Jaka wojna, taka martyrologia. Religia smoleńska wyczerpała już swój potencjał budzenia grozy i mobilizowania elektoratu, za to nadarzyła się okazja, aby zabełtać ludziom w głowach, przedrzeźniając walkę demokratów z ustrojem autorytarnym. Zgrywanie obrońców wolności prześladowanych przez reżim to pomysł na budowanie wizerunku na czas spędzany w ławach opozycji. Myślą tak: skoro tym od Tuska się udało zbić na czymś takim kapitał polityczny i wygrać wybory, to czemu nam się ma nie udać? Przecież nasi wyborcy nie znają się na polityce i łatwo dadzą sobie wmówić, że to my jesteśmy obrońcami demokracji, uciśnionymi przez zdradziecki reżim. Tak to kombinują „na Nowogrodzkiej” (w siedzibie PiS), skutkiem czego postanowili urządzić „na Woronicza” (w siedzibie TVP) istną „obronę Częstochowy”. W roli Szwedów mimowolnie występują rzekomo bezprawnie mianowane nowe władze TVP i przyniesieni przez nich w teczkach dziennikarze.
Śmiechu warte bajki dygnitarzy PiS
Plan na razie kompletnie nie wypalił. Głównie z powodu braku poparcia mas, a trochę z powodu braku chęci pracowników telewizji, aby przeciwstawiać się nowym władzom. Bo, jak dobrze i nie od dziś wiadomo, „na władzę nie poradzę”. Nie widać jakoś pod stołecznymi siedzibami TVP na Woronicza i pl. Powstańców Warszawy spontanicznie gromadzących się tłumów warszawiaków, pragnących bronić „niezależnej telewizji”. Rewolucji skupionej na obronie telewizji, takiej jak w Wilnie w 1991 r., nie ma i nie będzie. Jest za to śmiechu warte opowiadanie dygnitarzy PiS o zamachu na wolność mediów i konstytucję, jako żywo przypominające oświadczenia Jarosława Kaczyńskiego o „puczu”, gdy to on sam doprowadził do rażąco naruszającego zasady procedury sejmowej uchwalenia budżetu na 2017 r. w Sali Kolumnowej. Bezczelność, przewrotność i zgrywa ta sama i ta sama rachuba, że – cytując Jacka Kurskiego – „ciemny lud to kupi”. Chyba nie kupi.
Cóż, jacy rewolucjoniści, taka rewolucja. TVP Info już nie nadaje, „Wiadomości” przeszły do historii, prezes Matyszkowicz ustąpił, pracownicy TVP lojalnie podporządkowali się nakazowi zakończenia emisji programów politycznych. W zasadzie jest już pozamiatane. Jedyne, na co mogą liczyć propagandyści PiS, to efektowne filmiki ukazujące bohaterskie zmagania i straszliwe represje „reżimu Tuska”, spadające na głowy „obrońców wolności i demokracji”.
Wojna o TVP: groteska i kabaret
Ale i z tym jest słabo. Wojna PiS w obronie osadzonej przez siebie ekipy mediów publicznych, na czele z TVP, prosi się o ofiary, bo na razie wygląda groteskowo. Owszem, doszło do jednego zdarzenia, które trzeba wyjaśnić, mianowicie do uszkodzenia przez ochroniarza ręki posłanki PiS Joanny Borowiak, biorącej udział w próbie powstrzymania nowego przewodniczącego rady nadzorczej TVP Piotra Zemły przed wejściem do gabinetu prezesa telewizji. Posłance faktycznie przytrzaśnięto rękę drzwiami. Trzeba ustalić, czy aby nie było to działanie umyślne.
Jednak oprócz tego incydentu posłom PiS, pomimo najlepszych starań, nie udało się sprowokować scen, których obrazami mogliby przez lata chwalić się wyborcom, strojąc się w piórka nie wiem kogo, ale chyba Komitetu Obrony Demokracji, a może nawet Komitetu Obrony Robotników. Czym dalej sięgają w tym względzie ambicje przerażonych utratą władzy niedawnych „przywódców partii i państwa” (termin powszechnie używany przez media w czasach PRL), tym bardziej kabaretowe są rezultaty ich usiłowań.
Była noc spędzona na czuwaniu z Kaczyńskim w siedzibie TVP. Są poselskie dyżury i awantury z pojawiającymi się w gmachu nowymi władzami spółki. Są partyzanckie nagrania z frontu walki o wolność i demokrację pod przewodem prezesa PiS, publikowane w internecie, bo anteny TVP zostały już przekazane nowej ekipie, która przerwała program TVPiS, a nie zdążyła jeszcze przygotować programu TVP. Są buńczuczne albo histeryczne oświadczenia pisowskich notabli o bezprawiu i zamachu na demokrację.
Wszystko to jednakże brzmi groteskowo w ustach ludzi, którzy przed ośmioma laty, pod sam koniec grudnia 2015 r., dokonali autentycznego zamachu legislacyjnego na wolne media, i to pod osłoną nocy, wyposażając rząd (ministra odpowiedzialnego za skarb państwa) w prerogatywę wyznaczania zarządów i rad nadzorczych mediów publicznych. Kilka miesięcy później PiS stworzył za pomocą ewidentnie niekonstytucyjnej ustawy Radę Mediów Narodowych, bezprawnie odbierającą konstytucyjne uprawnienia Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (co zresztą potwierdził Trybunał Konstytucyjny). Dziś przepisy znowelizowanej ustawy medialnej są bardzo pomocne w okresie przejściowym, gdy trzeba odspawać PiS od TVP, by następnie za pomocą odpowiednich zarządzeń odciąć media publiczne od bezpośrednich związków z rządem i partiami politycznymi.
Bardziej memy niż martyrologia
Dorobek ostatniej doby „obrońcy” mają więc mizerny. Są nagrania, lecz raczej „memiczne” niż „martyrologiczne”. Oglądamy popisy posłów PiS usiłujących wyrzucić z siedziby TVP na Woronicza nowo wyznaczonego przez ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza przewodniczącego rady nadzorczej TVP, który w odpowiedzi spokojnie proponuje, aby wezwali policję. Jest zdjęcie tegoż przewodniczącego Zemły zrobione w gabinecie ustępującego prezesa Matyszkowicza z portretem… Kaczyńskiego w tle. To jest dopiero hit!
Poza tym wszyscy dygnitarze PiS – Jarosław Kaczyński, Mateusz Morawiecki, Elżbieta Witek i inni – jeżdżą po siedzibach TVP robić sobie „rewolucyjne” fotki i opowiadać na prawo i lewo, jaki to straszny dzieje się tu zamach na wolność mediów. Elżbieta Witek poskarżyła się nawet w tej sprawie przebywającej dziś w Sejmie wiceprzewodniczącej Komisji Europejskiej Věrrze Jurovej. Czy oni wierzą w to, co robią? Pewnie tak. Autosugestia to wielka siła. Ulega jej zwłaszcza Andrzej Duda, który napisał dziś do Donalda Tuska tak: „Cel polityczny nie może stanowić usprawiedliwienia dla łamania zasad konstytucyjnych i prawa”, na co adresat tego napomnienia, zapewne rozbawiony tym, że otrzymuje je z rąk akurat tego niezłomnego obrońcy konstytucji i praworządności, odparł: „Dzisiejsze działania mają na celu – zgodnie z Pana intencją – przywrócenie ładu prawnego i zwykłej przyzwoitości w życiu publicznym”.
No właśnie. W ostatecznym rozrachunku chodzi właśnie o to ostatnie. O przyzwoitość. Niestandardowe i stanowcze działania rządu będą usprawiedliwione, a jeremiady PiS szybko zapomniane pod jednym warunkiem, a mianowicie gdy wszyscy przekonamy się, że nowe programy informacyjne i publicystyczne w TVP są obiektywne, przeciwnicy rządu mają w nich szeroki udział, a samym rządzącym stawiane są niewygodne pytania. Tylko to jest prawdziwą stawką tej gry. Miejmy nadzieję, że nowa władza nie przegra jej sama ze sobą.