ADAM SZOSTKIEWICZ: Po co wybierać judaistykę jako kierunek studiów, skoro z oficjalnych danych wynika, że jeśli chodzi o filologie, największy run jest na koreanistykę i anglistykę?
PROF. MARCIN WODZIŃSKI: – Widać ogólniejszy odwrót od humanistyki, inwestowanie w studia, które dadzą zarobek i status społeczny. Kandydaci mają podejście pragmatyczne. Sprawdzą, czy są oferty pracy dla absolwentów judaistyki. Formalnie nie ma. Jeśli są, to dla absolwentów tradycyjnej filologii: hebraistyki. W przypadku tych, którzy łączą kompetencje hebrajskiego z jidysz i ladino (językiem żydów iberyjskich), ale także z innymi dziedzinami historii i kultury żydowskiej, trzeba sobie samemu stworzyć przestrzeń do działania i to może być opcja atrakcyjna dla osób kreatywnych. Dla takich jest judaistyka.
A generalnie po co judaistyka, gdy mamy dziś tak bogatą ofertę studiów humanistycznych?
Bo humanistyka nie będzie bogata bez tych małych kierunków. To różnorodność tworzy jej znaczenie. Kulturę polską łatwiej zrozumieć, badając postawę przedstawicieli naszego oświecenia wobec Żydów niż ich deklaracje w sprawie abstrakcyjnej równości i tolerancji. Podobnie zachowania w krańcowych sytuacjach Zagłady często pozwalają nam dostrzec fundamentalne zjawiska niewidoczne w innych, „normalnych” sytuacjach. Mój nauczyciel prof. Moshe Rosman powtarza, że to marginesy wyznaczają centrum.
Co pana, kiedyś mieszkańca Świdnicy, przyciągnęło do badania tej kultury?
Zainteresowanie kulturami mniejszościowymi. W Świdnicy, z jej czeskimi, austriackimi, pruskimi i żydowskimi zabytkami, było to dość oczywiste. Od lat 70., a szczególnie w latach 80., zainteresowanie kulturami mniejszości było często rodzajem opozycji wobec kultury dominującej, próbą innego i szerszego rozumienia polskości.