Barka polskiego Kościoła dawno wpłynęła na mieliznę. Wybory szefa episkopatu to potwierdzają
Biskupi wybrali nowego przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski. Sądząc po zdjęciach z ich zebrania, atmosfera była gęsta. Który biskup cieszył się i klaskał, szczerze gratulując zwycięzcy, a który klaskał i cieszył się na pokaz? Którego usta ułożyły się w grymas, a który od nowo wybranego przewodniczącego się odwrócił? Zdjęcia oddają dynamikę chwili. Ale przecież barka polskiego Kościoła dawno wpłynęła na mieliznę, gdzie dynamiki żadnej nie ma. Ostatnie wybory w episkopacie są tego potwierdzeniem.
Albowiem, zgodnie z przewidywaniami, biskupi w większości postawili na szerzej nieznanego metropolitę gdańskiego abp. Tadeusza Wojdę – został nowym szefem KEP. Na jego zastępcę wybrali abp. Józefa Kupnego z Wrocławia. Po 10 latach kierowania pracami biskupów z funkcją żegnają się abp Stanisław Gądecki i jego zastępca abp Marek Jędraszewski.
Wyborem abp. Wojdy zawiedzeni są ci, którzy oczekiwali zmian, zwłaszcza otwarcia Kościoła na współczesny świat oraz większej wrażliwości na rozliczenie przestępstw seksualnych i zapobieganie im w przyszłości.
Abp Wojda chwilowy rozgłos zapewnił sobie wypowiedzią z lipca 2019 r., gdy wydał odezwę do swoich ówczesnych diecezjan przed białostockim marszem równości: „Powtarzamy za kard. Stefanem Wyszyńskim »Non possumus«. Nie możemy pozwolić, aby wyśmiewano wartości dla nas najświętsze i bezkarnie obrażano nasze uczucia religijne. Nie bądźmy wobec tego faktu obojętni!” (przywołany Wyszyński w 1953 r. sprzeciwiał się ingerencjom władz PRL w życie Kościoła).
W uczestników marszu rzucano kamieniami, jajkami i petardami. Kilkoro pobito. Abp Wojda był mądry po szkodzie: „Nie do pogodzenia z postawą chrześcijanina, naśladowcy Chrystusa, były akty przemocy i pogardy” – deklarował później.