Wyjaśnianie afery Pegasusa to będzie publiczna kompromitacja PiS. Z kilku powodów
Rozpoczęło się wyjaśnianie afery Pegasusa. To będzie publiczna kompromitacja PiS. Z kilku powodów
Afera Pegasusa za rządów PiS to nasze polskie Watergate. Poważniejsze niż afera amerykańska, bo tamta wyszła na jaw u swoich początków, a u nas inwigilacja opozycji przez funkcjonariuszy partii Kaczyńskiego, i to w czasie wyborczym, została wykryta post factum.
Właśnie zaczęła prace sejmowa komisja śledcza ds. Pegasusa – najpierw odbywa posiedzenie organizacyjne. To chyba najbardziej wyczekiwana z komisji śledczych. Spodziewamy się politycznych sensacji, ostatnio w szczególności na temat inwigilacji wewnątrz rządzącej przez osiem ostatnich lat ekipy. To na pewno będzie politycznie smaczne, chociaż od ujawnienia „maili Dworczyka” wiemy, że rządzący właśnie z obawy przed wewnątrzkoalicyjną inwigilacją używali do porozumiewania się między sobą prywatnych skrzynek mailowych.
Ujawnienie teraz, kto kogo podsłuchiwał, nie będzie więc dla nich większym zaskoczeniem. Będzie to jednak publiczna kompromitacja zarówno PiS jako organizacji, jak i jej poszczególnych, do niedawna bardzo prominentnych członków. Bo skoro oni sami sobie nie wierzą, to jak można im zaufać?
Podczas pierwszego posiedzenia przegłosowano wezwanie na świadków m.in.: prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę, byłą premier Beatę Szydło oraz byłych posłów PiS Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego.
Przewodnicząca komisji ds. Pegasusa: Władza łamała zasady demokracji
Jak przeciekał pisowski durszlak
To, co będzie w tym ujawnianiu najciekawsze, to poznanie mechanizmów działania takiej inwigilacji. Kto zlecał, komu, czy w ogóle trzymano się jakiejś procedury (w końcu inwigilować można legalnie tylko w związku z prowadzonym śledztwem).