Kraj

Manewry czerwcowe

Donald Tusk na marszu 4 czerwca Donald Tusk na marszu 4 czerwca Donald Tusk / Facebook
Jeśli nie będzie jednej listy, konieczny jest podział ról we wspólnym spektaklu.

Chaos na Nowogrodzkiej, o którym pisaliśmy w poprzedniej POLITYCE, w kolejnym tygodniu potwierdził się w całej rozciągłości. Piarowcy PiS prawili sobie złośliwości, szef sztabu wyborczego PiS zrezygnował w kwaśnej atmosferze. Jest pomysł powrotu do rządu Jarosława Kaczyńskiego jako być może jedynego wicepremiera (co oznacza instrumentalne wykorzystywanie jednej z najwyższych funkcji w państwie dla czysto wyborczych celów). Na koniec czerwca zaplanowano gigantyczną konwencję programową. Skoro Tusk zwołał największą demonstrację, Kaczyński zrobi największy partyjny zjazd – co kto lubi.

Wyjaśnijmy, że te ruchy nie są spowodowane spadkiem sondażowych notowań PiS, bo one są od tygodni stabilne. Panika bierze się stąd, że te notowania nie rosną – mimo 800 plus, stałej 14. emerytury, obietnicy bezpłatnych autostrad, zapowiedzi podwyżek, także pensji minimalnej, skrócenia wieku emerytalnego, tropienia „ruskich agentów” (teraz w wersji znowelizowanej, chociaż nadal niekonstytucyjnej), a wcześniej „obrony polskiego papieża”.

A jeszcze pojawił się znowu wątek relokacji uchodźców w ramach Unii, co dało partii Kaczyńskiego okazję do wyciągnięcia starej kolubryny z napisem „obcy kulturowo imigranci”. Lider PiS zapowiada referendum w tej sprawie (być może będzie uzupełnianie o inne wymyślone w sztabie PiS wątki), zapewne odbędzie się łącznie z wyborami, poprzedzone histeryczną antyuchodźczą kampanią. „Jeśli ma przynieść oczekiwane efekty, musi zostać mocno rozpędzone” – napisał Jacek Karnowski na swoim portalu. W politycznym interesie opozycji jest zgaszenie tego tematu jak najszybciej i Donald Tusk podczas wiecu w Poznaniu rozpoczął rozbrajanie problemu.

Polityka 26.2023 (3419) z dnia 20.06.2023; Przypisy; s. 6
Reklama