Jagodność, Sejmflix i Koalicja 15 X
Jagodność, Sejmflix i Koalicja 15 X. To było święto demokracji
To było pierwsze tak wielkie święto demokracji. 15 października do urn wyborczych ruszyło przeszło 74 proc. Polaków – to rekord w historii, nawet komunistów tak tłumnie nie przeganialiśmy. 11,6 mln wyborców opowiedziało się za kandydatami demokratycznej opozycji, co przełożyło się na 248 mandatów w Sejmie i 66 – w Senacie (tu już drugi raz obowiązywał tzw. pakt senacki). Chcąc symbolicznie uczcić ten dzień, Donald Tusk, wygłaszając exposé, nazwał swój rząd Koalicją 15 X. To ukłon w stronę wyborców, także tych, którzy, aby zagłosować, stali w wielogodzinnych kolejkach do komisji wyborczych. Wszystkim zapadły w pamięć zdjęcia z wrocławskiego Jagodna, którego mieszkańcy do 3 w nocy czekali, aby wziąć udział w wyborach (do języka polityki weszło nawet słowo „jagodność”). Dla młodszych wyborców 15 października był swoistym przeżyciem pokoleniowym, stąd, ku zaskoczeniu wszystkich, zaczęli pilnie śledzić prace nowego Sejmu. Obrady doczekały się nawet kinowego seansu, a transmisje na YouTube zaczęły bić swoiste rekordy – posiedzenie z 12 grudnia, kiedy Donald Tusk wygłaszał exposé, wyświetlono 4,3 mln razy (!). Nie bez znaczenia jest tu telewizyjny styl i kultura, z jaką nowy marszałek (czy jak woli PiS: „marszałek rotacyjny”) Szymon Hołownia prowadzi prace izby.
Moda na „Sejmflix” pewnie za jakiś czas osłabnie, dlatego Koalicja 15 X nie może tylko poprzestać na symbolach i odwołaniach do przeszłości. Start nowego rządu – decyzją Andrzeja Dudy opóźniony do 13 grudnia – pokazał, że nowa ekipa nie może liczyć na żaden miesiąc miodowy, a PiS pokaże, co naprawdę znaczy hasło „totalna opozycja”. Tylko trzymając wspólny front, koalicja KO, TD i NL może naprawić państwo po PiS. Wyborcy 15 X wysoko zawiesili nowej ekipie poprzeczkę.