TVP Info od nowa
Nowy szef TVP Info dla „Polityki”: Żyjemy w warunkach pewnego cudu, że się udało
MALWINA DZIEDZIC: Co cię najbardziej zaskoczyło po wejściu na Woronicza?
PAWEŁ MOSKALEWICZ: Najbardziej sympatyczne przyjęcie. Zakładaliśmy, że możemy zastać co najmniej daleko posuniętą nieufność, tymczasem od pierwszych minut spotkaliśmy się z niesamowitą pomocą. I to nie tylko ze strony osób funkcyjnych, które uznały nowy zarząd TVP, ale też ludzi, bez których tej telewizji nie udałoby się zrobić: operatorów, dźwiękowców, oświetlaczy, obsługi studia. Można było odnieść wrażenie, że oni po prostu na nas czekali.
To zgoła inny obraz niż w tych histerycznych relacjach prawicy.
Za czasów PiS istniała wąska grupa osób uprzywilejowanych i zaufanych – to oni zarabiali kosmiczne pieniądze. Szeregowi pracownicy TVP patrzyli na nich raczej z niesmakiem. Profesjonaliści wiedzą, na czym ta robota polega: kto zasuwa, kto się obija i kto za ciężką pracę ma skromne wynagrodzenie, a kto za 20 minut gwiazdorzenia albo za krótką wypowiedź przed kamerą dostaje ogromne sumy. Starzy pracownicy TVP na ten pisowski desant patrzyli z dużą niechęcią – oczywiście, spora część z nich wykazała się oportunizmem, wykonywała polecenia nowej władzy. Ale to nie znaczy, że oni tę władze lubili. Ulga związana z naszym przyjściem jest nie tylko na pokaz i nie wynika wyłącznie z chęci przypodobania się nowej ekipie, ona jest szczera.
Udało się już obliczyć, jaka była skala tego pisowskiego Bizancjum? Mówiąc wprost: ile PiS płacił swoim medialnym funkcjonariuszom, aby utrzymywać tak siermiężną propagandę?