Kraj

Wiatr i żagle

Po marszu opozycji. Nowy wiatr jest, teraz trzeba nastawić żagle

Wielka kilkusettysięczna demonstracja, w której wzięli udział także politycy całej opozycji, była dowodem na to, że nic tak nie jednoczy demokratycznych środowisk, jak czyny i pomysły obecnego obozu władzy. Uchwalenie ustawy o komisji ds. rosyjskich wpływów, tak drastycznie sprzecznej z konstytucją i regułami praworządności, okazało się – zgodnie z przewidywaniami – dopalaczem tego protestu. 4 czerwca w Warszawie odbyła się prawdopodobnie największa od 30 lat demonstracja polityczna. Można powiedzieć: chciał Jarosław Kaczyński polaryzacji, to ją dostał; dąży do ostatecznego pojedynku z Tuskiem, będzie go miał; pragnął mobilizacji, to zmobilizował swoich przeciwników. Przemówienie Donalda Tuska, z jego „ślubowaniem” (zwyciężymy-rozliczymy-naprawimy-pojednamy) stało się politycznym i emocjonalnym zwieńczeniem manifestacji. Po okresie dziwnej senności, zawahania, frustracji, temperatura kampanii gwałtownie wzrosła, podobnie jak świadomość, o co w niej naprawdę chodzi. PiS razem z prezydentem Dudą (o nim i sprawie komisji więcej pisze Cezary Michalski) zaaplikowali Polakom próbkę całych swoich ośmioletnich rządów w postaci zabójczego koncentratu.

Zaproponowana przez Andrzeja Dudę nowelizacja zawierająca drobne korekty, w niczym nie zmienia ani antykonstytucyjnego charakteru „ruskiej komisji”, ani jej zasadniczego celu: wciąż kilku posiadających gwarancję bezkarności ludzi może przypiąć dowolnej osobie łatkę ruskiego agenta, który jest pod rosyjskim wpływem i „nie daje rękojmi”. Nadal zatem można dopaść Tuska i z tego tytułu nie powierzyć mu misji tworzenia rządu. Duda najwyraźniej chciał powtórzyć manewr z wetami z 2017 r.

Polityka 24.2023 (3417) z dnia 05.06.2023; Przypisy; s. 6
Reklama