lewicy podczas sobotniej konwencji Maciek Jaźwiecki / Agencja Wyborcza.pl
W teoretycznie najłatwiejszych dla siebie wyborach do Parlamentu Europejskiego Lewica będzie próbowała odbudować poparcie i udowodnić, że potrafi przekonująco odróżnić się od lewicującej Koalicji Obywatelskiej.

Przekroczenie progu oznacza trzy mandaty, kolejne zależą od wyniku ogólnego, a ich przydział od jego rozłożenia w regionach. Pewni wyjazdu do Strasburga i Brukseli mogą być Robert Biedroń (Warszawa), Joanna Scheuring-Wielgus (Poznań) i Maciej Konieczny (Katowice). W kolejce po ewentualny mandat czekają Krzysztof Śmiszek (Wrocław), Andrzej Szejna (Kraków), Marek Belka (Łódź) i Włodzimierz Cimoszewicz (Gorzów Wielkopolski).

Czytaj: Słaby wynik Lewicy, Hołownia poczuł krew. Tusk to przetnie?

Wejście do Unii i potrzeba zmian

Lewica próbuje pogodzić przeszłość z przyszłością. Symbolem wstąpienia do Unii 20 lat temu oraz drogi, którą Polska od tego momentu przeszła, są byli premierzy Cimoszewicz i Belka. Początek sobotniej konwencji Lewicy w Warszawie był sentymentalną podróżą do wspomnień sprzed 20 lat, młodości oraz 2004 r., kiedy nastąpiło wejście Polski do Unii. Kandydaci pokazywali swoje zdjęcia i wspominali, na jakim etapie w życiu byli oraz co wstąpienie do wspólnoty im dało.

Kilkukrotnie liderzy podkreślali, że to Lewica wprowadziła Polskę do Unii oraz że to rolą lewicowych ugrupowań będzie unijne instytucje zmienić. Scheuring-Wielgus mówiła o „brunatnych siłach”, które należy zatrzymać.

Reklama