Ropa ruska, wina Tuska
Ropa ruska. Wysokooktanowe paliwo politycznej wojny. Na Kremlu już chłodzą szampana
Przedsmak tego, jak ta wojna może wyglądać, mieliśmy po tym, jak Donald Tusk podczas spotkania z wyborcami w Pabianicach dotknął tematu rosyjskiej ropy. Jej import do Polski trwał, mimo wojny w Ukrainie, wbrew politycznym deklaracjom i kolejnym pakietom sankcji nakładanych przez UE na agresora. Szef PO skomentował to tak: „Ktoś złośliwie, ale dość celnie zauważył, że być może pan Obajtek jest nietykalny, tak jak każdy oligarcha Putina, bo tak naprawdę, biorąc pod uwagę skalę tego, co robi pan Obajtek, on jest jednym z największych oligarchów Putina”.
Po słowach Tuska rozpętało się piekło. Na twitterowych profilach polityków aż się gotowało. „Słowa, które padły w Pabianicach, powinny przekreślać Tuska jako uczestnika debaty publicznej. Nazwanie mnie »oligarchą Putina« przez Tuska, który »układał się« z Putinem na sopockim molo, to szczyt hipokryzji” – grzmiał szef Orlenu. – „To Tusk jako premier chciał »dialogu z Rosją taką, jaka ona jest«. Donald Tusk jako premier uzależniał Polskę od surowców ze wschodu – gdy oddawał władzę, prawie 100 proc. ropy w Polsce pochodziło z Rosji, a po Polsce hulały mafie paliwowe. Dziś skutecznie uniezależniliśmy energetycznie Polskę od Putina – na co wy nie mieliście nigdy odwagi”.
Komisja do zatapiania
W obronie szefa Orlenu stanął premier Morawiecki: „Platformo, NIE KŁAM. Przez lata sprzyjaliście Rosji, uzależniliście nas niemal w 100% od putinowskiej ropy i gazu. My to zmieniliśmy i dzisiaj jesteśmy niezależni”. Potem kolejni politycy PiS przy wszystkich okazjach powtarzali przekaz dnia, wedle którego w 2015 r., przejmując władzę, zastali Polskę stuprocentowo uzależnioną od rosyjskiej ropy i błyskawicznie to uzależnienie doprowadzili do dzisiejszego zera.