Kraj

Pani Joanna została ciężko skrzywdzona przez policję. Czy w zderzeniu z nią mamy jakieś prawa?

Pani Joanna, którą policja otoczyła w szpitalu. Kadr z reportażu TVN. Pani Joanna, którą policja otoczyła w szpitalu. Kadr z reportażu TVN. TVN
Jak mogło dojść do tego, że policja była obecna przy badaniu pacjentki? Także badaniu ginekologicznym? Czy pacjent/ka w zderzeniu z policją nie ma praw? Ma. Ale jeśli władza je łamie, a dzieje się to w państwie, w którym stoi ponad nimi, to nasze prawa – jak w PRL – są tylko teoretyczne.

Historia pani Joanny to historia dominacji polityki nad prawem – bo temat aborcji jest wrażliwy dla władzy, a policja to jej zbrojne ramię. To historia o nadużywaniu władzy przez władzę i o bezkarności władzy.

Czytaj też: Strach ciążowy. To nie jest kraj dla młodych kobiet

Połamane kodeksy

Najpierw prawo naruszyła pani psychiatra, ujawniając policji tajemnicę lekarską: że pacjentka połknęła tabletkę wczesnoporonną. Do zachowania w tajemnicy takich informacji zobowiązuje lekarza kodeks karny (art. 266 par. 1. „Kto, wbrew przepisom ustawy lub przyjętemu na siebie zobowiązaniu, ujawnia lub wykorzystuje informację, z którą zapoznał się w związku z pełnioną funkcją, wykonywaną pracą, (…) podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”).

A także Kodeks Etyki Lekarskiej: „Lekarz ma obowiązek zachowania tajemnicy lekarskiej. Tajemnicą są objęte wiadomości o pacjencie i jego otoczeniu uzyskane przez lekarza w związku z wykonywanymi czynnościami zawodowymi” (art. 23). Z kolei ustawa o ochronie zdrowia psychicznego mówi, że tajemnicą lekarską bezwzględną objęte są wszelkie wypowiedzi pacjenta, w których przyznaje się on lekarzowi do popełnienia czynu zabronionego. Takich wypowiedzi nie wolno lekarzowi odnotowywać, nie wolno mu też o nich mówić w trakcie przesłuchania.

Zażycie takiego czy innego leku nie jest karalne. Kobieta, która dokonuje aborcji jakimkolwiek sposobem – też nie podlega karze. Ale nawet gdyby było to przestępstwo – lekarz nie ma obowiązku o tym donosić.

Pani psychiatra naruszyła też inną zasadę etyki lekarskiej: działania dla dobra pacjenta (art. 2: „Najwyższym nakazem etycznym lekarza jest dobro chorego”). Podanie policji informacji, że pacjentka zażyła pigułkę wczesnoporonną, w sposób oczywisty narażało ją na jeszcze silniejszy stres. Lekarka wezwała policję z obawy, że pacjentka jest w tak złym stanie psychicznym, że może się targnąć na życie. I to jest dopuszczalne dla ochrony pacjenta. Ale nie powinna była mówić o farmakologicznej aborcji, bo to nie przestępstwo ani nawet nie wykroczenie. Psychiatra naruszyła też zasadę (art. 12) poszanowania godności pacjenta. Oraz prawo do prywatności i intymności z ustawy o prawach pacjenta.

Prawo do intymności i poszanowania godności pacjenta lekarze usiłowali egzekwować, wypraszając policję z gabinetu, ale policjanci nie zwracali na ich protesty uwagi. Co mogli zrobić lekarze i personel medyczny? – Nie będę się przecież szarpać z policjantem, który nie chce wyjść z gabinetu. I nie wezwę na niego policji – powiedział mi bezradnie lekarz ginekolog.

Czytaj też: Rodzić po ludzku czy po polsku? Niestety, wybór nie należy do nas

Policja wielokrotnie naruszyła godność bezbronnej

Policja ma bardzo szerokie uprawnienia, ale pani Joanna nie była zatrzymana ani podejrzana, więc próba przeszukania osobistego (polecenie rozebrania się do naga i kucania) była nadużyciem. Wprawdzie policja może stosować środki przymusu i (art. 15 ustawy o policji) „wydawać polecenia określonego zachowania”, ale „w granicach niezbędnych do ochrony przed zatarciem śladów (…), w celu uniknięcia bezpośredniego zagrożenia bezpieczeństwa osób lub mienia”. Przy czym „policjanci w toku wykonywania czynności służbowych mają obowiązek respektowania godności ludzkiej oraz przestrzegania i ochrony praw człowieka”.

Tutaj policja wielokrotnie naruszyła godność bezbronnej, o nic niepodejrzanej osoby, która w żaden sposób nie stwarzała „bezpośredniego zagrożenia bezpieczeństwa osób lub mienia”.

Policja twierdzi, że chciała w ten sposób od pani Joanny uzyskać dowody popełnienia przestępstwa przez kogoś, kto jej pigułkę poronną dostarczył, ale pomysł, że schowała telefon wewnątrz ciała, jest tyleż absurdalny, co makabryczny. Cała sytuacja wygląda raczej na próbę zastraszenia i upokorzenia w celu dobrowolnego wydania przez nią telefonu i nosi cechy okrutnego i poniżającego traktowania. Więc nadużycia władzy.

W dodatku wygląda na to, że przed taką drastyczną interwencją nie przeanalizowano nawet jej podstaw prawnych, skoro raz w komunikacie policji mowa jest o podejrzeniu pomocnictwa w aborcji (ktoś jej przekazał pigułkę, czyli casus Justyny Wydrzyńskiej), co po niedługim czasie zmieniono na nielegalny obrót lekami.

Pani Joanna została ciężko skrzywdzona przez policję, czyli funkcjonariuszy władzy. Drastycznie naruszono jej prawa pacjenta i godność osobistą. Może skarżyć policję za nadużycie uprawnień, naruszenie ochrony danych osobowych i publiczne upokorzenie, bo policja do publicznej wiadomości podała dane wrażliwe pani Joanny dotyczące jej zdrowia. Może też złożyć prywatny akt oskarżenia wobec pani psychiatry i policji. Może w sądzie cywilnym walczyć o zadośćuczynienie za naruszenia praw pacjenta i innych dóbr osobistych.

Ale sprawa trafi do sądu, którego prezes może sprawić, że dostanie ją sędzia podzielający pogląd o świętości życia nienarodzonego, a rozstrzygnięcie, tak jak osądzenie aktywistki Justyny Wydrzyńskiej, jest ważne dla władzy. Chodzi o granice możliwości ścigania za aborcję i o zastraszenie kobiet. Władza boi się jeszcze zaostrzyć przepisy, ale chce mieć tu swobodę.

Czytaj też: Fakty i mity o przerywaniu ciąży

Władza władzy rękę myje

Od ośmiu lat żyjemy w państwie, w którym to władza ma prawa, a obywatele obowiązki. Przede wszystkim obowiązek posłuszeństwa władzy. Władzy, a nie prawu, bo prawo może stanowić dowolne rzeczy, ale to władza decyduje, czy, jak i wobec kogo będzie egzekwowane.

Policjanci podczas manifestacji (wolność zgromadzeń) wykręcają i łamią ręce uczestnikom, naruszają nietykalność posłów opozycji, godzinami bezprawnie pozbawiają wolności pod pozorem przesłuchania, podsłuchują opozycję – uliczną i polityczną – i nic. Neosędziowie robią akcję dyfamacyjną przeciwko sędziom, inkrustowaną przeciekami z akt osobowych – i włos im z głów nie spada. A prokuratura przewleka sprawę, nawet nie pozorując wykonywania jakichkolwiek czynności. I nic. Premier nadużywa władzy, zarządzając wybory kopertowe, w błoto idą miliony złotych – i nic. I można tak długo jeszcze.

Teraz policjanci wchodzą do gabinetów lekarskich, obserwując badanie pacjenta – i też nic, bo inni funkcjonariusze, którzy powinni na to zareagować, „nic nie wiedzą”, bo „nie oglądają TVN” (ta stacja ujawniła historię pani Joanny). I w ogóle – to nie ich sprawa.

Władza władzy rękę myje, bo to władza jednolita i sama siebie nie rozliczy.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Sport

Kryzys Igi: jak głęboki? Wersje zdarzeń są dwie. Po długiej przerwie Polka wraca na kort

Iga Świątek wraca na korty po dwumiesięcznym niebycie na prestiżowy turniej mistrzyń. Towarzyszy jej nowy belgijski trener, lecz przede wszystkim pytania: co się stało i jak ta nieobecność z własnego wyboru jej się przysłużyła?

Marcin Piątek
02.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną