Kraj

Ratuj się, kto może

Edgar Kobos Edgar Kobos Tomasz Jastrzębowski / Reporter
Warto dostrzec symptom rozpadu więzów lojalności w obozie PiS i wypierania ich przez indywidualne strategie wedle logiki „ratuj się, kto może”.

Komisja badająca aferę wizową powstała najpóźniej i kiedy wreszcie zaczęła przesłuchiwać, entuzjazm opinii publicznej wobec sejmowych śledztw zdążył już opaść. Na posiedzeniach jej krewniaczek działo się niewiele, jeśli nie liczyć przepychanek pomiędzy jej członkami, bo już przesłuchania niedawnych notabli – z ich dyżurnym pakietem „nie wiem”, „nie przypominam sobie” itd. – pozostawiały niedosyt. Ze sprawą wydawania nielegalnych wiz dodatkowo był ten problem, że chociaż istotnie wpłynęła na dynamikę ubiegłorocznej kampanii, uchodziła za praktycznie już wyjaśnioną; przynajmniej jeśli chodzi o prześwietlony przez media korupcyjny mechanizm. Zagadkę stanowiła co najwyżej faktyczna skala patologii.

Próba przesłuchania głównego bohatera afery Piotra Wawrzyka zakończyła się zresztą fiaskiem. Chociaż były wiceszef MSZ wcześniej deklarował, że odpowie na pytania, już przed obliczem komisji nabrał wody w usta, wymawiając się postępowaniem prokuratorskim. Kiedy jednak miejsce Wawrzyka zajął jego nieformalny współpracownik z czasów afery Edgar K., zrobiło się ciekawiej. Już na wstępie świadek poprosił o podanie pełnego nazwiska Kobos, co było jasną deklaracją otwartości na współpracę ze śledczymi. Do tej pory funkcjonował na papierach kolejnego z obrotnych pisowskich młodzianów, jacy licznie krążyli po orbitach tamtej władzy: pieczeniarza podpiętego pod wpływową figurę, krzyżówki Bartłomieja Misiewicza (tego od Macierewicza) z Pawłem Gajewskim (od Jacka Kurskiego). Dolce vita za publiczną kasę dobiegło jednak końca, a teraz trzeba się mierzyć z prokuratorskimi zarzutami i perspektywą odsiadki.

W tej sytuacji Kobos postanowił zatroszczyć się o status „małego świadka koronnego”. Już na niejawnej części przesłuchania miał się przyznać do brania łapówek i wręczania prezentów swojemu patronowi Wawrzykowi, a do tego zarzucił pisowskiej prokuraturze, że chciała ukręcić łeb niewygodnej sprawie.

Polityka 11.2024 (3455) z dnia 05.03.2024; Ludzie i wydarzenia. Kraj; s. 8
Reklama