Cichy: w cieniu i do zadań specjalnych. Kim jest Jacek Cichocki, przyszły szef Kancelarii Sejmu
„Jest absolutnie kryształowym człowiekiem, skrajnie uczciwym i typem państwowca” – powiedział o nim w środę marszałek Sejmu Szymon Hołownia w „Kropce nad i” w TVN24. Zapowiedział, że Jacek Cichocki obejmie funkcję szefa Kancelarii Sejmu. Dotychczasowa szefowa Kancelarii Agnieszka Kaczmarska podała się do dymisji.
– Tam wszystko jest do zmiany – ocenia Konrad Ciesiołkiewicz, rzecznik prasowy rządu Kazimierza Marcinkiewicza w latach 2005–06, obecnie prezes Fundacji Orange, który w ostatnich latach współpracował z Cichockim. – Ekipa Hołowni będzie chciała zmienić całą kulturę legislacji. Stworzyć przestrzeń do bezpiecznego dialogu społecznego i obywatelskiego.
Zdaniem Ciesiołkiewicza parament w tej kadencji „zacznie się kojarzyć nie tylko ze stanowieniem prawa, ale ma być miejscem otwartym na szukanie pomysłów dla lepszej Polski, przestrzenią dla oddolnych ruchów, organizacji społecznych”. – Ma się stać sercem demokracji. Na sto procent będą do tego dążyć Hołownia i Cichocki – dodaje. Bo według niego doskonale rozumieją, że droga jest tak samo ważna jak cel, że demokrację poznaje się po metodach, a nie deklaracjach. Z większych konkretów, uważa Ciesiołkiewicz, zreformują proces legislacyjny: skoncentrują się na jakości oceny skutków regulacji, skończy się stanowienie prawa w jedną noc, pisanie byle jakich opinii do ustaw za pięć dwunasta.
Car wszystkich służb
Cichocki jest socjologiem, urodził się 17 grudnia 1971 r. w Warszawie. Gdy miał 20 lat, został pracownikiem Ośrodka Studiów Wschodnich, „o którym często się mówi, że to udane dziecko dawnego Urzędu Ochrony Państwa” – pisała w „Polityce” Janina Paradowska. Opowiadała, że „pojawił się podobno z poręki Bartłomieja Sienkiewicza (pierwszy zaciąg do nowego MSW po 1989 r.), ale obaj panowie na ten temat dyskretnie milczą. Znakomite opinie wystawiali mu wszyscy politycy od prawa do lewa: „błyskotliwy i rzetelny analityk, niezwykle rozważny, niepoddający się emocjom, do bólu dyskretny, lojalny, unikający medialnego rozgłosu”.
W OSW Cichocki robił analizy sytuacji politycznej, społecznej i ekonomicznej na terenie byłego Związku Radzieckiego. Kierował zespołem ds. Kaukazu i Azji Centralnej, a potem Działem Ukrainy, Białorusi i Krajów Bałtyckich. Gdy miał 29 lat, został wicedyrektorem Ośrodka, a trzy lata później (po tragicznej śmierci Marka Karpia) jego dyrektorem. Gdy miał 34 lata, prezydent Lech Kaczyński odznaczył go Złotym Krzyżem Zasługi – za zasługi dla rozwoju polskiej demokracji i działalność na rzecz dialogu i dobra wspólnego.
Gdy w 2007 r. rozpadły się pierwsze rządy PiS, a władzę przejęła koalicja PO z PSL, Cichocki został sekretarzem stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i sekretarzem Kolegium ds. Służb Specjalnych przy Radzie Ministrów.
Niedługo przed Euro 2012, organizowanym wspólnie przez Polskę i Ukrainę, Donald Tusk wziął go na ministra spraw wewnętrznych. „Ta nominacja była wyjątkowo spektakularnym złamaniem zasady, że na czele MSW, wielkiego resortu, któremu podlega 160-tysięczna armia mundurowych, staje polityk, i to największego kalibru” – komentowała Paradowska. Media pisały: „Car wszystkich służb”, „Najpotężniejszy minister”, „Od 20 lat nikt nie miał takich kompetencji” – bo Cichocki został kilka dni później także koordynatorem służb specjalnych.
Czytaj też: Minister Adam Bodnar? Jest antytezą Ziobry. Szykuje się krwawe starcie
Nie uległ magii
Gdy podsumowywaliśmy w „Polityce” pierwsze sto dni rządu Tuska, w sprawie Cichockiego jeszcze na dwoje babka wróżyła. „Niektóre jego decyzje dość poważnie zaskakiwały. Na pięć miesięcy przed Euro zdecydował się na posunięcie, które mogło być zarówno przejawem wielkiej odwagi i determinacji w reformowaniu największej formacji porządkowej w Polsce, czyli policji, jak i braku wyobraźni. Stanowiska stracili wszyscy najważniejsi ludzie odpowiadający za jej działalność – od wiceministra spraw wewnętrznych Adama Rapackiego, przez komendanta głównego policji Andrzeja Matejuka, po część komendantów wojewódzkich i miejskich. Tego pierwszego zastąpił Andrzej Deskur, człowiek, który nigdy nie miał nic wspólnego z zarządzaniem strukturami policyjnymi lub służbami specjalnymi” – pisał na naszych łamach Grzegorz Rzeczkowski.
Zdaniem Paradowskiej „ruchy kadrowe, jakich dokonuje nowy minister spraw wewnętrznych Jacek Cichocki, to – jak chcą jedni – wymiatanie ludzi Schetyny albo – jak uważa sam minister – dowód nowego myślenia o tym potężnym ministerstwie”. To myślenie miało być w rzeczywistości powrotem do koncepcji z czasów pierwszego niekomunistycznego premiera Tadeusza Mazowieckiego – powierzenia cywilom kontroli nad służbami mundurowymi.
Ostatecznie wyszło nie najgorzej. „W czasie, kiedy Cichocki w imieniu premiera nadzorował służby specjalne, ustały przecieki – oceniała Paradowska – odbywały się kampanie wyborcze, w których służby nie brały czynnego udziału, co wcześniej było prawie regułą”. Mówiła o nim także: „Pierwszy, który nie uległ owej magii, jaką potrafią roztoczyć służby specjalne, owijając sobie wokół palca wielu polityków, łasych na szeptane »wyjątkowe« informacje, i unikając w ten sposób porządnego rozliczenia z wykonywanych zadań”. A on sam mówił o sobie: „Nie mam żadnych powiązań politycznych, żaden polityk nie ma na mnie wpływu, moja siła wynika z zaufania premiera”.
Pod koniec lutego 2013 r. Cichocki przestał być szefem MSW, został ministrem-członkiem Rady Ministrów, szefem kancelarii premiera i przewodniczącym Komitetu Stałego Rady Ministrów, a miesiąc później – przewodniczącym zespołu ds. programowania prac rządu. Pracował tak do końca kadencji PO-PSL, czyli najpierw u Tuska, a później w rządze Ewy Kopacz.
Chrześcijanin w polityce
W czasach rządów PiS odszedł z polityki. Prowadził projekt e-government Digital Economy Lab (DELab) na Uniwersytecie Warszawskim, był też koordynatorem ds. federalizacji z Warszawskim Uniwersytetem Medycznym.
Był pomysłodawcą i – znów – koordynatorem Projektu Oczyszczalnia, prowadzonego przez Laboratorium „Więzi” – kilkuletniego cyklu wykładów, warsztatów i dyskusji o kluczowych zagadnieniach dla kraju (zmiany pokoleniowe, migracje, bezpieczeństwo, polityka zagraniczna, rynek pracy). Brały w nich udział osoby o różnych rodowodach ideowych, eksperci, działacze, pisarze i politycy. Niektórzy z uczestników zadawali sobie wtedy pytanie: czy Cichocki szykuje się na powrót Tuska i organizowanie dla niego nowego rządu?
A jednak nie. W lutym 2020 r. Cichocki został szefem sztabu Hołowni, który wystartował w wyścigu o prezydenturę. Jak mówi jeden z jego znajomych – od razu się w Hołowni zakochał i zaangażował w pracę na rzecz jego kandydatury. Zasiadł też w kolegium ekspertów związanego z Hołownią Instytutu Strategie 2050. Jest prezesem fundacji tego samego środowiska – Polska Od Nowa.
Z Hołownią łączy Cichockiego głęboka wiara, obaj reprezentują środowisko tzw. Kościoła otwartego. Cichocki był w ostatnich latach członkiem zarządu i wiceprezesem warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej. – Ma naturalny autorytet, który wynika z tego, co mówi i jak mówi – charakteryzuje go Marta Titaniec z KIK. – Był zaangażowany w naszą Sekcję Rodzin, dbał o formację religijną członków Klubu. Podchodził do tego bardzo poważnie, tym bardziej że sekularyzacja dotykała także naszą organizację. A przecież Klub jest właśnie od formacji katolickiej, zaangażowania religijnego i obywatelskiego – dodaje Titaniec.
Jednocześnie to nie jest człowiek, który chciałby przywracania chrześcijańskiej cywilizacji w sensie politycznym. Wiara to dla niego źródło wewnętrznej motywacji w podejmowaniu odpowiedzialności za otaczający świat. Najlepiej w roli szarej eminencji. Dlatego stanowisko szefa Kancelarii Sejmu na pewno będzie skrojone na niego lepiej niż – sprzeczna z jego osobowością – rola szefa sztabu wyborczego.
Czytaj też: Przebaczacze. Czy należy rozgrzeszać wyborców PiS?
Inne tempo
– Jego kariera wynika z tego, jaki jest, z dyskrecji, odpowiedzialności – mówi Ciesiołkiewicz. – Każdy szef potrzebuje takiej zaufanej osoby, swojego harcerza, stabilizatora, który krok po kroku dopina złożone procesy i o którym wiesz, że nie będzie działać przeciwko tobie i twoim ludziom. Jacek spełnia te kryteria, to jest bezcenne.
To, zdaniem Ciesiołkiewicza, „człowiek niezwykle stabilny, o wysokiej kulturze osobistej i osadzony w wartościach humanistycznych; zawsze stara się docierać do istoty, widzieć cały obrazek”. – Działanie przeciwko komuś w ogóle go nie interesuje, zawsze działa w jakiejś albo czyjejś sprawie. Każdemu można napisać laurkę, ale on naprawdę taki jest.
Prawicowi politycy i prawicowe media wypominają mu przeszłość. Bo Polska 2050 to „twór ludzi, którzy w przeszłości robili rozmaite rzeczy”, „ludzi związanych ze służbami specjalnymi, z Platformą”; a Cichocki jako „zaufany człowiek Tuska przypilnuje niesprawdzonego marszałka Hołownię”, będzie nim „kierował”, będzie „jak nadzorca” (to cytaty z Marka Suskiego i tekstu na Niezależna.pl). W „Wiadomościach” na pewno montują już „kompromitujące” materiały.
Przyszły szef Kancelarii Sejmu wypowiedział się w TVN24, odpowiadał na pytania o pierwsze cele i zadania: „Mamy do przygotowania budżet, budżet państwa, ale także budżet Kancelarii. To jest pierwszy cel. Oprócz tego jest szereg symbolicznych działań, które już się dzieją” – mówił, odnosząc się do likwidacji barierek wokół Sejmu. Wspominał protesty osób z niepełnosprawnościami i ich opiekunów w parlamencie: „Takie historie nie powinny się więcej zdarzyć. Nawet jeśli będą tu protesty, będziemy starali się wchodzić w dialog, w rozmowę z osobami protestującymi, żeby zapewnić im właściwe warunki do spotkania z marszałkiem czy z posłami”.
Cichocki w swojej dyskrecji nie istnieje w mediach społecznościowych. To nie jego tempo, funkcjonuje w innej dynamice. Niektórzy mówią, że w tych dniach „jakby zniknął”. Na razie nie odbiera telefonu. Także od nas.