Tydzień cudów: władza polityczna pokonała opór buntowników w Trybunale niegdyś Konstytucyjnym i zmusiła dwóch z nich do orzekania w sprawie rządzących służbami specjalnymi Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Pokazała tym samym, że nadal sprawuje władzę nad sądem konstytucyjnym. Choć test ogniowy przyjdzie 14 czerwca, kiedy to Trybunał Julii Przyłębskiej podejmie kolejną próbę zebrania kworum do orzeczenia w sprawie ustawy przenoszącej postępowania dyscyplinarne sędziów do NSA. Zobaczymy, czy – ponoć jednorazowa – zgoda sędziego Zbigniewa Jędrzejewskiego na orzekanie (mimo nieuznawania przez niego prezesury Przyłębskiej) przerodzi się w zgodę trwałą. Od rozpatrzenia prewencyjnego wniosku Andrzeja Dudy zależą ponoć pieniądze na KPO. Jednak nie sposób nie zauważyć, że dając tak spektakularny dowód sprawowania kontroli nad sądem konstytucyjnym, władza pokazała też dobitnie stan praworządności w Polsce.
W tym samym czasie zdarzył się inny cud: Andrzej Duda, który w ekspresowym tempie podpisał ustawę o państwowej komisji ds. zbadania wpływów rosyjskich, oświadczył, że jest świetna, ale „zbulwersowany zarzutami, które są ewidentnie nacechowane złą wolą” postanowił złożyć nowelizację tej ustawy i apeluje do Sejmu o jej uchwalenie. Po co poprawia coś, co według niego jest dobre? Wygląda na to, że po to, by źle o nim nie mówiono. Zobaczymy, czy PiS uzna, że warto dla poprawy jego samopoczucia popracować nad tą ustawą. Prezydent chce udoskonalić komisję defamacyjną (bo ma służyć do defamacji politycznych przeciwników w czasie wyborów), tak, by nie zasiadali w niej parlamentarzyści, ale „eksperci”. Brzmi dobrze, tylko co to za różnica, skoro o składzie komisji i tak zdecyduje wyłącznie sejmowa większość, czyli PiS? Duda chce też usunięcia prawa komisji do stosowania „środków zaradczych” w postaci zakazu pełnienia stanowisk publicznych, dzięki któremu PiS może meblować listy wyborcze opozycji i kontrolować skład opozycyjnego rządu, gdyby takowy powstał.