Kariery sprzed kamery
Kariery sprzed kamery. Kogo Kaczyński posłał do komisji śledczych
„To są wszystko przedsięwzięcia bardzo wątpliwego charakteru, ale zobaczymy, jak będą wyglądały” – mówił Jarosław Kaczyński w listopadzie jeszcze przed powołaniem trzech komisji śledczych ds. rozliczenia trzech afer PiS: wizowej, wyborów korespondencyjnych i Pegasusa. Potem prawica pogroziła bojkotem komisji. Marek Suski ogłosił, że klub PiS nie wskaże kandydatów do komisji, jeśli nie dostanie w nich po pięciu miejsc (na 11), tak aby skład komisji odzwierciedlał siłę poszczególnych partii w parlamencie. W takiej konfiguracji PiS i Konfederacja mieliby większość w każdej komisji. Ostatecznie koalicja zgodziła się na czterech członków PiS, na co partia Kaczyńskiego przystała.
Sejm powołał jak dotąd trzy komisje śledcze. Pierwsza ma wyjaśnić nieprawidłowości przy okazji wyborów korespondencyjnych w 2020 r., gdy PiS po wybuchu pandemii w ekspresowym tempie zmieniał przepisy, by odbyło się głosowanie listowne na prezydenta, a rządzący – według NIK – działali bez podstawy prawnej. Druga komisja zajmuje się aferą wizową, która wybuchła w czasie kampanii parlamentarnej w zeszłym roku i zakończyła się wówczas dymisją wiceministra spraw zagranicznych. Trzecia komisja bada aferę z zakupem Pegasusa za pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości; według koalicji rządzącej oprogramowanie służyło inwigilacji opozycji, ale także wojnom frakcyjnym w PiS, bo podsłuchiwani mieli być także ważni politycy z poprzedniej ekipy rządowej.
Komisje różnią się zakresem badanych spraw, ale ich wspólnym mianownikiem jest próba rozliczenia poprzedniej władzy, sprowadzenie Kaczyńskiego, Mateusza Morawieckiego, Jacka Sasina czy Elżbiety Witek do roli osób przesłuchiwanych, tłumaczących się z tego, co zrobili. Chodzi także o wzmocnienie podziałów w Zjednoczonej Prawicy, wyłapywanie sprzeczności w zeznaniach świadków, konfrontację jednej koterii z drugą.