Kampania bez granic
Róża Rzeplińska dla „Polityki”. PiS stworzył sobie perfekcyjny system za miliony
ANNA DĄBROWSKA: – Jarosław Kaczyński mawia, że do wygrania wyborów i utrzymania władzy potrzeba wielkich pieniędzy. To dlatego połączył referendum z wyborami parlamentarnymi. Ile pieniędzy na tym zyskuje?
RÓŻA RZEPLIŃSKA: – 32 mln zł na wybory do Sejmu i prawie 7 mln na wybory do Senatu – tyle może wydać każdy komitet wyborczy na kampanię parlamentarną w tegorocznych wyborach. W przypadku kampanii referendalnej żaden limit nie obowiązuje. To referendum jest wymyślone właśnie po to, aby poprowadzić kampanię bez ograniczeń finansowych. Nie trzeba być szczególnie wnikliwym, aby zauważyć, że pytania referendalne pokrywają się z głównymi hasłami PiS, bo o utrzymanie władzy w tym referendum chodzi, a nie o żaden głos narodu.
PiS ma wyniki swoich badań, z których wynika, że właśnie te tematy, których dotyczą pytania referendalne, pomogą mu zmobilizować swoich wyborców i ostudzić zapał do głosowania niezdecydowanym. Mówi pani o równoległym budżecie kampanijnym. Na czym ten system polega?
We współczesnej kampanii, aby osiągnąć sukces w wyborach, trzeba wyprodukować bardzo wiele różnych treści skierowanych do ściśle określonych, często wąskich grup odbiorców. To nie tylko indywidualne banery, ulotki, plakaty, ale przede wszystkim – mikrotargetowane reklamy i treści rozprowadzane w mediach społecznościowych. A to kosztuje. Wymyślono więc kampanię referendalną, po to, by móc zapłacić za więcej treści i zwiększyć siłę rażenia. Okazuje się, że 12 fundacji spółek Skarbu Państwa uzyskało zgodę PKW do wyemitowania darmowych spotów referendalnych w mediach publicznych, w TVP i Polskim Radiu. Kiedy prześledzimy zarządy tych Fundacji, to nie można mieć złudzeń. To ludzie w większości związani z aparatem wykonawczym władzy i to oczywiste, że spoty, które będą emitować w mediach publicznych, będą spójne z przekazem kampanijnym PiS.