Istnieje wiele przesłanek, by twierdzić, że żyjemy w „populistycznych czasach”, w erze populizmu politycznego, populistycznego zeitgeistu, albo że wkroczyliśmy w „nowy populistyczny cykl” i musimy zmierzyć się z kolejną „falą populizmu”. Istotnie, liczne przykłady populistycznych ruchów i partii politycznych, populistycznych polityków i populistycznych rządów składają się na pesymistyczne diagnozy, oceny i predykcje. Problematyczne jest również to, że współcześni politycy, a także działacze społeczni o politycznych ambicjach, coraz częściej i śmielej sięgają do populistycznego repertuaru działań zmierzających do pozyskania i/lub mobilizacji zwolenników, a jeśli zdobędą władzę – obierają populistyczne sposoby jej sprawowania, utrzymywania i zwiększania jej zakresu. (W tym kontekście niestety nie zdumiewa, a zarazem jednak bardzo niepokoi dające się usłyszeć co raz nawoływanie, że stronnictwa, które chcą wygrać ze Zjednoczoną Prawicą, powinny również stosować – w mniejszym lub większym stopniu – populistyczne strategie).
Owa „fala populizmu” wezbrała wskutek stosowania populistycznych strategii przez aktorów politycznych, którzy przez ostatnie lata wykonali ogromną pracę nad ich doskonaleniem. Populizm nie osiągnąłby jednak w najnowszej historii politycznej takiego zasięgu, gdyby nie jego społeczne źródła, w tym podatność obywateli na populistyczne hasła i zabiegi. Warto podkreślić, że wiara polityków w to, że to populistyczne strategie zwiększą ich szansę na efektywną rywalizację o władzę, jej zdobycie i utrzymanie, powoduje, że sięgają po nie. Populistycznie nacechowana agregacja interesów i poglądów, populistyczne formy ekspresji politycznej oraz populistyczne formuły rządzenia, opierające się na instrumentalnym traktowaniu zasad, wartości, relacji, zagrożeń, emocji, potrzeb społecznych, prawa, co prawda nie powstają w próżni – mają swe przyczyny w społecznych postawach i skłonnościach, niemniej, z drugiej strony, bez owej specyficznej aktywności i konsekwencji polityków po prostu mogłyby nie zaistnieć. Mamy więc do czynienia ze swoistym zaklętym kręgiem.
Jacy są populiści?
Na populizm składa się szereg różnych czynników związanych m.in. z politycznymi strategiami działania, różnorodnymi komponentami ideologicznymi, stylami politycznej prezentacji i prowadzenia dyskursu politycznego (komunikacji) takich jak:
- „idealizacja/sakralizacja ludu” i „promowanie obrazu organicznego społeczeństwa”
- antyelityzm i nastawienie „antyestablishmentowe”
- „podział moralny na skorumpowane elity i cnotliwy lud, który jest postrzegany jako jedyne prawowite źródło władzy politycznej”
- kwestionowanie „zarówno zasadności delegacji władzy w ręce nielicznych, jak i większości ustabilizowanych procedur i instytucji demokracji”
- dążenie do „delegitymizacji porządków demokratycznych istniejących w ramach państw” i „nawoływanie do powrotu do ludowych korzeni demokracji”
- nawoływanie „w imieniu ludzi” do zmiany, restytucji lub odrzucenia określonych instytucji politycznych, norm, zwyczajów, reguł
- pozorowanie demokracji, posługiwanie się „iluzją i złudzeniem” oraz innymi formami manipulacji
- „nostalgiczny stosunek do przeszłości”
- stawianie się „na pozycji krytycznego »recenzenta« funkcjonowania systemów demokratycznych i przestrzegania właściwych im zasad. Posługujący się nimi nie wzbraniają się jednak przed wykorzystywaniem instrumentów demokratycznych dla swoich doraźnych celów, w tym dla zdobycia władzy”.
Oprócz tego populizm może ujawniać się poprzez:
- koncepcje „nowego ładu” społecznego i politycznego, któremu miałoby towarzyszyć rozwiązanie wszystkich problemów społecznych, poprawa losu „zwykłego człowieka”, a także przewartościowanie aksjologiczne, zmiana norm społecznych i politycznych, zmiana politycznych układów sił i innych relacji; monizm ideowo-polityczny
- dyskurs nacjonalistyczny, hasła narodowo-patriotyczne związane ze sprawiedliwością i bezpieczeństwem; bratanie się z ludem; przedstawianie się w roli „jednego z was”
- rozgrywanie istniejących napięć i konfliktów społeczno-politycznych; antyelityzm (tworzenie wrogów); schlebianie „suwerenowi”; promowanie alternatywnych wobec demokracji liberalnej wizji społecznych i politycznych; celowe przekształcenia (lub dążenie do nich) w funkcjonowaniu systemu politycznego oraz ustroju państwa; pozoranctwo; instrumentalne traktowanie potrzeb i nastrojów społecznych oraz zwyczajów politycznych i prawa
- antypluralizm, krytyczny stosunek do standardów demokratyczno-liberalnych; nostalgia historyczna i rewizjonizm i wiele innych.
Widzimy więc wyraźnie, że populizm ma charakter syndromatyczny, jest swoistym „zespołem przypadłości”. Ma jednak – niezależnie od różnorodności populizmu na świecie – pewne wyróżniające się cechy, które z łatwością możemy rozpoznać.
Na czym polega populistyczna strategia działania?
Populizm jest formą nieprzypadkowej, świadomie zorganizowanej i ukierunkowanej aktywności politycznej, opartej na konkretnych strategiach działania, organizacji i mobilizacji. W obręb strategii politycznych wpisują się także elementy ideologiczne i te związane z dyskursem i „stylem” uprawiania polityki. Strategie polityczne mogą być mniej lub bardziej populistyczne.
Populizm konstytuują określone strategie działania politycznego, czyli świadomie zdefiniowane plany zorganizowanego postępowania, które są ukierunkowane najczęściej – choć to zależy od położenia populistów i od momentu, w jakim działają – na pozyskanie i mobilizację zwolenników, zmianę lub utrzymanie określonych relacji władzy oraz realizację swych celów politycznych przy jednoczesnym utrzymaniu posiadanej legitymacji i poparcia. Strategie populistyczne angażują antyelitystyczny i proludowy dyskurs oraz różne style politycznego zachowania, które mają korespondować z populistycznym przekazem i retoryką.
Warto zatem zwracać uwagę na praktykę aktorów politycznych i na mechanizmy leżące u podstaw określonego działania.
Jak populiści traktują prawo?
Dla populistów prawo jest zasobem politycznym, po który chętnie sięgają w trakcie rywalizacji i sprawowania rządów, traktując je przy tym uznaniowo – jak coś, co można dowolnie modyfikować i dostosowywać do bieżących potrzeb. Jest prawo wdzięcznym punktem odniesienia, gdy populiści chcą uzasadnić swoje postępowanie, dokonać nieraz bardzo głębokich zmian ustrojowych i przekształcić relacje społeczno-polityczne – prawo jest więc ważne o tyle, o ile jest politycznie użyteczne. Wreszcie: w dobie powszechności demokracji w Europie politycy nie mogą poszukiwać źródeł legitymizacji jedynie w sferze społecznego poparcia i uznania, jest to po prostu niemożliwe – muszą pilnować, by procesy legitymizacyjne zakotwiczone były w sferze prawa, inaczej rządy mogą (powinny) być uznane za co najmniej uzurpatorskie. Każde zatem zmiany i inne inicjowane politycznie procesy czy podejmowane decyzje muszą znajdować uzasadnienie legalne (nawet, co paradoksalne, jeśli istniejące prawo nie pozwala na pewne działania).
Uważamy, że jednym z ważniejszych łączników między populizmem i prawem jest instrumentalizacja prawa. Ta ostatnia nabiera w kontekście populistycznych działań jednoznacznie negatywnego charakteru. I wtórnie – przyczynia się do zasadnego negatywnego wartościowania populizmu jako takiego. Ów łącznik ujawnia się oczywiście w praktyce politycznej, przede wszystkim w wymiarze decyzji politycznych, ale bywa sygnalizowany również w populistycznym dyskursie. Populistyczne działania polityczne – zwłaszcza gdy populiści są u władzy – „często odbywają się »pod przykrywką prawa«”.
Populizm prawny jest częścią populizmu politycznego, z którym dzieli pewną predyspozycję w postaci instrumentalizmu – postawy instrumentalnej. Populizm polityczny i populizm prawny wzajemnie się podtrzymują i sprzyjają swemu rozwojowi. Proponujemy następującą autorską definicję populizmu prawnego:
Populizm prawny to działanie podejmowane przez aktorów politycznych i/lub innych aktorów społecznych, międzynarodowych oraz podmioty obiegu prawnego, które polega na świadomym i celowym instrumentalnym ocenianiu i traktowaniu prawa w ramach strategii politycznej, motywowane osiąganiem celów politycznych i/lub innych celów pozaprawnych, gdzie strategia ta opiera się w szczególności na takich populistycznych fundamentach jak: negacja celów i wartości stojących za regulacjami prawnymi; przedstawianie prawa innym, niż jest – zwłaszcza jako tworu „elit”, a więc sprzecznego z rzekomymi potrzebami „ludzi” („ludu”) i interesami wspólnoty (np. narodu); stosowanie argumentacji prawnej uzasadniającej działania, które choć obiektywnie nie korespondują lub kłócą się z celami prawa, trzeba przedstawić jako zgodne z prawem; stosowanie argumentacji prawnej, która ma na celu dyskredytowanie porządku prawnego lub pewnych jego elementów bądź instytucji; relatywizacja znaczenia i roli prawa w społeczeństwie, państwie lub społeczności międzynarodowej.
Do funkcji tak rozumianego populizmu prawnego należy zaliczyć:
- uzasadnianie różnorakich wizji ideologicznych i działań politycznych, a także np. zmian ustrojowych, które mogą stać w sprzeczności z celami i wartościami prawa
- pozorowanie legalności działań politycznych; zmianę relacji prawnych i relacji politycznych
- zmianę społecznego postrzegania prawa
- zwiększanie marginesu możliwych działań politycznych.
Populiści dzielą pewne szczególne predyspozycje, które w istocie są podstawą ich stosunku i działania wobec prawa. Nazywa się je „instrumentalnym sposobem myślenia” o prawie (instrumental mindset). Jakie są to predyspozycje?
- traktowanie praw jako narzędzia, dzięki któremu można osiągnąć określone (dowolne) cele społeczne bądź polityczne
- traktowanie prawa jako narzędzia, które może być dowolnie wykorzystywane
- traktowanie prawa jako narzędzia, które może być dowolnie zmieniane i kształtowanie
- traktowanie prawa nie jako metawartości bądź metastandardu, którego należy przestrzegać i stosować się do jego nakazów, lecz jako formy, którą można dowolnie wypełniać podług dowolnie zdefiniowanych celów
- traktowanie prawa jako tego tworu, który można podporządkować woli podmiotu społecznego/politycznego
- przyjmowanie założenia, że prawo można stosować w sposób dopuszczający pewną dowolność, podobnie: interpretować, oceniać i uzasadniać oraz zmieniać
- przyjmowanie orientacji na cel, a nie orientacji na reguły, lub/oraz tendencja do zaburzania granicy między nimi
- rozpatrywanie prawa w kategoriach bariery dla działania lub czynnika wspomagającego działanie
- przyjmowanie założenia, że autonomia, integralność i tożsamość formalna i aksjologiczna prawa są kwestiami względnymi i nie trzeba traktować ich priorytetowo przy podejmowaniu działań (np. politycznych)
- gotowość do autorytatywnego decydowania w sprawach prawa
- tendencja do upolityczniania prawa, gotowość i skłonność do „przesuwania wyznaczonych granic między polityką a prawem, oscylujących między autonomicznymi uprawnieniami podmiotu politycznego do decydowania o tym, co jest prawem (…), a co powinno być prawem. (…) Naruszenie tych granic jest stopniowalne i może przyjmować silną lub słabą formę”
- gotowość angażowania elementów systemu prawnego oraz elementów reżimu instytucjonalnego państwa do realizacji celów osobistych lub celów elity władzy poprzez manipulowanie prawem – osadzanie instrumentalizacji prawa w praktyce instytucjonalnej i nadawanie jej formy zorganizowanej
- gotowość używania prawa w charakterze środka rywalizacji (lub jako swoiście rozumianej broni).
Podkreślmy bardzo wyraźnie:
- jeśli prawo jest jednym z najważniejszych czynników konstytuujących określone formy strukturalne wspólnoty, dookreśla wspólny interes jej członków oraz statuuje standardy postępowania, a także chronione wartości i cele, to populizm odzwierciedla partykularyzm aktorów danej społeczności, który prowadzi do przesunięcia akcentu z uniwersalizującej właściwości prawa, dzięki której możliwe jest przekroczenie partykularyzmów na rzecz dobra wspólnego, na taką, która sprzyja partykularyzmom kosztem wspólnego interesu członków wspólnoty;
- jeśli prawo międzynarodowe publiczne jest prawem społeczności międzynarodowej, to populizm polityczno-prawny należy uznać za czynnik destabilizujący to, co tworzy „wspólny mianownik” dla członków tejże społeczności (a także może podważać samą ideę wspólnoty międzynarodowej);
- jeśli prawo międzynarodowe publiczne zostało stworzone z myślą o dobru całej społeczności międzynarodowej, to populizm podważa to „wspólne” dobro (a także może prowadzić do głębokiej redefinicji dobra i sprawiedliwości);
- jeśli instytucje prawne wynikające z prawa międzynarodowego publicznego stwarzają możliwość wyważenia relacji między tym, co związane z prawem, i tym, co pozaprawne, to populizm zaburza tę równowagę;
- jeśli prawo nie jest tylko zbiorem przepisów, ale tym, co konstytuuje określone relacje o charakterze prawnym (m.in. uprawnienia, obowiązki, władza, wolność, odpowiedzialność i in.), to populiści są skłonni uznawać raczej odwrotną logikę;
- jeśli prawo międzynarodowe publiczne tworzy i podtrzymuje przestrzeń, która łączy to, co „narodowe”, z tym, co „ponadnarodowe”, wspólne, to populistyczne narracje, a często i populistyczne działania opierają się na promowaniu rozdziału, być może nawet dychotomii na dwie domeny: „narodową” i „międzynarodową”, rozumianą jako „zewnętrzna”, ta, która próbuje ingerować w to, co „narodowe”;
- jeśli przyjąć, że prawo międzynarodowe publiczne jest nie tylko tym, co organizuje obecne funkcjonowanie społeczności międzynarodowej – i ludzkości w ogóle – ale też tym, co warunkuje także jej przyszłość, to populizm polityczno-prawny stanowi przeciwieństwo uniwersalnych, wspólnych wartości i celów oraz degeneruje politykę i prawo, sprowadzając je do roli narzędzi osiągania bieżących celów wybranych grup.
Jaki jest stosunek populistów do zobowiązań międzynarodowych?
Prawo – o paradoksie! – jest ważne dla populistów, ale prawo traktowane instrumentalnie. Pokażemy to na przykładzie prawa międzynarodowego publicznego, przy czym Czytelniczki i Czytelnicy z pewnością zauważą, że to, co piszemy o prawie międzynarodowym, z powodzeniem – niestety – odnieść można również do prawa Unii Europejskiej, a nawet, przynajmniej w pewnym zakresie, do prawa krajowego.
Jest w tym coś zaskakującego, ale populiści „często powołują się na prawo międzynarodowe, np. wtedy, gdy sięgają po potrzebę obrony suwerenności, zasadę samostanowienia albo indywidualne praw człowieka”. Znamienne są właśnie owe „wezwania do ochrony »suwerenności narodowej« i »interesów narodowych« przeciwko »zewnętrznej ingerencji«, reprezentującej »obce interesy«”. Jak nietrudno się domyślić, czynią to w istocie „dla własnej korzyści”, to znaczy te odwołania do prawa międzynarodowego najprawdopodobniej nie wynikają wcale – a przynajmniej nie w pełni – z troski o jedno czy drugie dobro (wartość) ujęte w tym prawie oraz o samo prawo, ale w swej realnej praxis populistyczne podmioty polityki krajowej czy międzynarodowej próbują osiągnąć pewne cele polityczne, używając prawa jako politycznego zasobu politycznego. W takim układzie prawo międzynarodowe niejako staje się „kartą przetargową” albo wręcz „zakładnikiem” w rękach politycznych „kidnaperów”. W taki osobliwy sposób populiści nadużywają prawa i traktując je w sposób instrumentalny, zaprzęgają je do swej strategii politycznej.
Należy przy tym pamiętać, że populiści co do zasady traktują prawo międzynarodowe jak „ciało obce” – coś zewnętrznego, niezwiązanego z życiem „zwykłych ludzi” i w gruncie rzeczy niepożądanego, bo ograniczającego wolę polityczną. Dlatego też nierzadko obierają taktykę pozoranctwa wobec prawa międzynarodowego, podważania jego słuszności i legitymizacji, by móc opierać się na prawie wewnętrznym, nad którym – gdy rządzą – sprawują bezpośrednią kontrolę. „(…) Wysiłki populistów są dziś skierowane przeciwko (rzekomemu) zewnętrznemu wrogowi”, i tyczy się to w równej mierze „obcych” np. w sensie kulturowym, co prawa międzynarodowego. Prawo międzynarodowe w świetle populizmu jawi się jako coś, co zostaje niejako narzucone państwom w celu ich kontrolowania – jako twór ponadnarodowych, kosmopolitycznych elit, oderwanych od spraw „zwykłego człowieka”, chcących ograniczyć polityczną suwerenność państw i „rozrzedzić” narodowe tradycje normami i wartościami zawartymi w prawie międzynarodowym. Owe wrogie „elity” (czy też establishment) są tworzone doraźnie, mogą to być np. „elity europejskie” pod przywództwem tego czy innego polityka, „brukselscy biurokraci”, „możni tego świata”, „światowe lobby LGBT” bądź instytucje międzynarodowe – możliwości jest wiele, zależą od ideologiczno-politycznej wyobraźni populistycznych polityków.
Wskazuje się, że istnieje następujący znamienny rys opisywanego tu populistycznego stanowiska: jest to przekonanie, że prawo międzynarodowe publiczne „jest technokratyczne i zostało rozwinięte przez establishment”. Takie prawo i tworzący je establishment są traktowane jako jeśli nie przeciwieństwo suwerenności, to jako czynnik istotnie ją ograniczający (na co oczywiście „zgody być nie może”). Populiści mają tendencję do pomijania faktu, że w efekcie globalizującego się świata, postępującej integracji w wielu wymiarach, „polityka jest coraz mniej domeną wewnętrzną. (…) Wydarzenia krajowe oddziałują na otoczenie międzynarodowe, a wydarzenia międzynarodowe wpływają na sprawy wewnętrzne” państw. Niemniej populistyczne rządy wzbraniają się przed „przesuwaniem władzy politycznej do instytucji supranarodowych” i jakimkolwiek „dzieleniem” się nią, zasłaniając się narodową suwerennością oraz celowo zaznaczając i rozgrywając podział na to, co „narodowe”, i to, co „elitystyczno-ponadnarodowe”. Normy międzynarodowoprawne, „postrzegane jako wytwór wykwalifikowanej technokratycznej elity, która jest oderwana od rzeczywistości”, a nawet „działa przeciw interesom państwa”, są więc traktowane jako mające wątłą, jeśli jakąkolwiek, legitymizację – co dla populistów oznacza, że mogą nie traktować prawa międzynarodowego tak poważnie, jakby zasługiwało, to zaś oddziałuje na poczucie obowiązku prawnego władz państwowych.
Gloryfikacja „ludu”, trwanie przy swoiście pojmowanej koncepcji suwerenności, antyelityzm i antyestablishmentyzm, antykosmopolityzm, antyinternacjonalizm (jedyną prawdziwą społecznością/wspólnotą jest społeczność/wspólnota narodowa, nie międzynarodowa), rozgrywanie narodowych resentymentów, sceptycyzm względem integracji społeczności międzynarodowej i wobec globalizacji, traktowanie prawa międzynarodowego jako obcego, zewnętrznego tworu powodują, po pierwsze, że populizm „staje się coraz bardziej etnonacjonalistyczny” – i wygląda na to, że staje się to cechą uniwersalną; a po drugie, populiści wobec prawa międzynarodowego wyrażają daleko idącą nieufność. Ta nieufność i zafiksowanie (rządzących populistów) na perspektywie narodowej wyrażają się m.in. w przekonaniu, że prawo międzynarodowe „odzwierciedla interesy potężnych mniejszości” i kłóci się „z krajowymi praktykami, normami i tradycjami”. Do tego dochodzą obserwowane „daleko posunięty sceptycyzm względem biurokracji oraz niecierpliwość, jeśli chodzi o instytucjonalne procedury”.
Oprócz tego warto wskazać następujące charakterystyczne cechy populistycznego stosunku do prawa międzynarodowego:
- zaznaczanie i podkreślanie granic tego, co „wewnętrzne” (czyli „nasze”) i „zewnętrzne” (czyli „obce”);
- w ślad za powyższym: stanowisko dualistyczne w zakresie relacji prawa międzynarodowego publicznego do prawa krajowego;
- podejmowanie krytyki prawa międzynarodowego, zgodnie z którą „jest ono nieuprawnioną interwencją w suwerenność państwa”;
- podnoszenie, że prawo międzynarodowe jest „niedemokratyczne”, zwłaszcza w zakresie tworzenia norm, a także „mniej transparentne”, bo tworzone przez instytucje, które nie są legitymizowane poprzez wybory powszechne;
- kwestionowanie prawa międzynarodowego w takim zakresie, w jakim rzekomo grozi ono „narodowym wartościom”: „Populiści sprzeciwiają się prawu międzynarodowemu po prostu dlatego, że dostarcza ono alternatywnych perspektyw i rozwiązań kwestii społecznych i prawnych, często przeczących rozwiązaniom formułowanym przez samych populistów”;
- odżegnywanie się od koncepcji prawa międzynarodowego, które czynią z niego coś więcej niż tylko „prawo koordynacji” relacji międzynarodowych;
- ograniczone zaufanie do układów multilateralnych oraz do instytucji międzynarodowych;
- przeciwstawianie polityki tożsamościowej normom, zasadom i wartościom prawa międzynarodowego, a także przedkładanie interesów partykularnych nad interesy wspólnoty międzynarodowej, wynikające z prawa międzynarodowego.
- podważanie poglądów „elit”: dominujących grup politycznych i wyróżniających się polityków, praktyków prawa, autorytetów i twórców doktryny. Polega ono na kwestionowaniu przekonania, że „dalsza integracja prawna na świecie jest nieunikniona i korzystna, i że spotyka się ona z uznaniem większości zwykłych ludzi”, oraz na postulowaniu różnorakich „korekt”, „redefinicji” i zmian w prawie;
- promowanie przekonania, że prawo międzynarodowe nie tylko w ograniczonym zakresie służy „zwykłym ludziom”, ale i faworyzuje konkretne grupy. Działanie to wiąże się z antyelitaryzmem i postawą antyestablishmentową wobec „środowisk prawniczych” i „politycznych technokratów”, co ma usprawiedliwiać polemikę z instytucjami prawnymi oraz interpretowanie prawa na korzyść danego podmiotu nawet w sytuacjach jawnej sprzeczności jego działań z tym prawem;
- podważanie kompetencji i legitymacji instytucji międzynarodowych do ingerowania w wewnętrzne sprawy państwa „za pośrednictwem” prawa międzynarodowego. Wiąże się to także z kwestionowaniem formalnych procedur i nieformalnych zwyczajów, podważaniem kompetencji sądów i trybunałów międzynarodowych, jak również z próbami zmieniania układu relacji prawnych wynikających z praktyki podmiotów prawa międzynarodowego publicznego i oczywiście samego prawa. Jest to strategia „ograniczania zasięgu prawa międzynarodowego”;
- forowanie przekonania o absolutnej autonomii państw. Wiąże się to z podkreślaniem narodowej suwerenności, niepodległości, niezależności od czynników zewnętrznych (co oznacza w tej zmanipulowanej argumentacji prawo elity władzy do sprawowania władzy zgodnie z jej upodobaniami). Jednocześnie działanie to prowadzi do zacierania granicy między tym, co polityczne, i tym, co prawne;
- interpretowanie i ocenianie prawa międzynarodowego nie z perspektywy jego celów, norm i faktycznej efektywności, ale z perspektywy „interesu narodowego” i celów politycznych państwa (elity władzy);
- negacja faktu istnienia międzynarodowej wspólnoty wartości – wartości wspólnych wszystkim członkom społeczności międzynarodowej. Wiąże się to z redukowaniem prawa międzynarodowego do roli środka pozwalającego „utrzymać pokojowy rozdział między państwami” oraz zorganizować „wspólne działanie tam, gdzie dany problem nie może być efektywnie rozwiązany przez każde państwo z osobna”;
- kwestionowanie wartości multilateralizmu i promowanie układów bilateralnych i wąskich układów lokalnych, co implikuje skupienie nie na perspektywie społeczności międzynarodowej, ale przede wszystkim na perspektywie narodowej. Może się ono wiązać także z próbami tworzenia „alternatywnych instytucji”, zwłaszcza gdy te istniejące są uznawane za sprzeczne z interesami i wartościami danego państwa;
- przeciwstawianie „wartości narodowych” i „polityki godności” międzynarodowoprawnemu uniwersalizmowi i „wymuszanemu” zaangażowaniu aksjologiczno-politycznemu na rzecz wartości-celów międzynarodowoprawnych. Towarzyszy temu swoista „moralistyka polityczna” broniąca tego, co „nasze”, przed tym, co „ich” – jest to zatem czynnik tworzący dychotomiczny obraz relacji państwa z jego otoczeniem międzynarodowym oraz obraz danego państwa jako „oblężonej twierdzy” bądź „zamkniętej państwowości”;
- manewrowanie między normami międzynarodowoprawnymi z wykorzystaniem mankamentów tego, co potocznie nazywa się „systemem” prawa międzynarodowego publicznego.
Uważajmy na populistów
Skala i charakter działań populistycznych na świecie – w tym oczywiście w Polsce – oraz fakt, że populiści wywalczyli sobie nieraz bardzo mocne pozycje na krajowych scenach politycznych, a nawet objęli rządy, spowodowało, że „wreszcie wszyscy zrozumieli, że populizm ma znaczenie”. Zrozumiano, że populizm może się pojawić wszędzie, nawet w demokracjach skonsolidowanych; że „populistyczni liderzy i ich ugrupowania przestają być marginesem polityki, a niemałe poparcie udzielane im przy urnach wyborczych nie jest jednorazowym kaprysem elektoratu”; że „populizm staje się trwałym elementem systemów demokratycznych”. Nie oznacza to, że powinniśmy się do populizmu przyzwyczajać. Populiści – zwłaszcza ci u władzy – przyczyniają się do psucia relacji społecznych, prawa, państwa, demokracji.
Biorąc powyższe pod uwagę, musimy umieć rozpoznawać populizm, musimy rozumieć jego naturę i skutki, jakie wywołuje. Mamy nadzieję, że niniejszy miniprzewodnik wyda się Czytelniczkom i Czytelnikom użyteczny i pomoże dokonywać świadomych politycznych wyborów.
***
Dr hab. Brygida Kuźniak – profesorka na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Dr Piotr Obacz – adiunkt na Wydziale Studiów Międzynarodowych i Politycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Autorzy zostali wyróżnieni przez Polskie Towarzystwo Studiów Międzynarodowych za książkę „Instrumentalizacja prawa międzynarodowego na przykładzie Polski jako strony konwencji stambulskiej” (Kraków 2020, Wydawnictwo Libron), w której oprócz tytułowego zagadnienia podjęli się szczegółowej charakterystyki populizmu prawnego jako elementu populizmu politycznego.
W niniejszym miniprzewodniku autorzy wykorzystali fragmenty tej publikacji. Cytaty podane w cudzysłowach pochodzą z wykorzystanej w książce literatury.