Syndrom Hamleta
Co zrobią 15 października niezdecydowani? Opisujemy raport z badań tej wielkiej grupy wyborców
Prawo i Sprawiedliwość przez lata mogło się pochwalić najbardziej lojalnym i skonsolidowanym elektoratem. Doceniał on, że partia realizuje obietnice – sztandarowym przykładem obiecany w 2015 r. program 500+ i zrealizowany szybko po wygranej przez rząd Beaty Szydło. W nagrodę w wyborach w 2019 r. PiS zdobył prawie 44 proc. głosów. To już jednak przeszłość. Partia Jarosława Kaczyńskiego ciągle plasuje się na czele przedwyborczych sondaży, co otwiera drogę do wygranej, ale bez szansy na samodzielne rządy.
PiS ma dziś wielu wyborców, którzy nie są przekonani, że oddadzą swój głos na partię, z którą tak mocno, wydawałoby się, są związani. W zależności od badań swego głosu nie jest pewnych między 28 a 34 proc. wyborców PiS, co przy frekwencji szacowanej na 55 proc. przekłada się na 2 mln głosów.
Koalicja Obywatelska może liczyć na bardziej zdyscyplinowaną bazę wyborczą, niepewnych swojego głosu ma w swoich szeregach 20 proc. (według badania Agencji Datapraxis). Co z tego, skoro cały czas odbija się od sufitu, jaki ustawił PiS, trzymając się uparcie na pozycji lidera. Czy ma skąd dobrać dodatkowe głosy? Pierwszym łowiskiem są elektoraty innych ugrupowań demokratycznych, zdecydowanie bardziej rozchwiane w swych wyborczych postanowieniach. Łącznie blisko jedna trzecia elektoratu opozycji demokratycznej nie jest pewna swego głosu, co w przeliczeniu na realne liczby daje 2,4 mln głosów.
Koalicja Obywatelska w swym dążeniu do hegemonii na opozycyjnej scenie nie jest jednak skazana jedynie na „kanibalizację” elektoratu opozycyjnego, czyli przejmowanie wyborców Lewicy czy Trzeciej Drogi. Taki proces mógłby prowadzić do pyrrusowego zwycięstwa, kiedy dobry wynik w dniu elekcji okupiony byłby zepchnięciem innych ugrupowań poniżej progu wyborczego.