Część komentatorów polskiego życia publicznego zaczyna odczuwać znużenie śledztwami w sprawie nadużyć rządów Zjednoczonej Prawicy – dowiadujemy się niemal codziennie z mainstreamowych mediów. Grzegorz Sroczyński z portalu gazeta.pl stwierdził na przykład ostatnio, że „Komisje sejmowe ds. rozliczeń tego i owego, pisowskie afery i kolejne »obajtki« już publiczność nudzą, jeszcze czasem kogoś to wzmoży i uruchomi, ale już głównie fanboyów na twitterze, a nie normalsów. Kaczyński już nie rządzi – a o to głównie w tych wyborach ludziom chodziło”.
Pomijając już fakt, że polityka to jednak nie tylko igrzyska i kategoria nudy nie bardzo przystaje do jej opisu, ze słów tych wynika całkowity niemal brak zrozumienia dla sensu rozliczeń. Odsunięcie Jarosława Kaczyńskiego od władzy nie było przecież celem samym w sobie, lecz raczej niezbędnym etapem naprawiania naszego kraju.
Rząd Zjednoczonej Prawicy w ciągu ośmiu lat stworzył system mafijnych w swej istocie, polityczno-medialno-biznesowych powiązań, który powoli, ale konsekwentnie oplatał wszystkie obszary funkcjonowania państwa. Częścią tego układu były nawet niektóre uczelnie wyższe, co wyjątkowo dobitnie pokazał przykład Collegium Humanum. Przejęcie spółek Skarbu Państwa przez ludzi powiązanych z władzą nie byłoby możliwe w tak szybkim tempie i na tak masową skalę, gdyby nie karykaturalnie uproszczone studia MBA, których dyplom uprawniał do zasiadania w radach nadzorczych. Wcześniej jednak zadbano o wprowadzenie właściwego zapisu do ustawy o członkach rad nadzorczych spółek z udziałem Skarbu Państwa, zwalniającego absolwentów MBA z trudnego egzaminu. Choć szybką ścieżkę zdobywania dyplomów w Collegium Humanum przygotowano prawdopodobnie specjalnie dla osób powiązanych ze Zjednoczoną Prawicą, to na takie dyplomy połasili się także niektórzy politycy ówczesnej opozycji.