Przypomnijmy: w połowie czerwca Jarosław Kaczyński zapowiedział referendum w sprawie rzekomej „przymusowej relokacji uchodźców”. „My to referendum zorganizujemy, pamiętajcie o tym, Polacy muszą się w tej sprawie wypowiedzieć” – przekonywał prezes PiS w Sejmie. Chodziło o to, żeby zmobilizować wyborców dodatkowo i postraszyć Polaków migrantami. Jak się okazuje, nie tylko nimi.
„Polityka” jako pierwsza ujawniła, że w referendum ma się pojawić więcej pytań. „W PiS trwa spór o zapowiedziane razem z wyborami referendum migracyjne” – pisała Anna Dąbrowska. „Część mediów zaczęła nawet pisać, że partia może się wycofać z tego pomysłu. Według naszych informacji samo głosowanie ma się odbyć na pewno, dyskusja dotyczy raczej pytań referendalnych: czy pozostać przy jednym na temat uchodźców, czy jakieś dodać”. Według naszych rozmówców z PiS w grę wchodziły tematy reparacji od Niemiec, polityki unijnej, spraw gospodarczych i socjalnych – w tym wiek emerytalny, program 800 plus i prywatyzacja właśnie.
Czytaj też: Andrzej Duda ogłosił datę wyborów parlementarnych
Nie chodzi o migrantów
Ostateczne brzmienie pierwszego pytania Jarosław Kaczyński ujawnił w piątek rano w spocie w mediach społecznościowych. „Dla nas decydujący jest zawsze głos zwykłych Polaków” – mówi w nagraniu. „Głos zwykłych obcych polityków, w tym niemieckich, nie ma żadnego znaczenia, dlatego w sprawach kluczowych chcemy się odwołać do państwa bezpośrednio, w referendum” – dodał.
Po czym przedstawił pytanie: „Czy popierasz wyprzedaż państwowych przedsiębiorstw?”. „Niemcy chcą osadzić Tuska w Polsce, aby wyprzedawać wspólny majątek” – powiedział później prezes PiS, wyjaśniając tym samym, jaka intencja kryje się za tym tematem. Dodał, że „zaplecze Tuska” mówi o tym wprost, a na dowód twórcy spotu umieścili fragment wypowiedzi ekonomisty Bogusława Grabowskiego ze stycznia tego roku, który pytany w Radiu Zet, czy opozycja – jeśli przejmie władzę – powinna odwrócić fuzję Orlenu z Lotosem i rozbić Orlen, odpowiedział: „Absolutnie tak”. „Firmy paliwowe, energetyczne, porty mają być prywatne? Lotniska? Tak” – mówił Grabowski.
Jak pisała wcześniej w „Polityce” Anna Dąbrowska, PiS ma badania, z których wynika, że znaczna część wyborców, szczególnie w czasach kryzysu gospodarczego i ogólnej niepewności, jest niechętna prywatyzacji. – Okazuje się, że ludzie czują się bezpieczniej, gdy państwo ma kontrolę nad ważnymi gałęziami gospodarki. Ufają, że ceny nie oszaleją tak bardzo, jeśli przedsiębiorstwa nie będą w rękach prywatnych, a państwo da jakieś ulgi, obniży ceny – opowiadała ważna osoba w PiS. Dodaje, że takie odczucia ma też przebadany elektorat PO.
I rzeczywiście, w piątek na Facebooku premier Morawiecki mówił: – Przedstawione pytanie do referendum to w istocie pytanie, czy wierzymy, że polskie aktywa mogą wspierać obywateli podczas kryzysów; czy może chcielibyśmy wyprzedać cały polski majątek, tak jak proponują liberałowie. Wierzę że potrzebujemy narodowych czempionów. To w 100 proc. zgodne z narracją wynikającą z ujawnionych przez „Politykę” badań.
Czytaj też: Przewodnik wyborczy. Co się wydarzy w najbliższych miesiącach
Referendum: kiedy kolejne pytania
Pytań w referendum, które odbędzie się w dniu wyborów 15 października, będzie więcej. Uchwała referendalna zostanie przedłożona na posiedzeniu Sejmu i będzie obejmowała cztery pytania – powiedział PAP rzecznik PiS Rafał Bochenek. Treść kolejnych trzech, według rzecznika, ma być ujawniana przez PiS w kolejnych dniach – 12, 13 i 14 sierpnia. W Sejmie mają zostać przedstawione na przyszłotygodniowym posiedzeniu (16–17 sierpnia).
Róża Rzeplińska z MamPrawoWiedzieć.pl stwierdziła w podkaście „Polityki”, że w tym referendum obozowi władzy chodzi o naginanie zasad finansowania kampanii wyborczej. Kampania referendalna, w przeciwieństwie do sejmowej czy senackiej, ma dużo mniej ograniczeń finansowych. Granice między nimi mogą być płynne, co w konsekwencji może oznaczać zwielokrotnienie przewagi obozu władzy nad opozycją.
Dr hab. Krzysztof Urbaniak, profesor Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, członek Zespołu Ekspertów Wyborczych Fundacji im. Stefana Batorego, mówił z kolei w połowie lipca, że połączenie referendum w sprawie migrantów z wyborami parlamentarnymi nie jest zgodne z obowiązującym prawem, łamie ciszę legislacyjną i jest ingerencją w proces wyborczy.
Tymczasem na początku sierpnia Państwowa Komisja Wyborcza opublikowała informację, że zgodnie z niedawno zmienionym przez parlament prawem zarówno wybory, jak i referendum można przeprowadzić jednocześnie i w tym samym lokalu wyborczym. Wyjaśniła, że wyborcy będą wrzucali karty wyborcze i referendalne do tej samej urny, ale jeśli ktoś odmówi udziału w referendum, to „w żadnej mierze” nie można go do tego zmusić.