Powyborczy poradnik psychologiczny
Powyborczy poradnik psychologiczny. Czy po 8 latach władzy PiS Polacy potrzebują terapii?
Podczas kampanii wyborczej za dużo było policzkowania, chwytów poniżej pasa, kłamstw, oszczerstw, by pozostało to bez śladu w rzeczywistości psychospołecznej. Symetrii jednak tu nie ma. Demokratyczna opozycja deklarowała co prawda „zakończenie wojny polsko-polskiej w dzień po wyborach” (Donald Tusk w Marszu Miliona Serc), ale chyba bez wielkiej w to wiary, tym bardziej że strona przeciwna nie bawiła się w podobne frazesy – ostro parła do rozwodu z orzeczeniem o winie i wyrzuceniem z domu.
W sytuacji rozpadającej się rodziny skonstruowano rozmaite narzędzia, jeśli nie do naprawienia, to przynajmniej poprawnego ułożenia relacji – przede wszystkim w imię dobra dzieci. Wiadomo: mediacja, terapia rodzinna, wreszcie sąd. W skali makrospołecznej takiej infrastruktury „ku zgodzie” nie ma, a jeśli była, to przez osiem lat została zdewastowana. Nie ma takiej instytucji, bo wszystkie – Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy, media publiczne, urząd prezydenta, Kościół – zostały politycznie zgwałcone. Nie ma też takiej osoby, która odegrałaby rolę mediatora, sądu, bo wszelkie autorytety zostały zakwestionowane w ramach populistycznego antyelitaryzmu.
Co więc pozostaje? Ano indywidualna i zbiorowa socjopsychoterapia ze świadomością, że przez następne miesiące, a może i lata przyjdzie nam żyć z partnerem pogrążonym w traumie po upokorzeniu, jakim były przegrane wybory.
ONI: w kokonach
Psychologia stosowana, zwłaszcza ta wyspecjalizowana w sprawach rodzinnych, nie zawsze usiłuje pożartych ze sobą ludzi doprowadzić do resetu, zwłaszcza wtedy, gdy związek był właśnie asymetryczny, ewidentnie toksyczny i przemocowy. Pomaga się wtedy stronom zejść z najwyższego poziomu emocji na niższy, zracjonalizować własne myślenie, co nie wiąże się z rezygnacją z przekonań, poczucia racji w związku, również racji moralnej.