Cztery scenariusze dla opozycji. Jeden jest toksyczny, przekreśla szanse na sukces
W grze są co najmniej trzy scenariusze, które dają opozycji sposobność (nawet jeśli nie dają pewności) zwycięstwa. Jest też czwarty scenariusz zachowania obecnego, wyjątkowo toksycznego status quo, które szanse na zwycięstwo opozycji przekreśla.
Wiadomo już, że wszystkie te scenariusze „będą w grze” aż do momentu ostatecznego ułożenia i zarejestrowania list. Już sama ta okoliczność jest dla opozycji pewnym obciążeniem. Jakikolwiek skuteczny plan – jedna lista partnerskich podmiotów, listy komplementarne, ale połączone paktem o wspólnym rządzeniu po wyborach, wreszcie jedna lista skupiona wokół niekwestionowanego lidera – byłby bezpieczniejszy, gdyby zdecydowano się na niego na rok przed wyborami. Każdy nowy ruch na opozycji, realizowany w ostatnim tygodniu układania list, może być przez wyborców zrozumiany nie jako sensowny polityczny plan, ale jako ucieczka przed nożem progu wyborczego czy systemem D’Hondta.
Pamiętając o tym zastrzeżeniu, widzimy jednocześnie, że sytuacja w ostatnich tygodniach stała się tak dynamiczna, że może po prostu wymusić na opozycji pewne ruchy i decyzje.
Trzy scenariusze
Pierwszy – demokratyczna opozycja idzie w rozproszeniu, ale (w przeciwieństwie do swego dotychczasowego zachowania) nie przeciw sobie. Wcale nie oznacza to zachowania aż do wyborów dotychczasowego status quo, z którym musieliśmy się męczyć przez ostatnie dwa lata. Czyli PO/KO, Hołownia, PSL, Lewica podstawiające sobie wzajemnie nogi, inaczej głosujące w kluczowych sejmowych głosowaniach, bez wzajemnej konsultacji przyjmujące lub odrzucające rozmaite oficjalne i nieoficjalne zaproszenia czy oferty obozu władzy.
Wraz ze zmieniającymi się w jedną lub drugą stronę sondażami Trzeciej Drogi, przy stagnacji notowań Nowej Lewicy i bardzo skutecznym zachowaniu Tuska w kampanii (które jednak wciąż nie doprowadziło do prześcignięcia PiS przez PO) można liczyć na bardzo różne wersje nowego „rozproszonego” szyku opozycji.