Marsz Miliona Serc. Tusk: „Tu jest naród, tu jest Polska. Sami zostaliście, panie Kaczyński, z tą nienawiścią”
„1 października zorganizujemy marsz miliona serc. Jeśli pół miliona ludzi dało nadzieję, to milion w Warszawie da już naprawdę pewność zwycięstwa” – mówił w lipcu Donald Tusk, zapowiadając kolejny marsz w stolicy. Jesteśmy na ostatniej prostej wyborczej kampanii, w której partia władzy brutalizuje przekaz, próbując przykryć np. aferę wizową, podważającą jeden z fundamentów jej kampanii. Okazało się, że członek rządu Mateusza Morawieckiego, wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk (już wyrzucony) miał pomagać w stworzeniu nielegalnego systemu handlu wizami dla imigrantów z Azji i Afryki oraz kanału ich przerzutu.
Poza stałymi elementami, jak atak na Tuska PiS przesunął ciężar kampanijnego spinu m.in. w stronę oburzenia na film Agnieszki Holland „Zielona granica”, który pokazuje sytuację na polsko-białoruskiej granicy. W kampanię napaści na reżyserkę i widzów wpisał się prezydent Andrzej Duda, który w jednym z wywiadów – potem bronił się, że cytował oświadczenie polskich pograniczników – wypowiedział słowa: „Tylko świnie siedzą w kinie”.
Tłumy na Marszu Miliona Serc. „8 lat w cyrku wystarczy”
Marsz rozpoczął się od przemówień w samo południe na warszawskim Rondzie Dmowskiego (przez część opozycji nazywanego też Rondem Praw Kobiet, bo tu w 2021 r. odbywała się największa demonstracja Strajku Kobiet). Szedł ulicami Marszałkowską, Świętokrzyską, Jana Pawła II, zakończył się na Rondzie Radosława. To inna trasa niż w pamiętnym marszu 4 czerwca. Wtedy zebrało się pół miliona osób, teraz miało być ich więcej, dlatego zdecydowano się poprowadzić trasę szerszymi arteriami stolicy.
Mnóstwo ludzi z całej Polski do Warszawy jechało autokarami, wyruszyli jeszcze nocą, a wielu lokalnych organizatorów mówiło, że zainteresowanie jest znacznie większe, niż było 4 czerwca.
W samej stolicy na około godzinę przed marszem reporter „Polityki” Norbert Frątczak był na stacji metra Młociny, końcowym przystanku linii M1, skąd można było dojechać na miejsce zbiórki. Do biletomatów ustawiały się bardzo długie kolejki. Im bliżej stacji Centrum, tym tłum w wagonach bardziej gęstniał. Niektórzy wieźli zwinięte jeszcze transparenty, inni ryże peruki, a kolejni wprost przyznawali, że się po prostu przefarbowali (Kaczyński mówił w lipcu: „Pamiętajcie o tym ryżym. To jest dziś największe zagrożenie dla Polski”).
Za stacją Centrum pociągi metra niemal od razu pustoszały. Po wyjściu na „patelnię” (plac pod Rondem Dmowskiego) widać było stoiska z flagami biało-czerwonymi i unijnymi. W okolicach samego ronda nieprzebrany tłum, z wpiętymi biało-czerwonymi sercami, tworzył wielką kolumnę. Uczestnicy trzymali flagi, godła miast, z których przyjechali, oraz transparenty: „Game over. Tylko kot może zostać”, „8 lat w cyrku wystarczy” czy „Tusk my hero”.
Pan Marian przyjechał autokarem z Łodzi, żeby „dokończyć dzieła”. – Byłem 4 czerwca, ale nie miałem wtedy pojęcia, jak potężnym ciosem dla PiS będzie tamten marsz. Liczę, że tym razem już się nie pozbierają – mówi „Polityce”.
Rafał, 20-latek, przyjechał pierwszy raz. – W czerwcu przestraszyłem się, że to marsz dziadersów, poza tym ja głosuję na Lewicę. Ale później zobaczyłem relacje, zdjęcia. Może miałem nawet lekkie wyrzuty sumienia, że samodzielnie nie przyczyniłem się do spadku PiS w sondażach. Spodziewałem się tłumu, ale spodziewać się, a zobaczyć na żywo – to dwie różne rzeczy. Pewnie z wieloma z tych osób nie zgodziłbym się na poziomie konkretów: aborcji, ekologii, podatków. Ale w tych wyborach łączy nas inny wspólny cel: pokonanie partii Kaczyńskiego. I zobacz, nawet dałem sobie przykleić serduszko – mówi reporterowi „Polityki”.
Czytaj też: Wielki marsz 4 czerwca. „Tej fali już nic nie zatrzyma”
Tusk na Rondzie Dmowskiego: „Co oni nam mogą zrobić? Nic!”
Donalda Tuska, który wyszedł jako pierwszy na scenę, przywitała owacja. To przemówienie miał dość krótkie. „Niemożliwe stało się możliwe. Kiedy widzę to morze serc, setki tysięcy uśmiechniętych twarzy, to czuję, że przychodzi przełomowy moment w historii naszej ojczyzny. Przeżyłem już kilka takich przełomowych chwil, wtedy też wielu nie wierzyło” – rozpoczął lider PO.
„Dziś następuje wielka zmiana, wielkie polskie odrodzenie. Rozpoczynamy marsz miliona serc. Nieliczni dziś uciekli ze stolicy, tego dnia nie chcieli was widzieć. Ale cały świat patrzy na Warszawę i widzi, że Polska to jest bardzo ważna sprawa dla milionów ludzi. Spójrzcie na siebie, co oni mogą nam zrobić? Nic! Przypilnujemy ich” – mówił dalej Tusk.
Przypominał miliony na ulicach w latach 70., gdy przyjechał z pielgrzymką Jan Paweł II. Wspomniał Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, gdy miliony Polaków dzięki Jurkowi Owsiakowi i jego ekipie wychodzi co roku na ulice. „Albo gdy nasz prezydent Rafał Trzaskowski obudził nas, zdobywając 10 mln głosów. Jest dzisiaj z nami” – zapowiedział wystąpienie prezydenta Warszawy.
Trzaskowski: Żeby kobiety nie były bite pałkami, gdy walczą o swoje prawa
Trzaskowski na starcie marszu mówił dłużej, odwoływał się do programu i przyszłości. „Idziemy po zupełnie nową Polskę, miliony właśnie się obudziły. Idziemy w kierunku kraju tolerancyjnego, różnorodnego, europejskiego i uśmiechniętego. Idziemy w kierunku przyszłości. Nie chcemy cały czas oglądać się do tyłu, budować polityki tylko na resentymencie i pompatyczności, która jest nie do wytrzymania. Chcemy się oprzeć na najlepszej tradycji Polski, a nie odwoływać do tradycji propagandy i kłamstwa komunistycznego” – rozpoczął mocno.
I kontynuował: „Na czym dzisiejsza władza buduje kampanię? Na kłamstwie, propagandzie i manipulacji. Tam nie ma żadnego pozytywnego wątku. My przygotowaliśmy program na pierwsze sto dni rządzenia, mówimy o edukacji, służbie zdrowia, relacjach z UE, mówimy o inflacji i drożynie. Oni mówią wyłącznie o jednym: o Donaldzie Tusku [owacja wśród zebranych]. I właściwie znaleźli tylko jedną rzecz: igrzyska olimpijskie mają nam pomóc zorganizować, to ma załatwić wszystkie problemy. Tylko że dziś mamy igrzyska nienawiści i manipulacji”.
Pytał, dlaczego warto głosować? I od razu odpowiadał: „Żeby zbudować inną Polskę, która patrzy w przyszłość i zapewni nam wolność osobistą od władzy, która nam się bez przerwy wtrąca w życie, a jest kompletnie odklejona od rzeczywistości”. Pytał: „Dla kogo warto pójść głosować?”. I także odpowiadał: „Żeby nasze dzieci nie wyrastały w atmosferze podziałów, szczucia, kłamstwa. Żeby nie musiały nigdy patrzeć, jak ich mamy są bite pałkami tylko dlatego, że walczą o swoje prawa. Żeby dzieci z niepełnosprawnościami nie widziały, jak ktoś popycha ich mamy, bo walczą o ich prawa. Żeby nikt nie atakował dzieciaków z tęczowymi torbami. Żeby nikt nikomu nie odbierał godności, bo godność i wolność jest najważniejsza”.
I na koniec: „Nie chcemy Polski, gdzie partia rządząca wspiera Kościół, a Kościół wspiera partię. Chcemy Polski, w której niezależne instytucje stoją na straży prawa, walczą z inflacją, a nie podejmują decyzje na polityczne żądanie. Chcemy Polski, w której kobieta decyduje o swoim zdrowiu i życiu”.
Czarzasty: Żeby żaden dureń nie mówił, że kobiety nie rodzą, bo dają w szyję
Tusk pozdrawiał „liderów innych demokratycznych ugrupowań opozycyjnych, Szymona Hołownię i Włodzimierza Kosiniaka-Kamysza”. Podkreślał mocno, że robią swoją i dobrą robotę w innym miejscu, w terenie. Dziękował członkom KOD (za pomoc), wielkiemu 80-latkowi Lechowi Wałęsie (za wsparcie), Strajkowi Kobiet i wszystkim dziewczynom, „które pokazały, jak się walczy”. Zapowiedział wystąpienia m.in. liderów Lewicy.
Przewodniczący @donaldtusk
— PlatformaObywatelska (@Platforma_org) October 1, 2023
Jesteśmy dzisiaj wszyscy zjednoczeni właśnie wiarą we własne siły, to jest właśnie ta zasadnicza zmiana, która jest widoczna gołym okiem#MarszMilionaSerc pic.twitter.com/1mN805oUrI
I Włodzimierz Czarzasty miał mocne przemówienie przyjęte przez tłum owacyjnie. „Jestem tu, bo uważam, że opozycja powinna ze sobą współpracować. Jestem tu, bo uważam, że opozycja stworzy wspólny rząd. Marzę o Polsce, która jest państwem świeckim. Marzę o tym, żeby kler nie mówił nam, co mamy robić i kogo kochać. Tym bardziej że te rady płyną z Dąbrowy Górniczej” – mówił lider Lewicy.
Dalej: „Chcę, aby kobiety miały swoje prawa i same decydowały o aborcji. Aby żaden dureń nie mówił, że kobiety nie rodzą, bo dają w szyję. Chcę, aby w szkole skończyła się religia, a zaczęły się posiłki dla dzieci. Chcę, żeby Polacy krócej pracowali, tak jak we Francji. 30 lat temu pracowałem po 16 godzin i nie pamiętam twarzy swoich dzieci, bo pracowałem dzień i noc. Praca nie jest wszystkim. Trzeba żyć, trzeba cieszyć się tym życiem”.
Po nim przemawiał m.in. Robert Biedroń, Jerzy Owsiak, a także Michał Kołodziejczak. „Nigdy nie dajcie sobie wmówić, że Polska nie należy do was. To wy jesteście właścicielami Polski, a nie jakaś partia. Polska należy do was. To wy sobie na nią zapracowaliście” – mówił lider Agrounii. „Kobiety, dziewczyny, idźcie na wybory, bo inaczej oni odbiorą wam wybór” – zakończył.
Tusk ogłosił, że „jest nas prawie milion”, a marsz ruszył. Z głośników poszedł numer B.R.O „Jeszcze będzie pięknie”, a potem m.in. „Imagine” Johna Lennona. Mimo że trasę wytyczono najszerszymi ulicami stolicy, wielu uczestników przebijało się bocznymi drogami, gdzie było trochę luźniej. W trakcie marszu „Gazeta Wyborcza” poinformowała, że policja już zaczęła blokować możliwość dojścia z niego na Żoliborz, gdzie mieszka prezes PiS.
Tymczasem warszawski ratusz podał, że w kulminacyjnym momencie w marszu idzie około miliona uczestników. Tym samym to największa demonstracja w historii miasta. Na Rondzie Radosława artyści wykonali już wtedy na scenie piosenkę Chłopców z placu Broni „Kocham Wolność”, a Jerzy Owsiak mówił o zmarnowanych pieniądzach na zakup respiratorów, z których władza PiS będzie się musiała rozliczyć.
Tusk na finał marszu: To jest trzecia fala solidarności
Dłuższe przemówienie Tusk przygotował na finał na Rondzie Radosława. „Chcę wam powiedzieć, że jest nas więcej niż milion. I nie chodzi o rekordy, o to, że to dziś największa manifestacja polityczna na świecie. Wy już zwyciężyliście”.
Wspominał ludzi, których mijał po drodze. „Jeszcze nigdy tak się nie zmęczyłem uśmiechami. Mamy tyle powodów, żeby mieć dość tych ciemnych lat, a przyszliście i się uśmiechaliście. Patrzyłem na wasze twarze, twarze dzieciaków i starszych małżeństw, widziałem osoby, które ze wzruszenia płakały” – opisywał i wezwał do odśpiewania hymnu („Nie wiem, czy kiedykolwiek w moim życiu te słowa brzmiały tak mocno”).
Lider PO mówił o prawdzie i uczciwości, wśród których chce się wychowywać dzieci i wnuki. „Kiedy tyle razy demonstrowaliście, to nieraz pewnie myśleliście, i chyba ja też, że ciężka sprawa. Że ta władza jest na tyle cyniczna, ma tyle pieniędzy, ma media i taką bezwzględność, że ma ogromną przewagę. Ale pamiętamy z własnego życia i kart historii, że kiedy Polki i Polacy nagle chwytają się za rękę, to zamieniają się w prawdziwą wspólnotę narodową i wtedy żadna władza nie ma żadnej szansy. Rozejrzyjcie się wokół: tu jest naród, tu jest Polska!”.
Mocno zabrzmiały słowa: „Wy jesteście narodem polskim. Oni chcieli to splugawić, chcieli wyrwać wam biało-czerwone flagi. Ale powstaliście”. Mówił następnie o Jurku Owsiaku, który „wywołał drugą falę solidarności”. Wspominał napaść Rosji na Ukrainę, gdy Polacy solidarnie pomagali braciom. „To dzisiejsze zgromadzenie ponad miliona osób jest trzecią falą solidarności”.
Przestrzegał jednak, że wolność i sprawiedliwość są bezradne, jeśli się o nie nie walczy. Wspominał mistrzów, „którzy nas tego nauczyli” (powitał prof. Adama Strzembosza, byłego pierwszego prezesa Sądu Najwyższego). „Zobaczcie na tych wszystkich ludzi, na Lecha Wałęsę, na Roberta Biedronia, na prof. Strzembosza. Spójrzcie na siebie, na liberałów, na katolików, socjalistów. Wszyscy myślą o tym, żeby Polska była najlepszym domem dla naszych dzieci”.
Mówił też Tusk o butnych twarzach aparatczyków z PiS handlujących respiratorami w czasie pandemii, doprowadzających do sytuacji, w których nie ma paliwa na stacjach. Mówił o karłach, którzy rządzą wielkim narodem. „Co oni nam mogą dzisiaj zrobić?” – powtórzył pytanie z początku marszu. „Może by chcieli policję wysłać? Widziałem tu uśmiechniętych policjantów. Sami zostaliście, panie Kaczyński, ze swoją nienawiścią”.
Przypominał swoje cztery obietnice z 4 czerwca: „Zwyciężymy, rozliczymy, naprawimy i pojednamy. I jeszcze jedno: zakończymy wojnę polsko-polską dzień po wyborach. Jak się pogoni agresora, to już nie będzie powodu”.
Na koniec mobilizował do udziału w wyborach. „Ukradli nam prawdę z życia publicznego, podzielili naród, użyli pogardy jako broni przeciwko ludziom. Przez te osiem lat pracowali zawzięcie nad tym, żeby nie było Polski i Polaków, ale małe podzielone wspólnoty, żebyśmy byli osobno. (…) 15 października mamy szansę wyjątkową. Nie trzeba krwi, nie trzeba łez, chyba że łez wzruszenia. To nie jest wielki wysiłek pójść i zagłosować. To nie jest wysiłek pójść do sąsiadki i powiedzieć: daj sobie spokój, będziesz głosować na Kaczora, który mówi, że nie rodzisz, bo w szyję dajesz?”.
„My jesteśmy narodem i jest jakaś ponura władza, która dziś uciekła ze stolicy. Oni tu wrócą, ale nasze zadanie to sprawić, żeby znowu zniknęli, żeby przeszli do historii. Idźcie i zwyciężajcie”.
Czytaj też: Dlaczego kampania Lewicy jest taka cicha i bez błysku
O marszu w spocie w TVP: Stajemy do walki ze złem
Transmisję z marszu zapowiadały od początku TVN, TVN24 i Polsat News, trudno było spodziewać się wypełnienia tak elementarnego dziennikarskiego obowiązku przez TVP. Ale w ostatnich dniach opozycja wykorzystała miejsce na odpłatne spoty wyborcze, żeby także widzów rządowej telewizji poinformować o tym wydarzeniu.
„Stajemy do walki ze złem, twarzą w twarz, żeby rozliczyć tę władzę, żeby Polska znowu była wolna od kłamstwa, od nienawiści i złodziejstwa. To jest nasz czas. 1 października w samo południe spotkamy się w Warszawie. Tu jest Polska" – mówił w piątek Tusk właśnie z anteny TVP, a funkcjonariusze tej telewizji nie mogli nic z tym zrobić.
Tymczasem w TVP zaproszenie na #MarszMilionaSerc pic.twitter.com/bOf8SqbA07
— Małgorzata Kidawa-Błońska (@M_K_Blonska) September 29, 2023
W trakcie marszu TVP Info dzielnie transmitowała konwencję PiS w katowickim Spodku. Politycy i osoby związane z ugrupowaniem Jarosława Kaczyńskiego znowu, tak jak 4 czerwca, lekceważyli lub obrażali uczestników warszawskiego marszu. „Dziś serce Polski bije w Katowicach, a nie na spędzie pustych serc w Warszawie” – stwierdził wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki. „Marsz 60 tys. serc. W tym, jak policzyła policja, 448 autokarów” – napisał Patryk Jaki z partyjki Zbigniewa Ziobry. Małopolska kurator oświaty Barbara Nowak na platformie X: „Marsz Niepodległości jednoczy Polaków kochających Polskę. Idą świadomi, że wolność Polski zawdzięczają pokoleniom bohaterskich Polaków, deklarują starania o zachowanie Dziedzictwa. Marsz pustych serc zwołuje tych, co wyrzekają się Niepodległości i Dziedzictwa. Bunt barbarzyńców”.
Rządząca partia, która kompletnie zlekceważyła wcześniej marsz 4 czerwca, ograniczając się do obraźliwych spotów w sieci, tym razem pokazała jedak, że opozycyjnego wydarzenia się obawia. W Spodku na konwencji wystąpili m.in. Jarosław Kaczyński i Mateusz Morawiecki. „Po tej konwencji jeszcze więcej siły, jeszcze więcej energii i w niedzielę 15 października, w imieniny Jadwigi – bo akurat moja śp. mama była Jadwigą – otwieramy szampana i może nie tylko” – mówił prezes PiS.
Czytaj też: Trzecia Droga. Wejdą czy nie wejdą?
Tusk w „Polityce”: Musimy wygrać z systemem, w którym liczy się gotowość do podłości
W wywiadzie udzielonym „Polityce” Donald Tusk tłumaczył wcześniej główne przesłanie marszu. „Formuła jest prosta: jeśli kochasz Polskę, przyjdź na marsz. Serce, które stało się naszym symbolem, nie ma barw partyjnych, tylko biało-czerwone” – mówił lider KO w rozmowie z Jerzym Baczyńskim. „Nie będziemy się tam zajmować partiami ani moją, ani żadną inną. Idziemy tam wszyscy razem, podobnie jak w czerwcu. Polacy mają dość odmawiania im prawa do patriotyzmu. Przez ostatnie lata jeden zdziwaczały facet za pomocą wielkiej machiny propagandowej wmawiał milionom ludzi, że nie mają prawa do flagi, do godła, do Polski. W czerwcu ponad pół miliona wyszło na ulicę i powiedziało: to nasza flaga, to nasz kraj, nikt nie ma prawa nam tego odbierać. 1 października zrobimy to jeszcze raz, tylko głośniej”.
Marsz miliona serc ma doprowadzić opozycję do zwycięstwa za dwa tygodnie. „To nie są typowe, zwyczajne wybory, spór o jakieś niuanse w programach. Albo będziemy żyli jak wolni ludzie w europejskim dostatku i bezpieczeństwie, albo pogrążymy się w chaosie i wewnętrznych konfliktach. Ten akt wyborczy musi być zwycięskim powstaniem przeciw systemowi, w którym nie liczą się zdolności, pracowitość, życzliwość, tylko posłuszeństwo i gotowość do podłości. Stawką jest przyszłość młodych i sens życiowego wysiłku starszych. Możemy na długo, może na zawsze, stracić coś wspaniałego. Wszyscy, bez względu na to, kto jest czyim wyborcą” – mówił w wywiadzie lider PO.