Odkręcić pisowską destrukcję, w której ważną rolę odegrał Duda. Rząd bierze się za neo-KRS
Ustawa, którą właśnie przyjął rząd, pozwoli powołać nową Krajową Radę Sądownictwa. Prezydent może zgłaszać obiekcje, że oznacza to przerwanie kadencji wybranych do niej 15 sędziów (ściślej neosędziów), ale ponieważ już raz, w 2017 r., podpisał ustawę o pisowskiej neo-KRS, przerywającą kadencję działającej wówczas Rady, byłby z takim argumentem niewiarygodny.
Tymczasem zmiany trybu wyboru sędziów do KRS wymaga od Polski szereg wyroków Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, a także wyrok TSUE, wyroki Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego. Oprócz tego jest opinia Komisji Weneckiej i stanowisko Europejskiej Sieci Krajowych Rad Sądownictwa, która wykluczyła upolitycznioną neo-KRS ze swojego grona jako ciało pozbawione niezależności.
Andrzejowi Dudzie będzie więc trudno znaleźć argumenty za zablokowaniem tej ustawy. Szczególnie że została we wtorek przedstawiona przez ministra sprawiedliwości Adama Bodnara podczas unijnej Rady ds. Ogólnych jako jedna z całego pakietu ustaw, których przyjęcie ma spowodować zamknięcie procedury „poważnego naruszenia wartości Unii” z art. 7 Traktatu, którą Komisja Europejska wszczęła wobec Polski w 2017 r. – w związku ze zmianami w sądownictwie.
Czytaj także: Miny Dudy. Wpada we własne sidła, ponosi niemal wyłącznie bolesne i zawstydzające porażki
Jego podpis oczyszcza i uświęca?
Projekt o KRS przygotowany w Ministerstwie Sprawiedliwości – wbrew zwyczajowi, który ustalił się przez ostatnie osiem lat rządów PiS – posłano do konsultacji społecznych. I – co jeszcze bardziej łamie obyczaj rządów PiS – po tych konsultacjach wprowadzono znaczące zmiany. Zrezygnowano np. z prawa zgłaszania kandydatur przez grupę 2 tys. obywateli oraz przez inne zawody prawnicze – kandydatury mogą zgłaszać jedynie sędziowie. Zależnie od instancji (sądu rejonowego, okręgowego czy apelacyjnego) chcący reprezentować ją kandydat/-ka będzie musiał/-a zebrać podpisy poparcia od 10 do 40 sędziów. Z kandydowania wyłączeni będą neosędziowie. Ale nie wszyscy. Ci, którzy – jak sędzia Anna Kalbarczyk z Sądu Apelacyjnego w Warszawie – wrócą do sądu, z którego zostali wadliwie awansowani, będą mogli startować w wyborach.
To zachęta dla innych neosędziów, by z własnej woli przestali nimi być, a co za tym idzie – przestali wydawać wyroki, które z powodu ich udziału będą kwestionowane. Można powiedzieć, że to szansa na samooczyszczenie się środowiska sędziowskiego: wracając na poprzednie miejsca służbowe, mogliby rozwiązać problem, który dziś budzi nie tylko emocje, ale też pewne wątpliwości prawne. A przede wszystkim twardy opór prezydenta Dudy, który uważa utrzymanie awansów neosędziów za punkt honoru, a ich weryfikację – za łamanie jego konstytucyjnych prerogatyw. Domaga się uznania uzdrowicielskiej mocy jego aktu powołania sędziego: nawet, jeśli wyłoniono kandydaturę w niekonstytucyjnej procedurze. Prezydencki podpis ma niby całą tę procedurę oczyszczać i uświęcać.
Wybory do zupełnie nowej KRS – w sensie technicznym – przeprowadzi Państwowa Komisja Wyborcza, a głosować będą wszyscy polscy sędziowie (ponad 10 tys.). Protesty wyborcze będzie można składać do NSA. Będzie też „czynnik społeczny” w postaci Rady Społecznej jako organu doradczego KRS. Nie będzie ona miała władzy, ale może zabierać głos w sprawie działania sądów z perspektywy ich klientów.
Ustanowienie nowej KRS jest ważne, bo zahamuje proces nominacji neosędziów do Sądu Najwyższego (do sądów powszechnych i administracyjnych konkursy ogłasza minister sprawiedliwości i Adam Bodnar już je zablokował). Oczywiście nie da się wykluczyć, że Andrzej Duda podpisze ustawę po wcześniejszym obsadzeniu wszystkich 24 wolnych miejsc w SN.
Drugim ważnym efektem byłoby otwarcie drogi do wymiany neoprezesów sądów, w tym Piotra Schaba, na którego odwołanie nie zgodziło się neo-Kolegium Sądu Apelacyjnego w Warszawie, a neo-KRS podjęła uchwały w jego obronie (tak przed odwołaniem, jak i przed pociągnięciem go do odpowiedzialności dyscyplinarnej). Gdyby przywrócić niezależną KRS, minister sprawiedliwości mógłby odwołać się do niej i przełamać obronę.
Czytaj też: Jak odbetonować zagarnięte przez PiS instytucje prawa
Czas płynie, Duda odejdzie
Rząd ma nadzieję, że na 20. rocznicę przystąpienia Polski do Unii Europejskiej (1 maja) uda się zamknąć procedurę przywracania praworządności z art. 7 Traktatu.
Wszystkich ustaw naprawczych ma być dziewięć. Po unieważnieniu wyboru dublerów do Trybunału Konstytucyjnego (uchwałą Sejmu, która ma się odwoływać do orzeczeń TK i ETPCzK) los wydanych z ich udziałem wyroków ma uregulować ustawa. W Sądzie Najwyższym ustawa ma znieść neoizby Kontroli Nadzwyczajnej i Odpowiedzialności Zawodowej. Status obu podważyły wyroki TSUE, ETPCz oraz Sądu Najwyższego. Zniesiona ma być też skarga nadzwyczajna, która służyła Zbigniewowi Ziobrze do zmieniania prawomocnych wyroków sądów. Ta skarga to dzieło prezydenta Dudy, więc słaba jest nadzieja, że taką ustawę podpisze.
Następna ma być ustawa znosząca ustawę kagańcową, czyli zakazującą sędziom stosowania wyroków międzynarodowych trybunałów do weryfikacji prawidłowości powołań sędziów. Ustawę kagańcową TSUE uznał (po skardze Komisji Europejskiej) za naruszającą unijne prawo. Będzie też ustawa regulująca status neosędziów i ich wyroków, ustawa o pracownikach sądów i prokuratur oraz reforma prokuratury – w dwóch ustawach. Pierwsza ma rozdzielić stanowiska Prokuratora Generalnego i ministra sprawiedliwości. Takiego rozdziału Zbigniew Ziobro praktycznie już dokonał uchwaloną na odchodnym nowelizacją: większość obowiązków Prokuratora Generalnego przekazał wskazanemu przez siebie Prokuratorowi Krajowemu. Ten rozdział trzeba teraz poprawić, żeby był konsekwentny i racjonalny, bo dziś tworzy dwuwładzę w prokuraturze. Druga ustawa ma być właściwą, głęboką reformą prokuratury.
Trzeba się liczyć z tym, że wielu z tych ustaw Andrzej Duda nie podpisze, ponieważ odwracają destrukcję ustroju dokonaną z jego udziałem przez rządy PiS. Ale ważne, żeby były sukcesywnie uchwalane, bo dla Komisji Europejskiej są dowodem na naprawę polskiego wymiaru sprawiedliwości, a więc kluczem do uruchomienia pieniędzy na KPO.
A czas płynie i kadencja Andrzeja Dudy nieuchronnie skończy się w czerwcu przyszłego roku.