Realizowany przez BBC na całym świecie format opiera się na pytaniach publiczności, zgłaszanych kilkadziesiąt minut przed rozpoczęciem wydarzenia. Stosunkowo niewiele jest więc reżyserowanej publicystyki, sporo improwizacji i autentycznej debaty, bo ani prowadzący, ani goście nie wiedzą, o co przyjdzie im się spierać. Gospodarzem wieczoru był Jonny Dymond, korespondent stacji ds. europejskich w latach 2005–10. Zebranych w sali wielkiej Zamku Królewskiego przywitał żartem, że w słuchawce otrzymuje bezpośrednie polecenia od brytyjskiego rządu. Nie wszystkich panelistów rozbawił. Najszczerszy uśmiech pojawił się u reprezentującego Konfederację wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Bosaka, a wyraźnie spięty siedział na scenie były premier Mateusz Morawiecki.
W debacie uczestniczyły też wicemarszałkini Senatu Magdalena Biejat (Razem) i Agnieszka Pomaska (PO), jedyna w tym gronie przedstawicielka koalicji rządzącej (Razem do rządu nie weszło, ale „popiera go w kluczowych głosowaniach”, co wyjaśnił Dymond). Debata trwała ponad 100 minut, kanał World Service wyemituje ją zarówno w formie programu radiowego (słuchalność: 92 mln osób), jak i telewizyjnego.
Morawiecki porównuje TVPiS do BBC
Spośród zgłoszonych pytań wybrano sześć, które odczytali do mikrofonu ich autorzy. Pierwsze dotyczyło „wejścia policji do budynku TVP” i okoliczności odbicia mediów publicznych w grudniu 2023 r. Pytający chciał wiedzieć, jak uzasadnić wejście mundurowych do państwowych instytucji i „w jaki sposób jest to działanie demokratyczne”. Pomaska wskazała, że przez osiem lat TVP „szerzyła propagandę przeciwko opozycji, NGO-som i innym środowiskom”, więc „musi zostać wyczyszczona”. Dopytywana o zasadność użycia policji, precyzowała, że „w środku znajdowali się ludzie, którzy nie mieli prawa tam przebywać”.
Morawiecki TVP za rządów Zjednoczonej Prawicy porównał do... BBC. Poprosił Dymonda, by „wyobraził sobie sytuację, w której minister rządu Jej Królewskiej Mości bezprawnie odwołuje zarząd BBC, po czym kanał przestaje istnieć”, stwierdzając, że „dokładnie to stało się w Polsce, po raz pierwszy od czasów stanu wojennego”. Były premier napotkał od razu sporo krytycznych reakcji ze strony publiczności, głośno wyrażającej swoje niezadowolenie. Dodał potem, że policjantów na Woronicza „nie było kilkudziesięciu, a kilkuset”, podczas gdy „w środku przebywali politycy, posłowie, którzy mieli prawo do interwencji”. Zakończył stwierdzeniem: „Gwarantuję, że za rządów PiS były w Polsce trzy kanały, każdy prezentujący inny punkt widzenia. Teraz są trzy kanały pokazujące to samo”. „Czy to jest demokracja? Wątpię” – stwierdził, niemal zagłuszany przez publikę.
Magdalena Biejat dodała, że sposób, w jaki przejęto kontrolę nad mediami publicznymi, „nie służy wizerunkowo” rządowi, z drugiej strony nie można było dłużej z tym czekać. Zganiła Morawieckiego za porównanie TVP do BBC, podkreślając, że zna konsekwencje jej propagandy jako wielokrotna uczestniczka protestów antyrządowych. Zgodziła się za to z Bosakiem – oboje stwierdzili, że potrzeba nowej ustawy do regulacji mediów. Lider Konfederacji dodał, że jego formacja popiera odpolitycznienie nadawcy publicznego, ale „za pomocą prawa, a nie siły”.
Czytaj też: Kretynizm prawniczy na przykładzie TVP
Reformy Ziobry i śmiech na sali
Drugie pytanie dotyczyło zmian w wymiarze sprawiedliwości – i tu Morawiecki zaskoczył publiczność, bo zdystansował się od reform Zbigniewa Ziobry. Zaczął wprawdzie od krytyki obecnego szefa resortu Adama Bodnara, który „przedkłada własne rozporządzenia nad konstytucję”, a to „przecież tylko prezydent, zgodnie z ustawą zasadniczą, może w Polsce mianować sędziów”. Podkreślił – co wywołało śmiech z sali – że poprzedni minister sprawiedliwości „nie był tak do końca jego przyjacielem, przynajmniej politycznie”. I dodał, że „miał wiele zastrzeżeń wobec poprzednich reform”, zarazem działania Zjednoczonej Prawicy uznał za „nieporównywalne z nielegalnymi krokami obecnego rządu”. Jego zdaniem celem obecnej ekipy jest „powrót do sytuacji sprzed 2015 r., kiedy sędziowie byli na telefon, co jest standardem rodem z Trzeciego Świata”.
Ripostowały Biejat i Pomaska: pierwsza krytykowała SLAPP-y, pozwy uciszające media i aktywistów, druga wyliczała koszty reform PiS („Sądy pracują dłużej, a działania poprzedniej władzy kosztowały nas pieniądze i zablokowane środki unijne”). Polityczka Razem stwierdziła, że „pokłada ogromne nadzieje w Bodnarze, który jako Rzecznik Praw Obywatelskich współpracował z mnóstwem organizacji pozarządowych”, a posłanka PO zapowiedziała: „Przywrócenie praworządności nie będzie łatwe, ale to zrobimy”. Bosak wieszczył zaś chaos w obliczu zapowiadanych przez rząd Tuska zmian w Sądzie Najwyższym i Trybunale Konstytucyjnym. Dodał, że „Konfederacja proponuje reset konstytucyjny” i uwolnienie TK od wpływu polityków.
Czytaj też: Świat cytuje słowa Dudy o Krymie. Czy ktoś go traktuje poważnie?
Związki LGBT+? Konstytucję można zmienić
Gorąco się zrobiło, gdy stanęła na wokandzie kwestia praw mniejszości seksualnych. Aleksander i jego partner, Kuba, zapytali, kiedy upadnie „tęczowa kurtyna dzieląca Polskę od reszty świata”. Biejat podkreśliła, że „od samego początku swojej kariery w polityce walczy o prawa osób LGBT+”, opowiadając się za małżeństwami jednopłciowymi, przyznaniem im prawa do adopcji, za co, jak przypomniała, „PiS odwołał ją z prezydium sejmowej komisji do spraw polityki społecznej i rodziny”. Jej zdaniem „obecny skład parlamentu nie pozwala myśleć o legalizacji małżeństw jednopłciowych”, aczkolwiek „jest spora szansa na związki partnerskie”.
Morawiecki powołał się na niesprecyzowane „statystyki, według których Polska nie ma żadnego poważnego problemu z przestępstwami motywowanymi nienawiścią wobec osób LGBT”, dodając, że jest „ich mniej niż w innych krajach”. Argumentował, że polskie prawo „daje wszystkim pełnię praw obywatelskich”, więc „nie ma potrzeby przyjmować żadnej nowej legislacji”. Zwłaszcza że „polska konstytucja definiuje małżeństwo jako związek mężczyzny i kobiety”. Biejat ripostowała, że to nieprawda. Były premier był dociskany przez gospodarza debaty, który mówił, że „rzeczy się przecież zmieniają, konstytucję też można zmienić”. Ale Morawiecki trwał w swojej argumentacji.
Agnieszka Pomaska przyznała, że popiera walkę o prawa mniejszości, choć „nie jesteśmy jeszcze w punkcie, w którym moglibyśmy myśleć o małżeństwach jednopłciowych”. Kilkakrotnie podkreśliła, że nastroje społeczne się zmieniają, podobnie stosunek do osób LGBT+ w jej partii. Stwierdziła, że „jest ciekawa”, czy większość członków PO myśli podobnie do niej. Zdaniem Bosaka działania na rzecz poszerzenia katalogu praw mniejszości seksualnych to, rzecz jasna, „lewicowa agenda progresywizmu i wokeizmu”, którą „Konfederacja jako tradycjonaliści odrzuca”.
Prowadzący zwrócił się do publiczności z prośbą o reakcje – tu było sporo krytyki zwłaszcza pod adresem Morawieckiego. Jeden z autorów pytania o „tęczowej kurtynie” zwrócił mu uwagę, że statystyki na temat przestępstw motywowanych nienawiścią do LGBT+ w Polsce są niereprezentatywne, bo ataków na mniejszości seksualne nie zalicza się w poczet tego typu przestępstw. Za ten komentarz otrzymał aplauz publiczności, choć zebrani w Zamku Królewskim kilkakrotnie bili też spontanicznie brawo Morawieckiemu, zwłaszcza gdy mówił o kwestiach społecznych i światopoglądowych.
Zgodni w sprawie Ukrainy
Politycy spierali się też m.in. o kryzys na granicy z Białorusią i poparcie dla Ukrainy w wojnie z Rosją. Morawiecki zapewniał, że „każdy, kto był w złym stanie w Puszczy Białowieskiej, został przetransportowany do szpitala”. Biejat uznała „za całkiem zabawny” fakt, że „były premier nie wie dokładnie, ile było pushbacków na granicy”. W kwestii Ukrainy panowała pełna zgodność, co jednak nie było wcale powodem do radości. Wszyscy wyrazili bowiem pesymizm co do dalszych losów konfliktu, zwłaszcza w obliczu słabnącego wsparcia USA i najbogatszych krajów UE. Morawiecki chwalił się wydatkami rządu PiS na modernizację armii, Pomaska i Biejat apelowały o stworzenie warunków do tego, by „ludzie sami chcieli w niej służyć”. Bosak podkreślał natomiast, że Polska zrobiła więcej niż bogatsze kraje UE, a „tempo pomocy ze strony USA było zbyt wolne”, za co skrytykował go jeden z Amerykanów na widowni.
Na koniec padło pytanie o to, co paneliści byliby w stanie poświęcić, żeby zmniejszyć polaryzację w kraju. Wszyscy wyrazili gotowość do rozmów z politycznymi oponentami, choć Biejat szczerze przyznała, że „czasami trudno nie popierać w ciemno polityków z własnego ugrupowania”. Morawiecki zapewniał, że „nikogo nie nienawidzi, z każdym może rozmawiać, co robił wielokrotnie jako premier, zapraszając politycznych oponentów do stołu dyskusyjnego”. Pomaska i Bosak mówili z kolei o potrzebie wzajemnego szacunku w polityce. Cała czwórka zrobiła sobie selfie z prowadzącym, kończąc w ten sposób prawie dwugodzinną, pod każdym względem cywilizowaną debatę polityczną. Pozostaje pytanie, kiedy polska publiczność doczeka się podobnego poziomu dyskusji na co dzień.