1. Zaprzysiężenie rządu Donalda Tuska
Dziś o godz. 9 prezydent Andrzej Duda zaprzysięgnie rząd Donalda Tuska. Sejm wybrał w poniedziałek wieczorem w ramach tzw. drugiego kroku konstytucyjnego przewodniczącego PO na premiera, a we wtorkowym głosowaniu powołał jego gabinet. „Za” głosowało 248 posłów, przeciw – 201, nikt się nie wstrzymał. Wcześniej w poniedziałek posłowie nie udzielili wotum zaufania rządowi PiS z premierem Mateuszem Morawieckim na czele, który uzyskał tylko 190 głosów.
Donald Tusk w swoim exposé zapowiedział, że najważniejszym zadaniem jego gabinetu będzie odbudowa narodowej wspólnoty, bez której nie ma mowy o demokracji i rządach prawa. Premier zapowiedział też udzielenie silnego wsparcia Ukrainie broniącej się przed rosyjską agresją oraz odbudowę pozycji Polski jako lidera w NATO i Unii Europejskiej. „Dość tej szalonej gry na osamotnienie Polski” – mówił premier, który jeszcze dziś pojedzie do Brukseli na szczyt UE–Bałkany Zachodnie, a w kolejnych dniach będzie uczestniczył w szczycie Unii.
2. Antysemicki atak Grzegorza Brauna. Z gaśnicą na świecę chanukową
Poseł Konfederacji zgasił we wtorek wieczorem przy użyciu gaśnicy menorę chanukową ustawioną w Sejmie. Zaatakował też jedną z uczestniczek uroczystości, która odbywa się w Sejmie już od 17 lat, lekarkę Magdalenę Gudzińską-Adamczyk. Korytarze parlamentu zostały zasnute proszkiem z gaśnicy, której użył Grzegorz Braun. Poseł stwierdził z mównicy, że w Sejmie „nie może być miejsca na akty rasistowskiego, plemiennego, dzikiego, talmudycznego kultu”.
Atak Brauna został potępiony przez marszałka Sejmu i wszystkie kluby parlamentarne, poseł został wykluczony z obrad, ukarany utratą połowy uposażenia przez trzy miesiące i diet przez pół roku (to najsurowsza możliwa kara finansowa). Kancelaria Sejmu złożyła też w prokuraturze zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Posłowie PiS próbowali obarczać odpowiedzialnością za atak Szymona Hołownię, który miał wcześniej rzekomo „rozzuchwalać” posła Brauna.
3. Przełomowy wyrok. Polska ma zalegalizować związki osób tej samej płci
Tak orzekł Europejski Trybunał Praw Człowieka. Wyrok w Strasburgu zapadł po ośmiu latach walki pięciu par przed polskimi sądami, a potem przed Trybunałem nie-Konstytucyjnym Julii Przyłębskiej. Polska jest jednym z ostatnich krajów w UE, który nie tylko nie wprowadził związków jednopłciowych, ale też nie uznaje związków zawartych za granicą. Nie uznaje też dzieci z takich związków, negując rodzicielstwo tej osoby, która nie jest rodzicem biologicznym.
Orzeczenie Trybunału w Strasburgu było do przewidzenia, bo linia orzecznicza stwierdzająca obowiązek państw Rady Europy legalizacji w takiej czy innej formie związków osób tej samej płci zaczęła się od wyroku we włoskiej sprawie w 2015 r. Od tamtego czasu Koalicja na Rzecz Związków Partnerskich i Równości Małżeńskiej walczyła przed sądami o prawo do zawierania i uznawania takich związków w Polsce. Organizacje działające na rzecz par jednopłciowych apelują do nowego rządu o podjęcie rozmów w sprawie ustaw o równości małżeńskiej i związkach partnerskich.
4. Prezydent Ukrainy u Joe Bidena. Dramatyczny apel Wołodymyra Zełenskiego
Jedenastu głosów zabrakło w Senacie USA, by przyjąć prezydencki pakiet wsparcia dla Ukrainy i na inne potrzeby bezpieczeństwa. Nie pomógł alarm Pentagonu, że napoczęty został ostatni miliard dolarów na finansowanie dostaw amunicji, ani apel Joe Bidena, że jeśli Ukraina nie powstrzyma Putina, to będą musieli zrobić to amerykańscy żołnierze.
Ale z misją w Waszyngtonie jest właśnie Wołodymyr Zełenski i jeśli to zaproszenie traktować wedle reguł dyplomacji, to można mieć nadzieję na przełom. Kongres ma od przyszłego tygodnia wolne, a bez jego zgody dotychczasowy schemat pomocy USA się skończy. Dlatego żona prezydenta Ołena Zełenska mówi w BBC, że brak amerykańskich funduszy to dla Ukrainy „śmiertelne zagrożenie”. W Stanach do tej pory górę brała partyjna polityka, w której nie chodzi wcale o Rosję, tylko o prezydenturę – zdaniem części Republikanów Biden bardziej skupia się na Ukrainie niż na ochronie granicy USA.
5. Obecna kadencja zamieniła Sejm w „Sejmflix”
Kanał Sejmu RP na YouTubie bije właśnie rekordy popularności – ma już ponad pół miliona subskrybentów, dystansując profile TVP Info i TVN24. Poniedziałkowe obrady 11 grudnia, z głosowaniem nad wotum zaufania dla rządu Morawieckiego, obejrzało tu już ponad 4 mln widzów – plus publiczność odtwarzająca transmisję w wypełnionej sali warszawskiej Kinoteki (chętnych było więcej niż miejsc). W kinie reagowano na bieżąco śmiechami i okrzykami, w transmisji na YouTubie dynamikę reakcji widać w okienku czatu.
„Sejmflix”, jak się coraz częściej opisuje widowiskowe transmisje z obrad parlamentu przez analogię do Netflixa, przyciąga młodą publiczność. Język gier wideo nadaje ton komentarzom, a cała polityka podlega nie tyle regułom serwisów streamingowych, ile prawom tzw. grywalizacji, którą na naszych łamach Paweł Tkaczyk definiował swego czasu jako „wstrzykiwanie elementów frajdy w czynności, które zwykle nam jej nie sprawiają”. Wygląda na to, że właśnie odkrywamy grywalizację w polskiej polityce.