Wieczorem Sejm odwołał członków tzw. komisji lex Tusk („Państwowej Komisji do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2007–2022”), powołanej przed październikowymi wyborami, by grillować Donalda Tuska i pomniejszyć szanse demokratycznego obozu na wygraną. Wszyscy jej członkowie byli w Sejmie obecni. I wszyscy zostali kolejno odwołani: Stanisław Cenckiewicz, Łukasz Cięgotura, Andrzej Kowalski, Arkadiusz Puławski, Marek Szymaniak, Michał Wojnowski, Andrzej Zybertowicz, Przemysław Żurawski vel Grajewski.
„Partia Donalda Tuska już w tamtych latach, które znaczone były krwią Gruzinów, Ukraińców, ofiar katastrofy smoleńskiej, szukała różnych powiązań z Federacją Rosyjską”, przekonywał z mównicy premier Morawiecki. Posłowie w trakcie debaty przerzucali się też zdjęciami: Tuska z Władimirem Putinem (Dariusz Matecki z Suwerennej Polski) i Lecha Kaczyńskiego z ministrem spraw zagranicznych Rosji Siergiejem Ławrowem (Jakub Rutnicki z KO). „Panie pośle Matecki, rozumiem, że występuje pan na sali w charakterze billboardu – ironizował marszałek Szymon Hołownia. – Dysponuje pan z pewnością właściwymi środkami, aby go sfinansować. Proszę zająć swoje miejsce, wszyscy zapoznali się z pana prezentacją”.
Wraca refundacja in vitro
Wcześniej Sejm przegłosował finansowanie in vitro z budżetu państwa – „za” opowiedziało się 268 posłów, przeciwko 118, wstrzymało się 50. To pierwszy symboliczny projekt, którym zajął się parlament dziesiątej kadencji, budzący spore emocje na prawicy. I pierwszy, który udało się przeforsować demokratycznej koalicji.
Stanowisko komisji zdrowia w tej sprawie przedstawił dziś w Sejmie Bartosz Arłukowicz. „Po ośmiu latach trudnego czasu, cierpień i łez do Sejmu przychodzi obywatelska ustawa, która przywraca program finansowania in vitro” – zaczął. W jego wystąpieniu nie zabrakło złośliwości pod adresem posłów PiS. „Wszystko zaczęło się od wynalezienia mikroskopu. Wiecie, co to jest mikroskop?” – pytał.
„Projekt obywatelski posiada wiele mankamentów, dlatego zgłosiliśmy wniosek o wysłuchanie publiczne” – stwierdziła Józefa Szczurek-Żelazko, przedstawiając stanowisko klubu PiS. Jej partia chciałaby, żeby program oceniła Agencja Oceny Technologii Medycznych. Większość sejmowa w komisji odrzuciła tę poprawkę.
Andrzej Gawron z PiS zgłosił z kolei poprawkę, by refundacja była dostępna tylko dla małżeństw. Wcześniej ta sama poprawka jego autorstwa została odrzucona przez komisję zdrowia. Z kolei Grzegorz Płaczek z Konfederacji pytał, czy z refundacji będą mogły skorzystać pary dwóch kobiet albo samotna 16-latka.
Paweł Szrot złożył poprawkę w imieniu klubu PiS polegającą na tym, że to minister zdrowia będzie decydował, jaką metodę leczenia niepłodności wpisać do programu. „Poza tym osoby chcące skorzystać z in vitro powinny mieć dostęp do psychologa” – dodał.
A poseł Konfederacji Roman Henryk Fritz porównał in vitro do aborcji „na bardzo wczesnym etapie”. Już we wtorek Grzegorz Braun z tej samej formacji wnioskował o odrzucenie projektu w całości – Sejm rzecz jasna ten wniosek odrzucił i skierował ustawę do komisji zdrowia.
Uchwalenie ustawy to przełom – na wsparcie czeka nawet 3 mln osób borykających się w Polsce z bezpłodnością. W 2016 r. to PiS cofnął program refundacji. Przegłosowany projekt – obywatelski – czekał w Sejmie od marca.
Niedziela handlowa przeniesiona
Środowe obrady Sejmu rozpoczęły się po godz. 9 od trzeciego czytania projektu ustawy dotyczącej handlu w niedziele. Zakłada on przeniesienie niedzieli handlowej z 24 na 10 grudnia. „Treść mojego wystąpienia będzie podobna co wczoraj, natomiast nie zaszkodzi powtórzyć pewnych rzeczy, bo, zwłaszcza z prawej strony sali, frekwencja była dość niska, co jest dość smutne, zważywszy że to państwu zależy na tym, żeby uregulować handel w niedzielę” – zaczął Adam Gomoła z Polski 2050, najmłodszy poseł tej kadencji Sejmu (ma 24 lata).
Posłowie PiS próbowali go zagłuszać. Upomniał ich marszałek Szymon Hołownia: „Bardzo państwa proszę o ciszę. Uwagi pod adresem wieku pana posła są niestosowne”.
Już 15 minut później Sejm uchwalił ustawę: 24 grudnia sklepy będą zamknięte. Niedzielę handlową posłowie przenieśli na 10 grudnia. „Za” głosowało 429 posłów, nikt nie był przeciw, 12 posłów wstrzymało się od głosu.
To wciąż pierwsze posiedzenie Sejmu, które odbywało się też 13 i 14 listopada (inauguracja nowej kadencji) oraz 21 i 22 listopada (obsadzenie komisji sejmowych). We wtorek Sejm zajmował się m.in. przepisami dotyczącymi handlu w wigilię, obywatelskim projektem finansowania in vitro oraz uchwałami w sprawie powołania komisji śledczych.
Podwyżki dla pielęgniarek
W Sejmie zaplanowano na środę także pierwsze czytanie projektu o podwyżkach dla pielęgniarek. Sala świeciła pustkami. Gdy szefowa Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Krystyna Ptok czytała obywatelski projekt nowelizacji, na sali brakowało wielu posłów, głównie PiS, w tym Jarosława Kaczyńskiego. Mimo to Ptok i tak była zagłuszana, Hołownia znów musiał interweniować.
„Stanęłyśmy na pierwszej linii frontu przy pandemii covid-19. Naszym zadaniem jest niesienie pomocy. Zawsze jesteśmy gotowe do działania. Stoję tu, bo to my potrzebujemy teraz waszej pomocy. Jest nas za mało. W Polsce na 1000 mieszkańców przypada 5,3 pielęgniarki. Średnia unijna to 9,3” – tłumaczyła szefowa OZZPiP.
Projekt zakłada podwyżki dla pielęgniarek, położnych, ratowników medycznych, fizjoterapeutów, diagnostów laboratoryjnych czy farmaceutów. Zdaniem Hołowni jest sprawiedliwy na kilku płaszczyznach. „Podnosi realnie płace i daje wyższe wynagrodzenie od razu po podniesieniu kwalifikacji” – stwierdził. Jak dodał, cieszy się, że jest procedowany na początku kadencji.
Stanowisko PiS przedstawiła w dyskusji Katarzyna Sójka, była minister zdrowia. KO reprezentowała Elżbieta Gelert, Polskę 2050 – Ewa Szymanowska, PSL – Jarosław Rzepa. Z Lewicy przemawiały posłanka i pielęgniarka Joanna Wicha oraz Marcelina Zawisza. Konfederację reprezentował Grzegorz Braun. Wszyscy w imieniu swoich klubów zapowiedzieli poparcie dla dalszych prac nad projektem.
Braun, mówiąc o polityce PiS w czasie pandemii, nazwał Morawieckiego „zbrodniarzem”. Jego wypowiedź przerwał Włodzimierz Czarzasty, który kierował w tym momencie posiedzeniem. „Szanuję wszystkich posłów i ich wypowiedzi, ale mam do pana uprzejmą prośbę. Od nowej kadencji próbowaliśmy się nie obrażać, spróbujmy. Mam ciepłą prośbę: zanim coś pan powie, niech pan złapie trochę refleksji do tego” – powiedział Czarzasty. Braun odpowiedział mu tylko: „Vice versa”.
Premier Morawiecki opuścił miejsce w rządowych ławach i podszedł do pielęgniarek przysłuchujących się sejmowej dyskusji. Jedna z nich potem relacjonowała: „Pan premier z nami wcześniej nie rozmawiał, mimo że jako związek zawodowy pielęgniarek i położnych wielokrotnie kierowaliśmy pisma z prośbą o rozmowę”. I dodała: „Zresztą nie tylko do pana premiera, bo do wszystkich polityków rządzących w poprzedniej kadencji, ale także do polityków opozycji. Nie spotykało się to z pozytywnym odzewem z tamtej strony. Co nas niepokoi, to że pan premier dzisiaj pyta o szczegóły ustawy, a projekt już jest, dzisiaj powtórnie ma pierwsze czytanie, a nie zapoznał się z tym projektem i nie zna jego szczegółów z pierwszego czytania w poprzedniej kadencji”.
Projekt o podwyżkach wynagrodzeń w służbie zdrowia został skierowany do prac w komisji zdrowia i komisji finansów.
Morawiecki: kiedy exposé i wotum zaufania
O godz. 15:30 premier Morawiecki miał przedstawić informacje rządu w sprawie protestów przewoźników i rolników na granicy polsko-ukraińskiej. Zamiast niego pojawił się nowy minister infrastruktury Alvin Gajadhur.
Tymczasem premier spotkał się z Szymonem Hołownią. „Zaproponowałem panu marszałkowi termin exposé na 11 grudnia na godz. 10” – przekazał Morawiecki.
Hołownia: „Premier powiedział, że chce wykorzystać pełne 14 dni na wygłoszenie exposé, które daje mu konstytucja. To decyzja premiera. Ja mogę jedynie ustalić godzinę. Ta decyzja może być oceniana pod względem politycznym”.
Podczas konferencji prasowej przekazał też, że głosowanie nad wotum zaufania dla rządu Morawieckiego odbędzie się w poniedziałek 11 grudnia ok. godz. 15. I dodał: „Po tym zarządzę przerwę i jeśli premier nie uzyska wotum zaufania, jeszcze tego samego dnia przejdziemy do drugiego kroku konstytucyjnego i nastąpi głosowanie nad wotum zaufania dla rządu Donalda Tuska. Przypominam, że drugi krok konstytucyjny nie był nigdy procedowany w polskim Sejmie po 1989 r.”.
SEJM: WTOREK 28 LISTOPADA
Hołownia: Zaopatrzcie się w popcorn
„Mamy mnóstwo pracy. Zaopatrzcie się w popcorn, bo przypuszczam, że będzie się działo. Da to dużo emocji i dużo dobra na koniec” – zapowiadał marszałek Szymon Hołownia już we wtorek. Uwzględnił m.in. wniosek Konfederacji o uzupełnienie porządku obrad o informację premiera ws. protestów na granicy z Ukrainą. Marszałek zaprosił premiera Morawieckiego do Sejmu na środę o godz. 15.
Wtorkowe obrady rozpoczęły się o 12. Wcześniej odbyła się konferencja prasowa marszałka Hołowni (nowa sejmowa tradycja). „Postaramy się zrobić wszystko, żeby sejmów nocnych w tej kadencji nie było. Dziś wejdziemy w godziny wieczorne, nie ma na to rady, ale to początek kadencji. Pracy mamy bardzo dużo. Będziemy robić wszystko przede wszystkim z myślą o pracownikach Sejmu i będziemy dodawać dzień posiedzenia, jeżeli okazałoby się, że nie wyrobimy się w normalnych godzinach” – poinformował Hołownia.
Skomentował też powołanie dwutygodniowego rządu Morawieckiego przez prezydenta Andrzeja Dudę. „Lubię teatr, ale nie zawsze odpowiada mi repertuar. To, co wydarzyło się w Pałacu Prezydenckim, nie powinno wydarzyć się w Rzeczpospolitej. Polacy dali jasny głos 15 października, kto powinien rządzić Polską. Nie podoba mi się to, tracimy czas. Prezydent mógł się tak zachować, ale ktoś chyba nie umie przegrywać. To działa na szkodę Rzeczpospolitej”.
Morawiecki o komisjach śledczych: „tematy zastępcze”
„Należy zadać sobie pytanie, po co Polacy wybrali przedstawicieli” – zastanawiał się Morawiecki. „Czy po to, żeby wysoka izba wyszukiwała sobie tematy zastępcze, żeby zajmowała się igrzyskami politycznymi, czy po to, żeby zajmowała się tym, co dla Polaków jest najważniejsze, czyli kosztami życia?” – pytał retorycznie.
I sam sobie odpowiedział: „Doskonale wiemy, że projekty ustaw, które przygotowaliśmy, teraz na etapie rządowym czekają do przeprocedowania. Pan marszałek na zasadzie żartów, żarcików powiedział, żeby Polacy kupili sobie popcorn i oglądali posiedzenie Sejmu. Ja bym sobie życzył, żeby ta izba ciężko pracowała nad tematami ważnymi, a nie zastępczymi, czy powołać jakieś komisje śledcze”.
Jak dodał, PiS ma konkretne ustawy, których Sejm nie zauważył w porządku obrad – wakacje kredytowe i zerowy VAT na żywność. „Panie marszałku, czy słowa o wyrzuceniu zamrażarki były tylko czczą obietnicą? Nie ma na co czekać, słowo się rzekło, ustawa u płotu”. Hołownia odpowiedział: „To nie popcorn, ale miód na moje serce, co pan mówi o konieczności ciężkiej pracy w tej izbie”. Przypomniał, że ostatnie posiedzenie Sejmu zostało zamknięte 30 sierpnia.
Krzysztof Gawkowski z Lewicy: „Panie premierze Morawiecki, jest pan dzisiaj w dobrej formie – kłamie pan jak zawsze”. I przypomniał, że to PiS mroził projekty przez wiele dni. „Większość namawiacie, żebyśmy procedowali, ale prawda jest taka, że wy nie macie czego procedować” – dodał.
Poseł PiS i były minister rozwoju Waldemar Buda zaapelował o zwołanie prezydium, by projekty PiS były procedowane jeszcze we wtorek. „Zamiast tego w harmonogram obrad wpisano komisje śledcze. Dziesięć sobie ich powołajcie, ale pracujcie dla Polaków” – powiedział. Hołownia odparł: „Gdybym był złośliwy, a nie jestem, to przyjąłbym wniosek formalny o kolejne dziesięć komisji”.
Michał Wawer z Konfederacji uznał, że komisje, które chce powołać nowa większość parlamentarna, są mało ambitne i wybiórcze, bo „dotyczą spraw, których rozliczenie jest wygodne dla PO”. Jak dodał, jego partia przygotowała wnioski o komisje śledcze w sprawie afery zbożowej, pandemii i nieprawidłowości w energetyce.
Czytaj też: PiS szykuje się do odwetu. Już widać rysującą się strategię
Tusk: Kaczyński upokarza swoich współpracowników
W przerwie obrad z dziennikarzami rozmawiał Donald Tusk, pytany m.in. o zaprzysiężenie rządu Morawieckiego: „Takie trochę biedactwa. To budziło współczucie, bo wszyscy wiedzą, w jakiej grze uczestniczą. Musieli zbiorowo udawać, nie było to przyjemne zadanie. To taki kosztowny dla Polaków plan. Przez kilkanaście dni jeszcze będziemy musieli to obserwować. Prezes Kaczyński upokarza swoich współpracowników w tym spektaklu. Mają wysokie wynagrodzenia, co zapewne im osłodzi udział w tym rządzie”.
Tusk zapewnił, że koalicja demokratyczna jest gotowa w każdym szczególe do przedstawienia swojego składu rządu, programu i planów na pierwsze sto dni. „Musimy tylko poczekać, aż misja nowego rządu i starego premiera się wypełni” – dodał.
Dodał też, że rozliczanie ekipy Zjednoczonej Prawicy będzie bardzo dokładne, rzetelne, niestronnicze. „Będzie sprawiedliwe, a dla ludzi, którzy przekroczyli prawo, będzie bezwzględne” – stwierdził. Na pytanie, czy Jarosław Kaczyński zostanie wezwany na świadka komisji śledczych, odparł: „Świadek to łagodne określenie”.
Wybory kopertowe. „Matka wszystkich afer”
We wtorek Sejm zajmował się uchwałami w sprawie powołania trzech komisji śledczych. Zbigniew Konwiński z KO: „Przez te ostatnie osiem lat często słyszeliśmy od wyborców: musicie przede wszystkim wygrać, a później ich rozliczyć. Dziś zaczynamy debatę o powołaniu komisji śledczych – o wyborach kopertowych, ds. podsłuchów i afery wizowej”. I zwrócił się do posłów PiS: „Zachowywaliście się, jakbyście mieli rządzić wiecznie”.
Stanowisko klubu PiS prezentował Przemysław Czarnek. Stwierdził, że jeżeli komisja będzie działała zgodnie z planem, wykaże „absolutnie niekonstytucyjne działanie tzw. demokratycznej, a tak naprawdę niedemokratycznej opozycji”. „Zwietrzyliście swój interes w tym, by storpedować konstytucyjne obowiązki ministrów. Mieliście kandydatkę, Małgorzatę Kidawę-Błońską, która dołowała w sondażach. Dlatego wystąpiliście przeciwko konstytucji polskiej” – powiedział.
I dodał: „Chcieliście wykorzystać sytuację, bo myśleliście, że nie damy sobie rady. Myśleliście, że upadną zakłady pracy, ludzie stracą pracę, będzie chaos. My pieniądze natychmiast znaleźliśmy, uruchomiliśmy tarcze ochronne, mieliśmy pieniądze i na to pomysł”.
Jak mówił, posłowie PiS wykażą, że KO zablokowała wybory. „Pokażemy, że te kilkadziesiąt milionów złotych zostały wydane bez przeprowadzenia wyborów z waszej winy. Rafał Trzaskowski zapragnął być prezydentem, już w trakcie kampanii wyborczej na żywo w telewizji mówił: to my, samorządowcy z wielkich miast, zablokowaliśmy te wybory, wybory kopertowe”.
„Waszą winą jest, że środki pieniężne, które wydatkowaliśmy na to, by przeprowadzić wybory zgodnie z konstytucją, zostały niewykorzystane. Wykażemy wam wasze torpedowanie przepisów konstytucji. Pod warunkiem że ta komisja będzie zgodna z prawem” – perorował Czarnek.
Michał Szczerba z KO nazwał aferę kopertową matką wszystkich afer. „Byliśmy bardzo blisko największej zbrodni, jaką można popełnić na demokracji. Partia PiS postanowiła pozbawić PKW wpływu na organizację wyborów” – stwierdził.
Joanna Scheuring-Wielgus z Lewicy przypomniała na początku, że wybory kopertowe Jacka Sasina – według raportu NIK – kosztowały 76 mln 507 tys. 400 zł. „Aspekt finansowy jest bardzo ważny, za te 70 mln mogliście państwo kupić 4 mln posiłków dla dzieci w szkole. Nigdy PiS nie chodziło o demokrację ani o zdrowie Polek i Polaków. Chodziło o to, żeby w covidowym zamieszaniu przepchnąć na kolejną kadencję Andrzeja Dudę. Doszliście po prostu do wniosku, że wszelkimi metodami trzeba tę prezydenturę przedłużyć. Bez podstaw prawnych, na rympał, po trupach do celu” – podsumowała.
Mariusz Witczak z KO wyznał, że przeprowadzenie kilku komisji śledczych to podstawowy warunek uzdrowienia państwa i jego instytucji. „Musimy was osądzić sprawiedliwie, zgodnie z prawem i ukarać winnych. Przestroga dla wszystkich przyszłych rządów musi być jasna: nie wolno niszczyć państwa” – zwrócił się do posłów PiS.
Pegasus. „Władza grzebała w telefonach obywateli”
O komisji poświęconej sprawie Pegasusa i podsłuchiwania za jego pośrednictwem opozycji demokratycznej była w Sejmie mowa w drugiej kolejności. Robert Kropiwnicki z KO: „Zawsze nadużycia władzy są bardzo groźne dla obywateli. Ale nadużycie środków operacyjnych jest szczególnie groźne. To kwestia bezpieczeństwa państwa, bezpieczeństwa nas wszystkich”. I dodał, już w kierunku PiS: „Bardzo ważne jest, by w ramach funkcji kontrolnej światło dzienne ujrzało to, co władza chciała ukryć. A niewątpliwie chciała ukryć, że podsłuchiwała obywateli, grzebała im w telefonach. Za waszych czasów liczba podsłuchów wzrosła diametralnie”.
Michał Wójcik (PiS): „Chleba i igrzysk – to powiedzenie ukuto w starożytnym Rzymie. Cesarze, by uspokoić nastroje, organizowali walki gladiatorów, ze zwierzętami, w czasie innych uroczystości rozdawano wyżywienie. Wy się od nich różnicie tym, że nie ma chleba – bo nie chcecie rozmawiać o zerowym VAT na żywność czy zamrożeniu cen energii. Dzisiejsze igrzyska to są komisje śledcze, jedna wam nie wystarczy, dwie nie, trzy też nie, już zapowiadacie kolejne, niech trwają igrzyska. (...) Takiej sytuacji nie było, by ktoś miał tyle bezczelności, by w uchwale napisać, że chce badać, jakimi metodami i formami kontroli operacyjnej dysponują polskie służby. W żadnym kraju to się nie zdarzyło, bo służby nie ujawniają takich informacji. Dziś niejeden przestępca zaciera ręce, podobnie jak obce wywiady. To jest łajdactwo”.
Krzysztof Brejza (KO), wobec którego służby używały systemu Pegasus, gdy był szefem sztabu wyborczego, zrelacjonował przesłuchanie tzw. osobowego źródła informacji służb w Bydgoszczy: „To była współpracowniczka wojewody z PiS, mojego kontrkandydata w tracie wyborów parlamentarnych. Tak to było szyte. Kim była agentka, która uczestniczyła w podsłuchiwaniu Pegasusem? To żona radnego PiS spod Inowrocławia”. Jak dodał, to worek z przestępstwami na wielu poziomach. „Komisja ujawni punkt po punkcie, jak były wyłudzane zgody podpisywane przez pana Ocieczka i Święczkowskiego, kandydatów PiS – to przestępstwo szpiegostwa. To też kontrolowane wycieki nielegalne do telewizji w czasie kampanii wyborczej 2019, w tym wycieki zafałszowanej korespondencji, to łamanie zabezpieczeń telefonów, a także wgrywanie danych do telefonów, ktoś też podszywał się pod moich kolegów posłów i pod sekretariaty, by w trakcie kampanii podesłać sfałszowane analizy. Wreszcie to zastraszanie świadków, co ujawnili reporterzy »Superwizjera«, a także nieobecność służb PiS na komisji śledczej PE i zgromadzeniu Rady Europy, przed senacką komisją śledczą – polityczna recydywa”.
Czytaj też: Senatorzy ścigają Pegasusa. Niewyobrażalna skala inwigilacji
Poseł Paweł Śliz (Polska 2050) podkreślał, że nie bez znaczenia jest i to, że Pegasusa Polska kupiła od prywatnej spółki z Izraela. „Czy mamy pewność, że obcy wywiad nie weryfikował całego telefonu polskiego posła?” – pytał. Z kolei poseł Krzysztof Paszyk (Trzecia Droga) stwierdził, że władza PiS stworzyła system nie do walki z przestępczością czy patologią, ale z konkurencją polityczną. „To jest standard białoruski, rosyjski czy północnokoreański” – mówił.
Poseł Konfederacji Sławomir Mentzen historię użycia Pegasusa nazwał niemoralną i obrzydliwą: „Co trzeba mieć w głowie, by uznać, że jednym z najgroźniejszych bandziorów w Polsce jest Krzysztof Brejza, Michał Kołodziejczak czy Roman Giertych?”. Poseł przypomniał też, że na dzień przed ciszą wyborczą w TVP opublikowano zapis rozmów między szefem NIK a jego adwokatem: „Co by było dalej, gdybyście jakimś nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności rządzili trzecią kadencję? Oglądalibyśmy w »Wiadomościach« rozmowy polityków opozycji z ich psychologami, lekarzami? A może zrobilibyście pierwszą w historii transmisję spowiedzi prosto z konfesjonału, bo też ludzie tam mają telefony? Czym to różni się o tego, co SB robiło w PRL?”. Przedstawiciel Konfederacji nazwał aferę „polskim Watergate” i zapowiedział, że jego klub poprze uchwałę o powołanie komisji śledczej.
Reprezentujący koło Kukiz ’15 Paweł Kukiz stwierdził zaś, że „z przyjemnością” zagłosowałby za komisją ws. podsłuchów, która obejmowałaby okres od 2007 r.
Po serii pytań od posłów głos zabrał minister sprawiedliwości Marcin Warchoł: „Liczą się fakty, a nie mity. Główna manipulacja ma polegać na tym, że środki operacyjne są wykorzystywane do celów politycznych: tak nie było i nie jest”. Wymachując wnioskiem o powołanie komisji, stwierdził, że w każdej ze spraw zgodę na podsłuchiwanie Brejzy wydał sąd okręgowy w Warszawie z członkinią stowarzyszenia Iustitia. Powoływał się też na dane, z których wynika, że w 2022 r. na wniosek służb sądy wyraziły zgodę na inwigilację 6214 osób, a w 2010 r. 6453. „Budowanie fałszywego obrazu powszechnej inwigilacji służy przestępcom i szkodzi niewinnym ludziom” – mówił Warchoł.
Przedstawiciel wnioskodawców poseł Kropiwnicki zarzucił Warchołowi manipulację i pytał, dlaczego jego resort nie ujawni wniosków o udzielenie zgody na inwigilację. „To, że okłamaliście sąd, nie jest powodem do chluby, ani to, że na tej podstawie sąd wydał zgodę. Sąd nie dawał zgody na Pegasusa, tylko na kontrolę operacyjną. Okłamaliście sąd podwójnie: co do faktów i co do narzędzi. To pan przemilczał”.
Na koniec tego punktu obrad wniosek o powołanie komisji śledczej ws. Pegasusa po pierwszym jego czytaniu został skierowany przez wicemarszałkinię Sejmu Monikę Wielichowską do komisji ustawodawczej.
Handel wizami. Polacy mają prawo wiedzieć
Komisja śledcza ws. tzw. afery wizowej ma objąć wydarzenia od 1 stycznia 2019 r. do 20 listopada 2023. Uzasadniający wniosek poseł Tomasz Szymański (KO) w Sejmie tłumaczył, że celem będzie sprawdzenie celowości i prawidłowości legalizacji pobytu cudzoziemców w Polsce, zbadanie zaniedbań i zaniechań w tym zakresie. „Polki i Polacy mają prawo wiedzieć, czy w ciągu 30 miesięcy cudzoziemcom wydano 2 mln wiz, których większość uprawniała do przebywania wyłącznie na terenie RP, a blisko 200 tys. pozwalało na swobodne przemieszczanie się w strefie Schengen. Mają też prawo wiedzieć, czy są bezpieczni we własnym kraju”. Jak dodał, celem komisji będzie też ustalenie liczby i tożsamości osób, które nielegalnie przekroczyły granicę.
„Obywatele mają prawo wiedzieć, czy odbywał się handel polskimi wizami, czy można było i nadal można je kupić na bazarkach w Afryce obok polskich konsulatów, a jeśli tak, to kto brał w tym udział i z jakich pobudek” – wyjaśniał Szymański. Kontroli mają podlegać też umowy pośrednictwa wizowego. Badana będzie także rola w procederze niedawnego wiceministra spraw zagranicznych Piotra Wawrzyka.
W imieniu PiS wystąpił wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński: „Może państwa zaskoczę, ale nie będziemy wcale przeciwko powstaniu tej komisji. Pod jednym warunkiem – że to będzie komisja rzetelna i merytoryczna, że to nie będzie hucpa, którą teraz tu przygotowujecie”. „Nieprawidłowości rzeczywiście były, ale nasze służby je wykryły” – stwierdził. Zapowiedział też, że PiS zgłosi dwie poprawki: dotyczącą przesunięcia momentu rozpoczęcia kontroli na 16 listopada 2007 r. (dzień powołania Radosława Sikorskiego na ministra spraw zagranicznych) i wyjaśnienia „kłamstw medialnych” na ten temat.
Poseł Dariusz Joński (KO) stwierdził, że dość już „błazenady polskiej dyplomacji w wykonaniu PiS”. Powołał się na dokumenty, do których dotarł z posłem Michałem Szczerbą, wskazujące, że ten sam pośrednik, który w kwestii wiz obsługiwał MSZ, pracował dla reżimu Łukaszenki.
Projekt uchwały dotyczącej powołania komisji śledczej ws. afery wizowej został skierowany do komisji ustawodawczej.
Nowa rzeczniczka praw dziecka
Posłowie powołali na Rzecznika Praw Dziecka Monikę Horną-Cieślak. Ma 33 lata, jest adwokatką i działaczką społeczną. Ochroną praw dzieci zaczęła się zajmować jako 19-latka w czasie wolontariatu w Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę. Jak pisze na łamach „Polityki” Agata Szczerbiak, brała udział przy tworzeniu najważniejszych w ostatnich latach ustaw dotyczących bezpieczeństwa dzieci i kobiet, czyli tzw. antyprzemocówki 1.0 i 2.0 (natychmiastowa izolacja sprawcy przemocy od ofiary) oraz „ustawy Kamilka” (nakłada na wszystkie instytucje, w których przebywają dzieci, nowe standardy ochrony). Prowadzi kancelarię zajmującą się wyłącznie reprezentacją skrzywdzonych dzieci. W 2019 r. zwyciężyła w konkursie „Rising Stars – Liderzy Jutra” i zdobyła pierwsze wyróżnienie w konkursie „Prawnik Pro Bono”. Jej kandydaturę wsparły organizacje młodzieżowe (Fundacja Autism Team czy Przyszłość dla Młodych), Polskie Towarzystwo Prawa Antydyskryminacyjnego i Naczelna Rada Adwokacka. Horna-Cieślak ma w planach m.in. złożenie skargi konstytucyjnej na łamanie praw dzieci z neuroróżnorodnością w edukacji.
Horna-Cieślak zastąpi na stanowisku kontrowersyjnego i nieszczególnie zatroskanego o los dzieci Mikołaja Pawlaka. Maja Nowak (Trzecia Droga) przypomniała w Sejmie jego słowa z 2019 r., że „klaps nie zostawia wielkiego śladu, trzeba rozróżnić, czym jest klaps, a czym jest bicie”. „Nigdy więcej w przestrzeni publicznej nie chcielibyśmy słyszeć podobnych słów, dlatego chcemy wyrazić sprzeciw wobec patologicznych metod działania dotychczasowego Rzecznika Praw Dziecka” – dodała. Skrytykowała też bierność Pawlaka ws. fali hejtu pod adresem dzieci posłanki Magdaleny Filiks i decyzję o zaprzestaniu finansowania telefonu interwencyjnego dla dzieci i młodzieży.
Grzegorz Płaczek z Konfederacji stwierdził zaś: „Przerażające, że jedyny kandydat na Rzecznika Praw Dziecka popiera ideologizację. Naszym obowiązkiem jest ochrona dzieci przed lewicowymi wymysłami, które wpływają na psychikę. Oczekujemy, że Rzecznik Praw Dziecka będzie robił wszystko, by do szkół nie wchodziły organizacje chcące zmieniać umysły najmłodszych”. Dodał, że jego partia będzie głosować przeciw kandydaturze Hornej-Cieślik, bo popiera „tęczowe piątki” w szkołach.
Za Moniką Horną-Cieślak zagłosowało 246 posłów, przeciwko było 195, wstrzymało się trzech posłów.
Sejm wybrał też adwokat Karolinę Bućko na członka państwowej komisji ds. przeciwdziałania pedofilii. Jej kandydatura nie przeszła w pierwszym głosowaniu, gdy wymagana większość głosów wynosiła 3/5, ale udało się za drugim razem, gdy wystarczyła zwykła większość.