Kraj

A ty się temu nie dziwisz…

Z życia sfer

Kogoś to jeszcze dziwi? Nie? A powinno.

Zacznijmy od prostego opisu zdarzeń: kiedy szef partii rządzącej zorientował się, że zbytnio popuścił cugli swoim rozbrykanym sztabowcom od wyborów, uznał, że tylko on sam może nad tym towarzystwem zapanować i w tym celu postanowił wejść do rządu, żeby zająć się sprawami państwa. A nie, nie, pardon, sprawami partii. Kogoś to jeszcze dziwi? Nie? A powinno. No więc partyjny przełożony partyjnego premiera każe mu (bo przecież nie prosi), by ten zatrudnił go na stanowisku swego zastępcy, i to jedynego, jako że nie wypada, aby był na równorzędnym stanowisku z takimi tuzami władzy, jak minister Sasin, Błaszczak, Gliński i Kowalczyk, bo jednak bez przesady. Zachwycony tym pomysłem (dowód poniżej) premier natychmiast zwraca się do prezydenta, żeby sprawę ceremonialnie i formalnie przeprowadził, co prezydent czyni z wielkim entuzjazmem, bo to dla niego niezwykle rzadka okazja, by przez około 15 sekund potrząsać dłonią (nie próbujcie tego z nikim, to więcej niż niezręczne) nominowanego na wicepremiera jedynego faktycznego szefa państwa. Chodzi przecież o los Polski, którą tak ukochał prezydent. Chodzi też o to, że taka ceremonia to znakomita okazja, by prezydent zgromadzonym na stojąco ministrom obu kancelarii mógł wreszcie pokazać, że potrafi mówić bez kartki przez 25 minut (jego kolana jeszcze nie bolą) o czymkolwiek, co mu akurat przyjdzie na myśl, a i tak dostanie oklaski. Wśród obecnych nie było widać prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości w jednym. Widocznie uznał, że wie, co prezydent ma do powiedzenia.

Premier Morawiecki, którego rządy są wedle jego własnej opinii pasmem nieustających sukcesów, nie spoczął na laurach i natychmiast opublikował na Twitterze opinię, która pewnie nikogo nie zdziwiła (a powinna): „Dziś Prezes @pisorgpl Jarosław Kaczyński wrócił do KPRM.

Polityka 27.2023 (3420) z dnia 27.06.2023; Felietony; s. 90
Oryginalny tytuł tekstu: "A ty się temu nie dziwisz…"
Reklama