Na jubileusz 75-lecia urodzin trenera Kazimierza Górskiego, uwielbianego przeze mnie lwowianina, napisałem monolog „Sprawozdawca sportowy”. Był rok 1996. Nie żebym się chwalił, ale zacytuję kawałeczek: „Włoski napastnik przerzuca na lewą nogę, strzał, genialny, prosto w okienko, gol, gol, gol! Trybuny szaleją, ale… bramkarz radziecki nie uznał tej bramki i pokazuje, że wybijać będą Włochów po zewnętrznej stronie linii autowej”. No i proszę, jak to historia lubi się powtarzać.
Państwo wiedzą, który to bramkarz radziecki? Bo ja się waham. Jednemu tylko peron odjechał, a temu drugiemu cały dworzec. Który jest który? To nie ma znaczenia. Najważniejsze, że bardzo się lubią i zawsze będą sobie wzajemnie pomagać. Właściwie co nam zależy, zamknijmy oczy i zaciśnijmy zęby (jak mówiła przed wyborami Beata Szydło), półtora roku szybko zleci.
Szybciej, mam nadzieję, polecą głowy 112 członków rządu PiS. Najliczniejszego w III RP. Z własnymi biurami, limuzynami, 24-godzinną ochroną, służbowymi mieszkaniami, podkomisją smoleńską i innymi oznakami dobrego samopoczucia. Ach, jak chętnie sobie przypomnę tę radosną twarz prezydenta podpisującego ustawkę, nazwaną dumnie ustawą, wypichconą przez koło politycznych hobbystów, że każdego, kto czytał Puszkina, będzie można oskarżyć o współpracę z rosyjską agenturą. A ile siły, talentu, pomysłów i czasu – już o pieniądzach nie mówię – włożył w kampanię wyborczą Zbigniew Ziobro. Tu zafundował dwa miksery, tu przeciął cztery wstęgi na tekturowych pudłach z mikrofalówkami i podczas uroczystego otwarcia lodówek, wszystko sfinansowane z Funduszu Sprawiedliwości. Podobnie jak Pegasus do podsłuchiwania opozycji, niemal symbol pisowskiego państwa. No a te wielkie niczym plakaty czeki wręczane przez tzw.