Tusk na wielkim marszu 4 czerwca: „Ślubuję wam zwycięstwo, rozliczenie zła, zadośćuczynienie krzywdom i pojednanie”
„Masz już dość ich kłamstw, złodziejstwa i korupcji. Chcesz lepszej, bezpieczniejszej przyszłości dla siebie, dla swoich bliskich, dla Polski. Szukasz nadziei i pragniesz zwycięstwa. Bądź w Warszawie 4 czerwca w samo południe na wielkim marszu. Pokażemy im naszą siłę” – tak od kilku tygodni do udziału w wielkim marszu 4 czerwca zachęcał na Twitterze lider opozycji, szef PO Donald Tusk. Zachęcał, by pokazać władzy PiS niezgodę na łamanie prawa i niszczenie demokracji.
Tuż przed południem 4 czerwca, jak donosił reporter „Polityki” Norbert Frątczak, w warszawskim metrze były tłumy pasażerów jadących na marsz – na stację Politechnika, skąd najbliżej do pl. Na Rozdrożu, gdzie zaplanowano jego początek. Ścisk był taki, że nie było gdzie palca włożyć. Na jednej ze stacji maszynista przez głośnik mówił do pasażerki na peronie: „Pani z rowerem nawet niech nie próbuje wsiadać dzisiaj”. Cały pociąg w śmiech.
Pani Żaneta, którą spotkaliśmy po wyjściu z metra, na marsz przyjechała z Garwolina, kilkadziesiąt kilometrów od Warszawy. „Nigdy wcześniej nie byłam na żadnym takim wydarzeniu, ale tym razem poczułam, że muszę. Boję się, że jak nic nie zrobimy, to Kaczyński zniszczy nam kraj do reszty” – powiedziała „Polityce”.
Marcel, dwudziestoparolatek z Warszawy, długo zastanawiał się, czy przyjść na „marsz Tuska”. „Myślałem: ktoś mi zrobi zdjęcie i wyjdę na libka. Ale później zdałem sobie sprawę, że to jest marsz w obronie szerszych wartości: demokracji, wolności i solidarności”.
Tusk na pl. Na Rozdrożu: Olbrzym się obudził. Tej fali nic już nie zatrzyma
W drodze na pl. Na Rozdrożu sprzedawane były wielkie pluszowe kaczory, kolejki ustawiły się spore. Widać było transparenty: „PiS jest jak PZPR. Sądzić, wsadzić, zdelegalizować”, „Tutaj jest wolna Polska”, „Stop pisowskiej okupacji”, „Australia też ma dość”, „PiS nie może przecież wiecznie trwać” czy „Jestem agentem demokracji”. Ponad głowami powiewały flagi polskie, europejskie, także tęczowe. Na pl. Na Rozdrożu grubo przed południem brakowało już miejsca. Wielka rzeka ludzi rozciągała się Al. Ujazdowskimi, także pod Kancelarią Prezesa Rady Ministrów, miejscem pracy Mateusza Morawieckiego.
Tłum żywiołowo zareagował na informację, że jest już Donald Tusk, Rafał Trzaskowski oraz Lech Wałęsa. Gdy szef PO pojawił się na scenie, długo skandowano jego imię i nazwisko.
„Jesteśmy tu w samo południe. Nie bójcie się, nikt nas nie zagłuszy” – zaczął Tusk. „Są nas tysiące ludzi z Polską w sercach. Miliony przed telewizorami, którzy nie dali się załamać, zastraszyć. I dlatego dzisiaj, w rocznicę wolnych wyborów, wielkiego zwycięstwa, którego twórca stoi obok mnie, czyli Lech Wałęsa [tłum skanduje imię i nazwisko lidera twórcy „Solidarności”] chcę powiedzieć: dziękujemy – panu i całej generacji” – mówił lider opozycji.
„Dzisiaj przed nami stoi podobna misja. I dzisiaj też miliony ludzi z odwagą i optymizmem będą szły do zwycięstwa. Jak patrzę na te tłumy, które przyszły dziś zamanifestować złość i nadzieję, nie sądziłem, że słowa »tu jest Polska« będą tak pasowały w naszych czasach” – mówił Tusk. „Pierwszym krokiem do odrzucenia niewoli jest być odważnym. Pierwszym krokiem do zwycięstwa jest poznać się na naszej sile. Niech cała Polska, Europa i świat dziś zobaczy, jak jesteśmy silni. Tego głosu, tej fali nic już nie zatrzyma. Olbrzym się obudził. Jestem dumny, że mogę tu w Warszawie, w samo południe powiedzieć: »zwyciężymy«” – zakończył Tusk.
Trzaskowski na początku marszu: Słyszę w was ten gniew, który musi się przerodzić w siłę
Po Tusku przemawiał Lech Wałęsa, Sylwia Gregorczyk-Abram oraz prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.
Lech Wałęsa przyznał, że tylu słuchaczy już może mu się w życiu nie zdarzyć. Mówił o sobie jako o człowieku sukcesu („tak mówią niektórzy”), robotniku, elektryku („dużo dzieci, cztery profesury honorowe, ponad sto doktoratów, a medali więcej niż Leonid Breżniew”). Wspominał zwycięstwo pierwszej Solidarności, a współczesnym partiom opozycyjnym radził wpisać do programów wyborczych „trójpodział władzy, wolność prasy i dwukadencyjność”.
Sylwia Gregorczyk-Abram z Wolnych Sądów mówiła: „Jesteśmy na pl. Na Rozdrożu. Na takim rozdrożu znajduje się dziś Polska. Ja tu jestem, bo jestem kobietą i chcę sama o sobie decydować. Jestem też dlatego, że jestem adwokatką i obrończynią praw człowieka. I dlatego, że jestem Polką i Europejką. Wierzę, że na tym rozdrożu dziś i na tym, na którym znajdziemy się w październiku, wybierzemy demokratyczną Polskę”. I dodała, że demontaż prawa musi być rozliczony. „Będziemy was trzymać za słowo” – zwróciła się do polityków opozycyjnych.
Rafał Trzaskowski stwierdził, że gdy stoi obok prezydenta Lecha Wałęsy, to cisną mu się na usta słowa: „My, naród”. „A widzę tu znaki ze wszystkich regionów, miast, miasteczek, wsi. Widzę flagi polskie i europejskie. My, naród, mamy prawo powiedzieć, że chcemy Polski demokratycznej, otwartej i europejskiej. To miejsce, pl. Na Rozdrożu, ma symboliczną nazwę, ale jestem przekonany, że wszyscy pójdziemy jedną drogą, ku zwycięstwu” – mówił Trzaskowski.
Kontynuował: „Zebraliśmy się tu 4 czerwca nie bez powodu, gdyż wtedy byliśmy wszyscy razem. Ludzie mieli poczucie wspólnoty i tę wspólnotę musimy odbudować, wspólnotę ludzi wolnych i odważnych. Obudź się, Polsko! Gdy ta władza niszczy demokratyczne instytucje, wyprowadza nas z UE, właśnie teraz musimy mówić o wolności. Tu chodzi m.in. o wolność od ludzi, którzy depczą nasze prawa. Mamy dość!
Będziemy szli szlakiem wyjątkowym, będziemy mijali pomniki ludzi, którzy walczyli o niepodległą Polskę i demokrację. Być może nie zawsze się z nimi zgadzamy, ale w sprawie Polski oni zawsze byli razem. I oni będą na nas patrzeć, jak jesteśmy razem, jak walczymy o demokrację. Słyszę w was ten gniew, który musi się przerodzić w siłę. Wszyscy z podniesionymi głowami pójdziemy po to, żeby zwyciężać”. Trzaskowski zakończył: „Patrzy na nas w tej chwili cała Polska, cała Europa, cały świat – tak jak w roku 1980 i 1989. I chcę do całego świata powiedzieć: »Jeszcze Polska nie zginęła«”.
Ratusz: pół miliona uczestników Wielkiego Marszu 4 czerwca
Marsz wyruszył o 12:30, lecz ludzi było tak dużo, że po pół godzinie, gdy czoło było już daleko, inni uczestnicy w okolicach pl. Na Rozdrożu jeszcze czekali. Telewizyjne migawki kręcone z dachów budynków i dronów pokazywały w każdym miejscu trasy ocean ludzi, który trudno było ogarnąć wzrokiem. W jednym czasie pełne były Al. Ujazdowskie, pl. Trzech Krzyży, Krakowie Przedmieście.
Do kolumny cały czas dochodzili kolejni uczestnicy z bocznych ulic. Z platformy na jadących samochodach przemawiali politycy partii opozycyjnych, działacze społeczni i były rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar.
Po godzinie 14 stołeczny ratusz podał wstępne dane o frekwencji: ulicami Warszawy idzie 500 tys. uczestników.
Czytaj także: Amerykanie zaniepokojeni, Unia rozwścieczona. Reakcje na „lex Tusk”
Tusk: Ślubuję wam zwycięstwo, rozliczenie zła i pojednanie
Finałem marszu było przemówienie Donalda Tuska na pl. Zamkowym, po którym zagrano „Kocham wolność” Chłopców z Placu Broni. Lider opozycji i szef Platformy mówił:
„Chcę się do was dziś zwrócić z bardzo poważnymi słowami i przesłaniem. Mógłbym przeczytać to wszystko, co przynieśliście na banerach, plakatach, flagach. Na przykład: »Szczęśliwej Polski już czas«. Widziałem też kilka plansz: »Robię to dla mojej Agusi i Michałka«; »Robię to dla wnuczek i wnuków«. Jestem z wami każdego dnia i będę cały czas pamiętał, że robię to dla waszych Aguś, Michałków, dla mojej Lilki... O to idzie ta walka, po to dziś maszerowaliśmy.
Życie staje się proste, kiedy potrafimy odróżnić dobro od zła, prawdę od kłamstwa. Wiecie, dlaczego dziś wy, wspaniali ludzie, Polki i Polacy, uczestniczycie w tym zgromadzeniu? A jest nas pół miliona, ludzie zebrali się też w innych miastach i na całym świecie: Kraków, Szczecin, a wczoraj Poznań. Otóż pół miliona dzisiaj na ulicach Warszawy oznacza miliony w całym kraju. Tak, tu jest dzisiaj Polska, macie prawo to wykrzyczeć, żeby usłyszeli was tam w Pałacu, na Nowogrodzkiej, na Żoliborzu.
Nasze dzieci przygotowały ten symbol marszu, biało-czerwone serduszko. To znaczy, że wszyscy mamy Polskę w sercach, naszą ojczyznę, to jest najważniejsze. Jeździłem po kraju i wszędzie spotykałem ludzi czasami wściekłych, czasami złych, czasami zrozpaczonych. Wodniacy, wędkarze, pielęgniarki, pani Agnieszka prowadząca salon, wszędzie spotykałem ludzi pięknych i wspaniałych, którzy troszczą się o siebie, rodzinę i o Polskę.
W każdym z tych miejsc macie swoje kłopoty, ale w każdym miejscu mówiliście mi o tym, co w sercu. Jestem Kszebą, rozumiem historię trochę trudniejszą od prostych interpretacji prezesa Kaczyńskiego. Kaszebi przez 200 lat mówili, że mają Polskę w sercu, w głębi, jak my dzisiaj (…). Czym jest Polska w sercach? To jest wolność, solidarność, miłość do ziemi, do rodaków, do historii. Nie ma Polski bez miłości, wolności i solidarności. Czujemy, że od lat rządzą tutaj ludzie, którzy nie potrafią kochać, zakłamali słowo »solidarność« i kawałek po kawałku odbierają nam wolność.
Nic nas nie podzieli, nic nas nie zniszczy, bo mamy Polskę w sercach. Szczęśliwej Polski nadszedł czas. Chcieli wam wmówić, że nie macie już szans, powtarzali kłamstwa na nasz temat. Ich nadzieją był brak naszej nadziei, ich siłą brak siły u nas. Skończyło się. Jeszcze Polska nie zginęła. Idziemy do zwycięstwa, znaleźliśmy w sobie siłę.
Demokracja umiera w ciszy. Od dziś nie będzie ciszy, podnieśliście głos w imieniu 38 mln Polaków za demokracją. Będziemy głośno krzyczeć. Chcieli odebrać nam nadzieję, chcieli nas podzielić, niektórzy chcieli nam wmówić, że niczego nie da się uzgodnić. Nie kochani. Dziś zobaczyli pół miliona ludzi na ulicach, którzy są zjednoczeni. Chcę zapytać wszystkich w Polsce: czy na pewno warto szukać różnic między nami? Przecież wszyscy chcemy Polski wolnej, praworządnej, bezpiecznej, uczciwej, czystej i zielonej, chcemy też Polski samorządowej i europejskiej. Czy jest tu ktoś, kto nie może się pod tymi siedmioma punktami podpisać. Ja jestem gotów swoje życie poświęcić, żeby Polska była taka, jak w tych punktach.
Dzisiaj Polska, Europa i świat zobaczyli, ze jeszcze Polska nie zginęła. Że nie zginęła wolność, że potrafiliśmy jej bronić (…).Nigdy nigdy nie musieliśmy się wstydzić siebie. Jak to jest możliwe, że musimy się wstydzić władzy. Jak to możliwe, żeby najlepsi ludzie na świecie mieli najgorszą władzę. I musimy o tym pamiętać, wracają do podziękowań Lechowi Wałęsie i całemu pokoleniu za rok 1980 i 1989, że żadna z was i żaden z was nie musi płacić bardzo wysokiej ceny za obronę demokracji. Karty wyborcze dziś zadecydują. Jest was pół miliona, więc jeśli przez kolejne trzy miesiące każdy przekona 20 wątpiących, zmieciemy z powierzchni tych, którzy Polskę upokarzają. Wszystko jest w naszych rękach.
Wiecie, co się stało w ostatnich dniach, dlaczego moment jest przełomowy, dlaczego przełamaliśmy barierę strachu, niepewności i obojętności. Bo już nikt przyzwoity w Polsce nie może zamykać oczu na zło, które oni czynią, Nikt nie może udawać, że czuje się bezpieczny w kraju, w którym spada rosyjska rakieta, a oni nic nie robili, milczeli, a później zwalali winę na generałów. Oni zagrażają naszemu bezpieczeństwu. Mamy wojnę za granicą, dlatego tak ważne jest, żeby rządzili ludzie odpowiedzialni, którzy nie robią z bezpieczeństwa propagandy, nie kalają munduru generała (…).
Chcę wam też powiedzieć, bo widzę, że macie też mocne hasła, że poczucie humoru też jest naszym orężem. Rządzą nami ponurzy faceci z kompleksami, którzy nienawidzą kobiet, młodych ludzi, nie potrafią się śmiać. Chce też podziękować Dagmarze ze Szczecina, która była jedną z inicjatorek tego marszu. Mamy tu dziewczyny, które mocnymi słowami walczyły o swoje prawa i mamy też Lecha Wałęsę z Matką Boską w klapie. Jesteśmy razem i nie damy się podzielić ani zniszczyć. Jeśli nie chcesz, aby w Polsce każdego dnia łamano prawa, żeby polskim kobietom odbieran elementarne prawo do życia i bezpieczeństwa – to jesteś przeciw PiS. Jeśli jesteś przeciw korupcji, złodziejstwu i drożyźnie – jesteś przeciw PiS. Jeśli jesteś przeci kłamstwu i cenzurze – jesteś przeciw PiS. A kiedy widzę tu te biało-czerwone sztandary, to mam prawo i obowiązek powiedzieć: jesteś patriotą, jesteś patriotką, czyli opowiadasz się za Polską praworządną i bezpieczną, nie godzisz się na zatruwanie lasów i Odry.
Ta jedność i solidarność, która dzisiaj rodzi się na nowo, to zobowiązanie do skutecznej walki. Nasze dzieci i wnuki nie wybaczą nam, jeśli skażemy Polskę na dalsze rządy tych, którzy ją okradają. W tym duchu będziemy działać do ostatniego dnia. Widzę osoby z niepełnosprawnościami, jesteście ze mną w każdym miejscu w Polsce, przyjeżdżacie, podnosicie głos. I wiecie co, te osoby mówią o Polsce, choć mają sto powodów więcej niż każdy z nas, żeby mówić więcej o swoich kłopotach.
Idziemy do tych wyborów, żeby zwyciężyć, rozliczyć i naprawić ludzkie krzywdy. I żeby w konsekwencji pojednać polskie rodziny. Ślubuję wam: zwycięstwo, rozliczenie zła, zadośćuczynienie krzywdom i pojednanie między Polakami. Zwracam się także do tych wszystkich, którzy nie wiedzą, na kogo głosować, którzy zagłosowali na PiS. Oni przecież też widzą to zło, spotykam ich na swojej drodze, może nie przepadają za mną, ale mają twarze pełne troski.
Ci u władzy, którzy skrzywdzili prostego człowieka, zrobili zamach na konstytucję, będą rozliczeni. Nie będzie taryfy ulgowej. Skrzywdzonych przez nich musimy naładować wiarą, ze to będzie naprawione. Musimy wykonać wysiłek pojednania (…). Będziemy się szanować, będziemy kochać jedną ojczyznę. Nie zabili naszej nadziei, nie zabili wiary w zwycięstwo.
Od jutra będę w mojej robicie z Polakami, będzie nas coraz więcej. Proszę was: od dzisiaj wszyscy zabieramy się za realizację punktu pierwszego, za zwycięstwo. Zwyciężymy!”
W obronie demokracji, równych wyborów, przeciw kłamstwu i złodziejstwu
Donald Tusk od wielu tygodni wzywał na wielki marsz 4 czerwca „przeciw drożyźnie, złodziejstwu i kłamstwu, za wolnymi wyborami i demokratyczną, europejską Polską”. Wiadomo było, że przyjedzie co najmniej kilkadziesiąt tysięcy ludzi, ale jeszcze większej dynamiki wydarzenie nabrało w ostatnich dniach, gdy PiS kilkoma głosami przepchnął przez Sejm ustawę powszechnie nazywaną „lex Tusk”. Powołuje ona komisję mającej rzekomo badać rosyjskie wpływy, a w rzeczywistości mogącą wyeliminować z życia publicznego polityków opozycji, którzy zagrażają władzy Jarosława Kaczyńskiego i jego partii. Prezydent Andrzej Duda pospiesznie ją podpisał, wyrażając entuzjazm dla prawa, które zdaniem ekspertów w wielu miejscach łamie Konstytucję RP (chwilę później próbował korygować swoje zachwyty, składając nowelizację).
„Nadchodzące wybory nie będą ani równe, ani uczciwe. Sama zaś ustawa o Państwowej Komisji ds. badania wpływów rosyjskich… jest totalną i niekonstytucyjną hucpą – przestrzegała na łamach „Polityki” Ewa Siedlecka. Tłumaczyła: „Komisja, w składzie w pełni kontrolowanym przez władzę, może żądać od wszystkich instytucji – na czele z organami ścigania i służbami specjalnymi – a także od przedsiębiorstw akt i innych dokumentów (także objętych tajemnicą państwową czy tajemnicą przedsiębiorstwa). Może też przesłuchiwać dziennikarzy, lekarzy, adwokatów, radców prawnych, notariuszy na okoliczności chronione tajemnicą zawodową. I może wymierzać karę w postaci „środków zaradczych”, w tym zakazać pełnienia funkcji publicznych związanych z dysponowaniem środkami publicznymi, a więc m.in. zasiadania w rządzie i parlamencie. Ukarany „środkiem zaradczym” nie może się od tej kary odwołać. A za niestawienie się przed komisją – grzywna 20 lub 50 tys. zł”.
„Panie Prezydencie, zapraszam na konsultacje społeczne 4 czerwca. Będzie nas dobrze słychać i widać z okien Pańskiego pałacu. Przyjdziecie?” – napisał na Twitterze Donald Tusk w dniu, w którym Andrzej Duda podpisał nowe prawo.
PiS i Duda nie spodziewali się tak dużego sprzeciwu społecznego wobec niekonstytucyjnej ustawy, ale także reakcji zagranicy. Departament Stanu USA zarówno w stanowisku pisemnym, jak i komentarzu rzecznika Matthew Millera był bezceremonialny i wyraził zaniepokojenie „rządu USA”, że nowa ustawa może zostać wykorzystana do ingerencji w proces wyborczy w Polsce.
Europosłowie z kolei wezwali Komisję Europejską do pilnego działania w sprawie „lex Tusk” i zwołali pilną debatę w tej sprawie w Parlamencie Europejskim. Komisarz ds. sprawiedliwości Didier Reynders chce, aby polskie władze złożyły wyjaśnienia i przekazały swoje opinie prawne związane z przyjętą przez PiS ustawą o komisji mającej badać wpływy rosyjskie.
W marszu postanowiły też wziąć udział inne demokratyczne ugrupowania opozycyjne: PSL, partia Szymona Hołowni, Lewica.
Czytaj także: „Lex Tusk”. PiS się jeszcze pociesza, ale reakcja USA jest jasna. Koniec zabawy w „ruskich szpiegów”
Tusk: Musimy być jak sprawna armia. Przeciwnik bije poniżej pasa
Przed weekendem Donald Tusk udzielił wywiadu „Gazecie Wyborczej”. O marszu 4 czerwca w Warszawie mówił tak: „Zaprosiłem wszystkich, w tym przywódców opozycji. Zgłasza się wiele osób, organizacji i środowisk. Od kilkunastu miesięcy staram się mobilizować opinię publiczną oraz partie i polityków do różnych działań. Im więcej nas będzie, im bardziej zjednoczy się opozycja, tym będziemy skuteczniej konkurować z PiS”.
I dalej: „Trzeba działać. Przeciwnik jest bardzo zdeterminowany, wyposażony we wszelkie narzędzia i nie waha się przed zadawaniem ciosów poniżej pasa. Więc opozycja musi zachowywać się jak sprawna armia, bo czeka nas naprawdę bitwa o wszystko. I nie przesadzam – dla ludzi, którzy serio myślą o takich wartościach jak demokracja, praworządność, przyzwoitość w życiu publicznym, to będzie bitwa o wszystko. Tu nie ma ani miejsca, ani czasu na dzielenie włosa na czworo, na kalkulacje, co się komu bardziej opłaca (...). Chcę, żeby 4 czerwca ludzie na ulicy pokazali tej władzy wzniesione pięści – czy to się komuś podoba, czy nie” – mówił Tusk w „GW”.
O powołaniu komisji, mogącej stać się kolejnym narzędziem władzy do walki z demokratyczną opozycją i eliminowania politycznych konkurentów, powiedział m.in.: „To narzędzie, które zostało skonstruowane dla tchórzy, którzy w sposób tchórzliwy chcą zapaskudzić życie publiczne nie tylko kłamstwem, ale też materiałami z podsłuchów i podglądów. Tak, by w sposób bezprawny, niezgodny z konstytucją eliminować ludzi z życia publicznego. A jednocześnie zagwarantuje bezkarność tym, którzy będą ujawniali podczas jej prac tajne materiały. W środku Europy stworzono narzędzie, którego niedemokratyczność może zawstydzić Putina. Bo akurat czegoś takiego to nawet Putin nie wykombinował”.
Trzaskowski: Prezydent Duda powinien ponieść konsekwencje
Prezydent Warszawy i drugi lider PO Rafał Trzaskowski mówił w weekend Wirtualnej Polsce, że miasto zrobiło wszystko, by przygotować się do kilkusettysięcznego marszu obrońców demokracji i rządów prawa. Przygotowało zabezpieczenie, organizację ruchu. „Mamy nadzieję, że nie tylko miasto się sprawdzi, ale również służby państwowe nie zawiodą, bo przecież to one są głównie odpowiedzialne za zabezpieczenie marszu”.
On także wrócił też do łamiącej konstytucję ustawy „lex Tusk”, która w rzeczywistości może służyć do zamrożenia działalności polityków opozycji stosując wobec nich tzw. środki zaradcze (celowo nie użyto słowa „kara”), jakim może być 10-letni zakaz działalności publicznej.
„Myślałem, że jednak ręka zadrży panu prezydentowi. Za tak niezaprzeczalne łamanie konstytucji Andrzej Duda powinien ponieść konsekwencje” – mówił Trzaskowski w na WP.pl. „Myślę, że Jarosław Kaczyński postawił tu sprawę jasno. A prezydent Duda musiał się podporządkować. Mam tylko nadzieję, że nie kierowały nim pobudki osobiste, o których piszą media - czyli nienawiść do Donalda Tuska. W tak fundamentalnych sprawach prezydent nie może kierować się motywacjami osobistymi (…). Krytyka w demokracji jest czymś normalnym. Ale prezydent bardzo mocno zaangażował się w atak na lidera opozycji, często oparty na pisowskiej manipulacji. Bardzo nad tym ubolewam, bo Andrzej Duda to głowa państwa” – dodał, wyrażając jednocześnie przypuszczenie, że po Donaldzie Tusku on byłby następnym wezwanym przed pisowską komisję. „ Mówię po rosyjsku, więc pewnie dla tych paranoików jestem ruskim agentem”.
Protesty przeciw „lex Tusk”
Przeciwko pisowskiemu prawu podpisanemu przez Andrzeja Dudę o komisji mającej w teorii badać rosyjskie wpływy bardzo mocno protestuje wiele osób i środowisk.
„Ten akt wyjątkowej niegodziwości łamie zasady państwa prawa, podstawowe prawa człowieka i obywatela: prawo do sądu, domniemanie niewinności, prawo do obrony, prawo do postępowania w co najmniej dwóch instancjach, nie respektuje zasady trójpodziału podziału władzy, podstawowych zasad państwa prawa o tak fundamentalnym znaczeniu jak zakaz działania prawa wstecz, zakaz karania za czyn niezagrożony karą w czasie jego popełnienia, nakaz poprawnej legislacji, zasada ochrony zaufania do państwa i prawa” – napisali w oświadczeniu sędziowie Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku. Pod oświadczeniem podpisali się: Stanisław Biernat, Teresa Dębowska-Romanowska, Lech Garlicki, Mirosław Granat, Marian Grzybowski, Wojciech Hermeliński, Adam Jamróz, Stefan Jaworski, Leon Kieres, Ewa Łętowska, Janusz Niemcewicz, Andrzej Mączyński, Stanisław Rymar, Ferdynand Rymarz, Andrzej Rzepliński, Marek Safjan, Jerzy Stępień, Małgorzata Szafnicka, Mirosław Wyrzykowski, Sławomira Wronkowska-Jaśkiewicz, Piotr Tuleja, Andrzej Zoll, Marek Zubik.
W przyjętej 1 czerwca uchwale Komitet Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk zaprotestował przeciwko wprowadzeniu ustawy „lex Tusk” do porządku prawnego i wymienił kilkanaście artykułów konstytucji. „Ustawa stanowi legislacyjny zamach na konstytucyjny ustrój Rzeczypospolitej Polskiej” – czytamy w uchwale.
W proteście przeciwko przepisom łamiącym Konstytucję RP coraz więcej ekspertów od chodzi z rad programowych, które działają przy prezydencie RP. Julita Wasilczuk, Beata Stelmach i Andrzej Arendarski zrezygnowali z prac w Radzie ds. Przedsiębiorczości. Z udziału w Radzie ds. Szkolnictwa Wyższego, Nauki i Innowacji zrezygnował prof. Stanisław Mazur. Prof. Krzysztof Pyrć odszedł z Narodowej Rady Rozwoju, podobnie Piotr Całbecki, marszałek kujawsko-pomorski. Z kolei Marcin Krupa i Jakub Chełstowski zrezygnowali z udziału w Radzie ds. Samorządu Terytorialnego.
Czytaj także: Coraz więcej protestów przeciw „lex Tusk”. Komitet Nauk Prawnych PAN: To ustawowe bezprawie