Trwa czas intensywnych politycznych negocjacji. Z jednej strony rozmawiają ze sobą liderzy KO, Polski 2050, PSL i Lewicy o podziale najważniejszych stanowisk w państwie oraz kształcie i obsadzie rządu. Z drugiej strony – trwają negocjacje w sprawie umowy koalicyjnej, która ma pokazać priorytety dla przyszłych rządzących. Zapewnienia o dobrej współpracy słyszymy w kontekście jednych i drugich negocjacji.
Czytaj też: Sposób na Holecką. Jak nowy rząd spróbuje załatwić sprawę mediów publicznych?
Co będzie kluczowe dla rządu
Umowa koalicyjna jest już prawie gotowa. Przedstawiciele czterech partii: Marcin Kierwiński i Andrzej Domański z KO, Piotr Zgorzelski z PSL, Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz z Polski 2050 oraz Dariusz Wieczorek i Marcelina Zawisza z Lewicy spotykali się w ostatnich dniach praktycznie codziennie, by dogadać szczegóły – negocjacje mają zakończyć się w piątek 3 listopada. Nawet jeśli w rozmowach zdarzają się napięcia, to determinacja, by sprawnie i skutecznie dogadać to, co będzie kluczowe do załatwienia dla przyszłego rządu, jest duża.
Umowa będzie raczej ogólna, choć politycy Polski 2050 wzywali do tego, by jej zapisy jak najbardziej uszczegółowić. To jednak zajęłoby znacznie więcej czasu oraz mogłoby się okazać w przyszłości problematyczne, gdyby jakichś elementów nie udało się zrealizować. – Nie możemy być bardzo precyzyjni, chociażby dlatego że nie znamy stanu finansów publicznych – mówi nam jedna z osób zaangażowanych w negocjacje.
20 wspólnych obszarów i dziesięć rozbieżności
W umowie znajdzie się ok. 20 obszarów z zarysowanymi celami i kierunkami działań (a niekoniecznie konkretnymi rozwiązaniami), w tym m.in. odbudowa relacji z Unią, kwestie praworządności, rozliczeń rządów PiS, prawa kobiet (ale niekoniecznie kwestia aborcji), podwyżki dla nauczycieli i sfery budżetowej. Każda z partii ma swoje priorytety – dla Lewicy są to m.in. sprawy mieszkań na wynajem i podniesienia finansowania ochrony zdrowia, dla PSL – kwestie praw przedsiębiorców (w tym m.in. składki zdrowotnej) i rolników (m.in. ukraińskiego zboża). Polsce 2050 zależy na zapisach ze „wspólnej listy spraw do załatwienia”, którą stworzyli wiosną razem z PSL – pierwszym punktem jest tam odpartyjnienie spółek skarbu państwa.
Ponieważ w kilku obszarach nie udało się osiągnąć porozumienia, szykowany jest protokół rozbieżności, dziesięciopunktowy. Jednym z obszarów ma być kwestia aborcji – na postulowaną przez KO i Lewicę legalizację do 12. tygodnia ciąży nie chcą się zgodzić politycy Trzeciej Drogi.
Marszałek Hołownia, wicepremierzy Kosiniak-Kamysz i Gawkowski?
Nieco dłużej będą trwały rozmowy liderów, które mają się zakończyć w przyszłym tygodniu (na piątek 3 listopada planowane jest kolejne spotkanie). Jak słyszymy, Donald Tusk, Szymon Hołownia, Władysław Kosiniak-Kamysz, Włodzimierz Czarzasty i Robert Biedroń też są już dość bliscy finiszu negocjacji.
Wiele wskazuje na to, że Hołownia może liczyć na stanowisko marszałka Sejmu, na którym mu zależy, ponieważ ma dzięki niemu szansę na zbudowanie się przed wyborami prezydenckimi w 2025 r., w których chce startować. Funkcja ta może być rotacyjna – tak chciałaby Lewica, która walczy o fotel marszałka na drugie dwa lata kadencji dla Włodzimierza Czarzastego. Przeciwni są natomiast ludowcy.
Kosiniak-Kamysz może zostać pierwszym wicepremierem, ale pozycję wicepremiera może też otrzymać Lewica – liczy na nią przewodniczący klubu Krzysztof Gawkowski. Według wiceprzewodniczącego PO Borysa Budki i Gawkowskiego pod uwagę brane jest też rotacyjne pełnienie funkcji marszałka Senatu.
MSZ dla Polski 2050, edukacja dla Lewicy, rolnictwo dla PSL?
Jeśli chodzi o poszczególne resorty, to nazwisk nie znamy wiele, bo liderzy i ich współpracownicy nie zdradzają szczegółów. Polska 2050, która wcześniej zdawała się najbardziej zainteresowana resortami klimatu i edukacji, dziś zabiega przede wszystkim o ministerstwo spraw zagranicznych dla Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz. Na klimat też liczy, ale nie wiadomo, kto jest kandydatem na ministra, zwłaszcza jeśli Hołownia zostanie marszałkiem Sejmu.
Edukację chce wziąć Lewica – ministerką mogłaby zostać Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, choć na lewicową kandydatkę w tym resorcie niechętnie patrzy część konserwatywnych działaczy PSL. Drugim resortem, o który zabiega Lewica, jest cyfryzacja – dla specjalizującego się w tych tematach Gawkowskiego.
Ludowcy tradycyjnie zabiegają o ministerstwo rolnictwa (kandydatem na ministra jest poseł Stefan Krajewski). Zdecydowanie mniej tradycyjnie jak na PSL brzmi natomiast niedawna – i według naszych danych niepewna jeszcze – informacja, że Władysław Kosiniak-Kamysz miałby zostać ministrem obrony. Alternatywą dla tego scenariusza jest ministerstwo gospodarki dla prezesa PSL wraz z obszarem rozwoju regionalnego. Ludowcy interesują się też resortem środowiska, przy czym partii zależy przede wszystkim na nadzorze nad Lasami Państwowymi.
Czytaj też: Czy głosowanie taktyczne miało sens? Sprawdziliśmy
Mniej wiceministrów i pełnomocników
Jak słyszymy, sam kształt rządu nie zmieni się radykalnie, pomimo że sporo zmian w tym obszarze leży w gestii premiera i rady ministrów, a ustawa i zgoda prezydenta konieczne są tylko do głębszej reorganizacji. Pomimo zapowiedzi odchudzenia rządu liczba ministerstw raczej nie będzie mniejsza (do obecnych dojdzie co najmniej jedno – obiecane przez Tuska w stu konkretach ministerstwo przemysłu na Śląsku). Mniej będzie zapewne wiceministrów i pełnomocników.
Czasu na negocjacje zostało jeszcze trochę – wszystko ma być dopięte przed pierwszym posiedzeniem Sejmu 13 listopada. Ma to zmobilizować prezydenta, by w pierwszym kroku wskazał jako premiera Donalda Tuska, a nie Mateusza Morawieckiego. Na razie wiele wskazuje na to, że przyszłej koalicji rządzącej uda się dowieźć negocjacje bez dużych napięć i kłótni oraz przed wymaganym czasem.
Skłócona w poprzedniej kadencji antypisowska opozycja zaczyna rządy od pokazania, że – przynajmniej na początku – dogadywanie się idzie jej całkiem nieźle.