Postawmy sobie cel główny, ostateczny, jakiego jeszcze nikt nie widział, mówił w minioną sobotę Kaczyński swoim miłym tenorem. Odzyskiwanie Polski – to jest właśnie ten cel. Stoi przed nami, bo dotąd leżał, deptany buciorami grupy darmozjadów i mącicieli, zachwyconych ideologią tych z drugiej strony Odry. To będzie wielki wysiłek dla nobilitowanych, takich jak my. Sami przesiejemy się przez sito, żeby wzmocnić nasze szeregi. Ktoś mógłby powiedzieć, że jesteśmy nieskromni, ale przecież musimy walczyć o Polskę. Silni i czujni. A dzięki ministrowi Czarnkowi nobilitowanych będzie przybywać. Możliwe, że znajdą się wśród nich także kobiety.
Aż łza się w oku kręci, gdy przypomnę sobie, że jako dziecko poznawałem cudowne życie w raju. Był Adam, była Ewa i wieczne życie. A potem? Powiedzmy sobie szczerze, Ewa podstępnie wywiodła Adama na spacer po ogrodzie. Tam została skuszona przez Szatana, który podsunął jej zakazany owoc. Zjadła jabłko, gryza dała Adamowi, i tak przez kobietę ludzkość pożegnała się z rajem.
Oczywiście świat szybko zrozumiał, kto jest winien wszelkim nieszczęściom. Dwie trzecie ofiar spalonych na stosach – od średniowiecza do końca XVIII w. – to były kobiety. Każda mogła być czarownicą, a oskarżenie o czary było zwykle wyrokiem śmierci. W ten sposób pozbywano się niechcianych żon, przejmowano ich majątki. Wystarczył „nieskromny” strój, spór z mężem. Wszak sędziami byli wyłącznie mężczyźni. Dla pewności przejrzałem dostępne informacje i lekko osłupiałem. W czasach renesansu w Europie uśmiercono na stosach wszystkie akuszerki. Pomagały kobietom, to wystarczyło.
Teraz dowiadujemy się, że musimy wrócić do raju – do piękna, prawdy, uczciwości, prawa i sprawiedliwości. Gdyby nie ta Ewka… Ach, nie myślmy już o tym, co było.