Kraj

Milion nóg

Piszę te słowa 4 czerwca, w 34. rocznicę częściowo wolnych wyborów. W warszawskim marszu idzie milion nóg mądrych Polaków. My, naród, idziemy po swoje.

Grzmotnęło potężnie. Demokratyczny świat aż się zakołysał w proteście po podpisaniu „ruskiej” ustawy, zwanej też lex Tusk przez… No właśnie, przez kogo? Głowę państwa? Prawnika z doktoratem? Zwierzchnika sił zbrojnych? Jakoś mi się to z Andrzejem Dudą nie kojarzy. Raczej wymieniłbym inne stanowiska: slalomista na śnieżnym zboczu, lektor Narodowego Czytania, dysponent Orderu Orła Białego dla Antoniego Macierewicza czy wreszcie najważniejsze – stały odźwierny Jarosława Kaczyńskiego. Ileż to talentów w jednym człowieku, który osiem lat temu został prezydentem. Prezydentem z bardzo dobrym mniemaniem o sobie. Unię Europejską przeniknął do spodu. Pamiętam, jak w 2018 r. krzyczał, że UE to jakaś wyimaginowana wspólnota, z której niewiele dla nas wynika. Buntował się przeciwko nakazowi Brukseli, by w nasze polskie gwinty wkręcać energooszczędne żarówki. To wciskanie obcych wzorców niczym dobrym się nie skończy – przestrzegał.

Najwyraźniej „nie posiadał wiedzy w tym temacie”, bo kierunki mu się pomyliły. Obce wzorce nadleciały ze Wschodu, pachnące murami Kremla. Wydaje się, że to ulubiona woń Kaczyńskiego, skoro zmusił pisowskich pańszczyźnianych urzędników do wydania z Sejmu ustawy o utworzeniu komisji do spraw rosyjskich wpływów na bezpieczeństwo Polski. Szczegóły są znane, opisały już je media. Przerażające jest to, że można będzie każdego oskarżyć o wszystko i każdego obłożyć infamią, wykorzystując służby specjalne, spreparowane dokumenty, nielegalne podsłuchy, a także zniesienie tajemnicy lekarskiej i adwokackiej. Ustawa pozbawia „oskarżonych” możliwości obrony. „Sędziowie” oczywiście pozostaną bezkarni. Andrzej Duda podrapał się w głowę państwa i bez czytania ustawę podpisał. Krzyczał potem do mikrofonu: Niech się boją ci, którzy powinni się bać, bo ja się nie boję – zakończył.

Polityka 24.2023 (3417) z dnia 05.06.2023; Felietony; s. 94
Reklama