Włodzimierz Karpiński jest podejrzany o korupcję. To były minister skarbu w rządzie Donalda Tuska, a potem szef warszawskiego Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania, a także były sekretarz miasta stołecznego Warszawy. Zatrzymany przez CBA, od kilku miesięcy siedzi w areszcie. Zapewnia o swej niewinności – chce, aby podawać jego pełne nazwisko. Właśnie okazało się, że został europarlamentarzystą. I co teraz?
Wybory 2023: zaskakujące zwycięstwa i spektakularne klęski
„Osiem miesięcy aresztu powinno wystarczyć”
Startował w wyborach do europarlamentu w 2019 r. Nie dostał mandatu, ale był czwarty na liście w kolejce do jego objęcia. Tymczasem w ostatnich wyborach do Sejmu mandat w okręgu lubelskim zdobył dotychczasowy europoseł Krzysztof Hetman, a także Joanna Mucha, która mogłaby pójść na jego miejsce do Strasburga. Oboje chcą być posłami (przyjęli już zaświadczenia o wyborze).
Trzeci kandydat z eurowyborów w 2019 r., który był przed Karpińskim, to Riad Haidar, poseł PO, który zmarł w maju tego roku. Dlatego to Karpiński ma teraz prawo objąć mandat w Parlamencie Europejskim. I chce to zrobić – już uruchomił procedurę, zgłaszając sprawę marszałkini Sejmu Elżbiecie Witek. Karpiński ma nadzieję, że będzie mógł pełnić funkcję europosła: sąd zwolni go z aresztu, w którym siedzi już 8 miesięcy.
Jego synowie w przekazanym mediom liście piszą, że ojciec jest niewinny, a dalszy areszt nie jest konieczny: „Osiem miesięcy powinno wystarczyć profesjonalnej Prokuraturze na zebranie i zweryfikowanie dokumentów popełnionego przestępstwa. CBA miało i ma nadal do dyspozycji Pegasusa, podsłuchy, śledzenie poczty elektronicznej. Czyli wszelkie narzędzia do weryfikacji i znalezienia dowodów przestępstwa. Wiemy też, że nasz Ojciec był nielegalnie inwigilowany przez kilka miesięcy przed zatrzymaniem i późniejszym aresztowaniem”.
Czy można dalej ścigać kogoś, kto został europosłem? I czy Parlament Europejski musi na to wyrazić zgodę?
Czytaj także: Za rządów PiS aresztują bez miary
Za rządów PiS wzrost tymczasowo aresztowanych
Europoseł ma euroimmunitet, ale tylko na ściganie go z powodu opinii lub stanowiska zajętego w głosowaniu w czasie wykonywania obowiązków poselskich. Natomiast za inne czyny ścigany jest na zasadach obowiązujących w kraju jego pochodzenia. A w Polsce kogoś, kto zdobył mandat parlamentarny, ale wcześniej postawiono mu zarzuty karne, immunitet nie chroni.
Prokuratura może więc dalej prowadzić śledztwo i oskarżyć Karpińskiego, nie zabiegając o uchylenie mu mandatu ani w polskim, ani w europejskim parlamencie. Tak orzekł Trybunał Konstytucyjny w 2001 r., zaznaczając, że jest to element ochrony parlamentarzystów przed próbami politycznego nacisku na nich czy w ogóle wyeliminowania z życia publicznego.
Zatem prokuratura może dalej trzymać Karpińskiego w areszcie. I tu fakt, że został europosłem, niczego nie zmienia. Pytanie, czy powinna? Bo tymczasowe pozbawienie wolności jest najsurowszym z możliwych do zastosowania tzw. środków zapobiegawczych, a co do zasady nie powinno trwać dłużej niż to konieczne. Konieczne zaś powinno być nie dłużej niż przez trzy miesiące. Tymczasem polska prokuratura – za zgodą sądów, które aprobują wnioski prokuratury w ponad 90 proc. przypadków – wyspecjalizowała się w traktowaniu aresztu jako przechowalni podejrzanych, dzięki czemu nie trzeba się spieszyć ze śledztwem. I jako środka nacisku na podejrzanego, by złożył zeznania oczekiwanej przez prokuraturę treści.
Tydzień temu Europejski Trybunał Praw Człowieka po raz kolejny orzekł od Polski zadośćuczynienie za zbyt długie aresztowanie (skarżący przesiedział ponad 8 lat bez wyroku). Zaś – według tegorocznego raportu Fundacji Helsińskiej – za czasów rządów PiS liczba tymczasowo aresztowanych wzrosła o 60 proc.
Zatem list synów europosła in spe Włodzimierza Karpińskiego jest całkowicie racjonalny. Jeśli przez osiem miesięcy prokuratura nie zgromadziła materiału na postawienie Karpińskiego w stan oskarżenia, to albo one nie istnieją, albo prokuratura nie szukała wystarczająco gorliwie. Obywatel zaś nie powinien płacić za opieszałość organu, szczególnie nie powinien płacić własną wolnością.