Widzę, że w Ameryce biorą się za rektorów, pan się nie boi? – zagadnęła mnie sąsiadka, sypiąc sól na schodki przed wejściem do bloku.
– Nie „biorą się”, tylko w Kongresie chcieli wysłuchać, dlaczego trzy rektorki nie reagowały na protesty studentów przeciw atakowi Izraela na Strefę Gazy. Poza tym Ameryka jest inna i uniwersytety też. Mają mnóstwo pieniędzy od sponsorów i studentów, a – jak to mówią – pieniądz lubi spokój.
– Od tego wysłuchiwania dwie już straciły posady, a trzecia pewnie też poleci – odpowiedziała niezrażona. – Ameryka jest wszędzie, gdzie są młodzi, a pan widać nie rozumie swoich studentów. Oni chcą sprawiedliwości, a nie debatowania bez końca. O krzywdzie się nie dyskutuje, tylko się ją naprawia.
– A jeśli przy okazji wyrządza się inną krzywdę? – zapytałem urażony przypisanym mi dziaderstwem.
– Akademickie gadanie – skwitowała. Sypnęła mi pod nogi resztę soli i poszła do siebie.
Różne obrazy minionego roku niesiemy nadal z sobą. Wśród tych najgorszych, wojennych, są też i krzepiące, jak nocna kolejka głosujących w wyborach parlamentarnych. Z mojej głowy nie chcą wyjść sceny przesłuchania trzech rektorek – Claudine Gay (Harvard), Sally Kornbluth (MIT) i Elizabeth Magill (Pensylwania). Zostały wezwane przed komisję Kongresu USA w związku z ostrymi protestami swoich studentów przeciwko Izraelowi, kiedy ten w odpowiedzi na masakrę swoich obywateli dokonaną 7 października 2023 r. przez Hamas zaczął naloty na Strefę Gazy.
Agresywny, prokuratorski ton przesłuchującej je republikańskiej kongresmenki z Nowego Jorku Elise Stefanik wprawił mnie w osłupienie. W końcu przed komisją Kongresu zasiadły osoby kierujące trzema potężnymi uniwersytetami, które zajmują kolejno – pierwsze, trzecie i czternaste miejsce w światowym rankingu najlepszych szkół wyższych, popularnie nazywanym Listą Szanghajską.