Soliści na solo
Kaczyński kontra Tusk: soliści idą na solo. „Kaczor na swobodzie” to szansa dla opozycji
Nawet jeśli pojedynek dwóch liderów nie będzie bezpośrednią debatą (choć unikanie przez Kaczyńskiego takiej konfrontacji z szefem opozycji będzie dla niego kosztowne), to i tak Tusk dostał od Kaczyńskiego to, do czego sam próbował go wielokrotnie sprowokować. Po objęciu stanowiska jedynego wicepremiera prezes Prawa i Sprawiedliwości w rzeczywistości staje się główną twarzą zarówno rządu, jak też kampanii wyborczej PiS. Polacy będą teraz jego i Tuska widzieć przez cały czas blisko siebie, na tych samych kampanijnych trasach, porównywać, zestawiać.
Powrót Kaczyńskiego na pierwszą linię staje się punktem zwrotnym całego wyborczego roku. W 2015 r. prezes PiS, wiedząc o swoich wizerunkowych słabościach, umiejętnie zasłaniał się Dudą i Szydło. Później, w najbardziej kryzysowych momentach, podobną funkcję pełnił dla niego Morawiecki. Dziś piarowcy PiS, którzy przez ostatnie dwa lata trzymali Kaczyńskiego w medialnym kaftanie bezpieczeństwa, nie pozwalając mu wejść w osobiste starcie z Tuskiem, uważają po cichu, że powrót prezesa na stanowisko faktycznego lidera kampanii to błąd, który może Zjednoczoną Prawicę bardzo dużo kosztować. Jarosław Kaczyński uznał jednak, że ta decyzja stała się konieczna.
Dlaczego powrót Kaczyńskiego to błąd
Przypomnijmy, jakie były konsekwencje pierwszego pobytu Jarosława Kaczyńskiego na stanowisku wicepremiera, kiedy nie zadowolił się kierowaniem z tylnego siedzenia na Nowogrodzkiej, ale postanowił być codziennym, publicznym i wizerunkowym liderem swojej formacji. Po wymyślonej przez niego i porzuconej w atmosferze wewnętrznego konfliktu „piątce dla zwierząt”, a później po cynicznie wywołanym konflikcie wokół aborcji, Zjednoczona Prawica trwale straciła w sondażach prawie 10 proc. Wcześniej utrzymywała ponad 40-proc.