Kamiński i Wąsik mogą siedzieć. PiS będzie ten spektakl rozkręcał, dla Hołowni zaczęły się schody
Pisowska akcja w jakimś sensie wydaje się skazana na sukces, bo niezależnie od tego, czy władza odpuści, czy przeciwnie – wyegzekwuje wyrok sądu, PiS może czuć się wygranym: albo obnaży bezradność i brak sprawczości, albo pomoże sobie w budowaniu mitu o więźniach politycznych, prześladowaniach opozycji i zamachu na parlamentaryzm.
PiS-owi – z pomocą wiernych mu neosędziów w Sądzie Najwyższym – udało się to, na czym zapewne najbardziej mu zależało: wywołanie chaosu i niepewności prawa, bo wszystkich wciągnął w dyskusję, w której prawo porównuje się z ustanowionym przez PiS bezprawiem, zastanawiając się, które ma pierwszeństwo. Przejawem tego zamętu jest niezdecydowanie marszałka Sejmu Szymona Hołowni, jak zareagować na postanowienie wydane przez neosędziów z neo-Izby Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego, chociaż międzynarodowe trybunały orzekły nie raz, że to nie sędziowie i nie są sądem.
W sprawie Wąsika neosędzia zdezerterował
Mamy dwie sprawy. Pierwsza: czy Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik mają siedzieć i stracili prawo do pełnienia funkcji publicznych, czy też zostali w 2015 r. na zapas ułaskawieni przez prezydenta Andrzeja Dudę (po nieprawomocnym wyroku I instancji). Tu już się wypowiedział sąd rejonowy, do którego należy wykonanie kary: posłał do więzienia dwóch podwładnych Kamińskiego i Wąsika, którzy zostali razem z nimi skazani i tak samo „ułaskawieni”.