Pańska łaska Ziobry i miliony dla mediów z Funduszu Sprawiedliwości. Co o tym sądzić?
Właśnie się dowiedzieliśmy, dzięki publikacji w OKO.press, ile Zbigniew Ziobro wraz ze swoimi zastępcami przeznaczyli pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości na promocję medialną. Dużo. Dziesiątki milionów. Od dawna wiadomo, że ze środków dla ofiar przestępstw i na resocjalizację więźniów Ziobro finansował m.in. skrajnie homofobiczne dodatki do tygodnika Pawła Lisickiego „Do Rzeczy”, a także media Tadeusza Rydzyka.
Dziś znamy więcej szczegółów tego trwającego przez lata procederu. „Do Rzeczy”, kiedyś finansowane za pośrednictwem fundacji Strażnik Pamięci, a ostatnio za pośrednictwem Orlego Pióra, w styczniu 2023 r. dostało np. 3 mln zł. Jednakże sprawa ma większy zakrój, nie sprowadza się do finansowania skrajnie prawicowej propagandy. Jest w tym coś jeszcze – jakaś pańska łaskawość, z której korzystały prawie wszystkie duże media w Polsce. Obraz jest taki, że na posypanym złotym brokatem tle widnieją dwie białe plamy: Agora i „Polityka”, które z Funduszem Sprawiedliwości nie miały nic wspólnego. Daje to do myślenia, aczkolwiek to myślenie nie prowadzi do jednoznacznych wniosków.
Czarne chmury nad Ziobrą
Zbigniew Ziobro od kilku tygodni udziela się publicznie, m.in. poprzez wywiady w prawicowej prasie, gdzie zapowiada rozliczenia z obecnym rządem. Nie można wątpić, że gdyby przyszło Ziobrze odzyskać stanowisko prokuratora generalnego, użyłby i nadużył swojej władzy, aby politycznych wrogów powsadzać.
Dziś jednak to nad nim zbierają się czarne chmury, a jednym z najważniejszych wątków „sprawy Ziobry” są wielomilionowe nadużycia polegające na niezgodnym z przeznaczeniem wydawaniem ogromnych środków z Funduszu Sprawiedliwości, co potwierdza NIK w swym druzgocącym raporcie pokontrolnym z 2021 r. Były dotacje dla sprytnych księży biznesmenów, które dziś bardzo nie podobają się prokuratorom. Były dotacje dla strażaków i kół gospodyń wiejskich. Były prezenty dla szpitali w miastach, z których do Sejmu startowali partyjni koledzy Ziobry. Jednak chyba najbardziej bulwersujące jest pakowanie milionów do kabz wydawców ultraprawicowych i bigoteryjnych materiałów, których cały sens streszcza się w potępianiu wszystkiego, co nie jest ortodoksyjnie narodowo-katolickie i których celem jest wychowywanie elektoratu skrajnej prawicy. Strumień pieniędzy „na promocję Funduszu Sprawiedliwości” rozlewał się jednakże znacznie szerzej.
Kto dostawał od Ziobry te pieniądze? Nie dziwimy się, że portal Tomasza Sakiewicza niezalezna.pl wraz z jego TV Republika otrzymały blisko 5 mln zł. To wszak bezpośrednie zaplecze medialne „ziobrystów”. Fratria, wydawca wpolityce.pl i „Sieci”, musiała się zadowolić kwotą niespełna 3,7 mln. Bardziej zaskakująca (choć nie dla ludzi z branży) jest informacja, że największym beneficjentem umów o bezpośrednie finansowanie „promocji” była Wirtualna Polska, która otrzymała łącznie 7,1 mln zł, z czego ponad 5 mln w samym 2019 r.
Intensywność tych zakupów, a de facto dotacji dla prywatnego medium, zależała od tego, kto był redaktorem naczelnym. Najgorętsze stosunki z Ministerstwem Sprawiedliwości miał, jak wynika z danych, Tomasz Machała. Potężny portal nie był wprawdzie tubą PiS, ale krytyka władzy też nie była jego specjalnością. A to już niemało.
Za wcześnie na osądy etyczne
Zadziwia skala finansowania mediów, które nie kojarzą się wprost z walką polityczną. Ponad 5 mln zł dostała spółka Time kontrolująca Radio Eska, Eska Rock, VOX FM i Radio Plus. Radio RMF FM otrzymało zlecenia na 3,6 mln zł, a Polsat 3,16 mln. Natomiast – dla porównania – ultraprawicowe media Tadeusza Rydzyka – 3 mln, a nie mniej prawicowa „Niezależna Gazeta Polska” Tomasza Sakiewicza – 2,7 mln. Do tego mamy jeszcze „Wprost” – 861 tys. zł.
Jak widać, pieniądze na media – upraszczając i umownie to ujmując – zależne i niezależne rozdysponowywane były w miarę równomiernie. Robi to pewne wrażenie, że poważne kwoty szły również do „Rzeczpospolitej” (1,2 mln zł), „Dziennika Gazety Prawnej” (1 mln zł), a także mediów koncernu Ringier Axel Springer Polska („Newsweek”, Onet, „Fakt”) – 2,46 mln. Co o tym sądzić?
Kwoty te wzbudzają niepokój o przyzwoitość mediów mających opinię przyzwoitych, lecz trzeba wstrzymać się z ocenami do czasu ustalenia, co tak naprawdę było przez MS kupowane. Część zleceń nie miała bowiem politycznego charakteru i broni się z punktu widzenia realnych celów Funduszu Sprawiedliwości. Jest więc za wcześnie na osądy etyczne. Trudno będzie się w tym rozeznać, bo korumpowanie polityczne mediów jest podstępne i zakamuflowane do tego stopnia, że nawet „urabiana” firma czy redakcja może nie zdawać sobie z tego sprawy.
Macki sięgające tu i tam, sieci oplatające to i owo, płaszczyki do przykrywania manipulacji oraz parawany zasłaniające korporacyjną kuchnię to wyszukane metafory opisujące bardzo zawikłaną rzeczywistość. Jedno jest pewne: wydawcy nie mogą wywierać na redakcje posiadanych przez siebie mediów żadnych nacisków wynikających z zaciągniętych zobowiązań biznesowo-politycznych. Tylko bowiem pod tym warunkiem takie zobowiązania są niewykonalne. Z drugiej strony, gdy wydawca otrzyma zlecenie na jakieś publikacje, to potem każdy je w tych mediach widzi. Czasem nie trzeba niczego mówić na głos, żeby wiadomo było, o co chodzi.
Czy media mają moralnego kaca?
Tak czy inaczej, wody są mętne. Umów z mediami było aż 244, a ostatnie zawierano już na odchodne, po przegranych przez PiS wyborach. Jeszcze 13 listopada 2023 r. 45 tys. zł dostała związana z Robertem Bąkiewiczem Telewizja Media Narodowe. Jednakże te umowy to dalece nie wszystko. Wielkie pieniądze dla mediów, bo aż 36 mln, popłynęły przez pośredników – dwie firmy i trzy konsorcja, które zawarły z MS umowy ramowe, by dalej zamawiać konkretne publikacje w poszczególnych mediach. Mechanizm ten miał gigantyczny zakrój, przekraczający 100 mln zł. Do momentu utraty władzy przez PiS spożytkowano tylko trzecią część tych kwot.
Czy media mają dziś moralnego kaca, wstydząc się swoich – nawet dalekich od wszelkiej korupcji – związków z tak zepsutą władzą, jaką była ekipa Ziobry? Nie wiem, ale z całą pewnością kaca nie ma ten, kto nie pił wcale.