Zły policjant
Posłuszny Duda, czyli powrót Adriana. On wie, że przegrana PiS może być końcem jego bezkarności
Wiele osób zareagowało na podpis prezydenta pod ustawą autentycznym lub udawanym zaskoczeniem. Jakby nie widzieli lub nie chcieli pamiętać, co Duda robił dla swego obozu przez ostatnie osiem lat. Ze współpracy z prezydentem zrezygnowało kilku członków powołanych przez niego ciał doradczych. Zaskoczona była też zagranica. Doradcy Bidena po wybuchu wojny w Ukrainie stawiali na Dudę i Trzaskowskiego jako na liderów „nowego pokolenia”, którzy wyciszą nieco polityczne emocje rozdzierające ważne dla Ameryki „państwo frontowe”. Teraz jednak na uchwalenie przez Sejm, a później na podpisanie przez Dudę ustawy o komisji mającej pełnić funkcję kapturowego sądu nad politykami opozycji publicznie zareagował najpierw ambasador USA w Warszawie Marek Brzeziński, a później – i to w sposób jeszcze bardziej jednoznaczny – amerykański Departament Stanu. Brzeziński w rozmowie z TVN24 podkreślał, że posłani do Polski amerykańscy żołnierze „bronią także wartości, takich jak rządy prawa, praworządność, wolność i uczciwość wyborów czy prawa człowieka”. Tymczasem uchwalona przez prawicową większość i podpisana przez prezydenta ustawa „może pozwalać na ograniczenie praw obywatelskich bez procesu przed niezawisłym sądem”. Rzecznik Departamentu Stanu Matthew Miller stwierdził dzień później, że „amerykańska administracja jest zaniepokojona ustawą o komisji, która może być użyta do ingerencji w wolne i uczciwe wybory w Polsce”.
Niewłaściwie zrozumiane
Powołanie przez rządzącą w Polsce prawicę kapturowego sądu, mającego uderzyć w byłego szefa Rady Europejskiej, potępił unijny komisarz sprawiedliwości Didier Reynders, który zapowiedział, że Bruksela „nie zawaha się podjąć odpowiednich środków” w reakcji na „ustawę o komisji specjalnej mogącej bez orzeczenia sądowego pozbawić obywatela praw do kandydowania na publiczne funkcje”.